„Rzadko się zdarza aby w tak krótkim czasie tak dużo zmian zostało wprowadzonych ze szkodą dla polskiego systemu edukacji” - mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl Tomasz Zieliński, poseł Prawa i Sprawiedliwości na Sejm RP, członek Komisji Edukacji i Nauki, Przewodniczący Podkomisji stałej ds. Młodzieży, wieloletni pracownik nadzoru pedagogicznego.
wPolityce.pl: Święto Edukacji Narodowej w tym roku zbiega się z rocznicą wyborów do Sejmu, które wygrała rządząca koalicja. Jak można ocenić działania Ministerstwa Edukacji, czy to był dobry rok dla polskiej oświaty, co zrealizowano z zapowiadanych zmian, które zapoczątkowano podwyżkami dla nauczycieli?
Tomasz Zieliński: Przede wszystkim składam najserdeczniejsze życzenia dla wszystkich nauczycieli, pedagogów i pracowników związanych z oświatą. Wracając do pytania to można śmiało stwierdzić, że był to czarny rok dla polskiej oświaty. Rzadko się zdarza aby w tak krótkim czasie tak dużo zmian zostało wprowadzonych ze szkodą dla polskiego systemu edukacji.
Z drugiej strony nie możemy być tym zaskoczonym ponieważ po raz pierwszy resortem kierują osoby, które w swoim doświadczeniu zawodowym nie miały do czynienia ze szkołami.
To wykonawcy politycznych zadań i zleceń mających na celu zdegradowanie polskiej szkoły i polskiego nauczyciela. Przykład zrealizowanych podwyżek dla nauczycieli ukazał hipokryzję obietnic wyborczych. Ze świeczką można odnaleźć nauczyciela, który otrzymał obiecane 30 proc. do wynagrodzenia, nie mniej niż 1500 zł brutto – co tak szumnie zapowiadał Donald Tusk. Ale z podwyżkami łączy się kolejne kłamstwo wyborcze dotyczące realizacji projektów obywatelskich. Z wielkim hukiem był przedstawiony w Sejmie „odmrożony” obywatelski projekt ustawy dotyczący nowego, bardzo korzystnego, sposobu obliczania średniego wynagrodzenia nauczyciela. Pierwsze czytanie tego projektu, zgłoszonego przez Związek Nauczycielstwa Polskiego, odbyło się 25 stycznia 2024 roku i następnie skierowano go do Komisji Edukacji i Nauki. I tutaj pojawia się nowa zamrażarka, tym razem komisyjna. Przez 8 miesięcy mimo naszych pytań projekt znajdował się w tajemniczych konsultacjach, a 13 września powołano podkomisję nadzwyczajną w celu jego rozpatrzenia, której jestem członkiem. Ale jej „nadzwyczajność” chyba polega na tym, że nie udało się ani razu jej zebrać aby choćby dokonać wyboru przewodniczącego. To są działania pozorne, mające na celu odwlekanie w nieskończoność projektów dobrych dla nauczycieli.
Ale chyba Ministerstwo Edukacji, o czym słyszymy, pracuje nad zmianami prawa jak choćby likwidacja prac domowych w klasach I-III oraz ich zakaz oceniania w klasach IV-VIII szkoły podstawowej, ograniczanie religii w szkołach czy też odchudzanie podstawy programowej.
Trudno uwierzyć, ale od grudnia 2023 roku do chwili obecnej do Komisji Edukacji i Nauki wpłynęło tylko dwa 2 rządowe projekty ustaw, z czego oba projekty zostały przedłożone przez Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego. W Komisji nie mamy ani jednego projektu przygotowanego przez Ministerstwo Edukacji, mogę stwierdzić, że kierownictwo ministerstwa nie jest przygotowane do merytorycznej dyskusji na temat funkcjonowania polskiej oświaty. Działania jakie podejmuje minister Barbara Nowacka opiera na rozporządzeniach, które nie mają na celu poprawy nauczania w polskich szkołach i placówkach, tylko ich demolowanie w imię skrajnie lewicowej ideologii. Dokonane zmiany z niedowierzaniem są przyjmowane przez ogromną grupę nauczycieli i rodziców uczniów. Oficjalnie rządzący mówią o przywróceniu autonomii i prestiżu nauczyciela poprzez zmniejszenie biurokracji, większą niezależność w doborze lektur (pkt 6 ze 100 obietnic Tuska), a w rzeczywistości ograniczają tą niezależność poprzez niespotykane do tej pory regulacje. Koronnym przykładem jest wprowadzony zakaz zadawania prac domowych czy też ich ocenianie, który jest swoistym wotum nieufności dla nauczyciela jako osoby kierującej rozwojem swojego ucznia. Z drugiej strony należy także podkreślić, że zakaz ten wprowadzono w trakcie poprzedniego roku szkolnego co tylko spotęgowało chaos w jego realizacji. A dodatkowo uważam, że minister naruszył w tym wypadku art. 12 ust. 2 Karty Nauczyciela, który mówi wprost: nauczyciel w realizacji programu nauczania ma prawo do swobody stosowania takich metod nauczania i wychowania, jakie uważa za najwłaściwsze.
Lektury są kolejnym przykładem walki ideologicznej i usuwania ze szkoły wartościowych pozycji nawiązujących do patriotyzmu czy chrześcijaństwa.
Systemowo wykreśla się konkretnych autorów, których przecież jeżeli nie ma na liście lektur to nie będą omawiani w szkole. Kolejną sprawą jest próba i dążenie do całkowitego usunięcia religii ze szkół. To zadanie komuniści realizowali skutecznie w okresie PRL-u. Dzisiaj jest to jeden z elementów opiłowywania katolików, co proponował polityk Platformy Obywatelskiej. Rozporządzenie minister Nowackiej w sprawie nauczania religii zostało na szczęście zablokowane przez Trybunał Konstytucyjny jeszcze przed rozpoczęciem tego roku szkolnego.
Podczas VI Kongresu Prawa i Sprawiedliwości w Przysusze dużo mówiono na temat stanu polskiej oświaty. Prezes Jarosław Kaczyński ostrzega przed atakiem na szkolnictwo mówiąc, że celem rządzących jest „zduraczenie” Polaków.
Jak ważna jest dobra kondycja oświaty dla naszej przyszłości nie trzeba nikogo przekonywać. Rzeczywiście Prezes Jarosław Kaczyński użył bardzo mocnego słowa w nawiązaniu do realizowanych działań rządu Donalda Tuska, których efekty w przypadku młodych ludzi mogą być nieodwracalnie złe. Właśnie temu „zduraczeniu” mają służyć przepisy, których celem jest szkoła „fajna” jak to mówiła minister Nowacka, a tak naprawdę to nie tylko fajna, ale najlepiej z hasłem „róbta co chceta”. Dodatkowo podczas kongresu został podniesiony przez Mateusza Morawieckiego problem wykorzystywania w szkole smartfonów. Wsłuchując się w coraz częstsze głosy rodziców należy jak najszybciej rozpocząć dyskusję nad tym problemem już chyba cywilizacyjnym. Na zakończenie wyrażę swój pogląd oraz wielu moich koleżanek i kolegów związanych z oświatą. Zakaz prac domowych, odchudzanie podstawy programowej, dobierana politycznie lista lektur obowiązkowych ma na celu spowodowanie aby nauka w szkole stała się łatwa, czyli mniejszy wysiłek intelektualny ma przynieść dobre lub bardzo dobre oceny, co pozornie może być efektem budzącym zadowolenie ucznia i jego rodzica. Prawdziwym niebezpieczeństwem będzie trudność w podejmowaniu przez nauczyciela działań w rozbudzaniu i rozwijaniu zainteresowań dzieci i uczniów. Oby mierność nie stała się wyznacznikiem wiedzy.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/709805-nasz-wywiad-posel-pis-alarmuje-ws-zmian-w-edukacji