„Mamy wszyscy anegdotyczne przykłady o tym, czego dzieci uczone są podczas lekcji religii i w związku z tym absolutnie decyzja powinna leżeć po stronie rodziców, ewentualnie dzieci, wtedy, kiedy już mają możliwość same decydować” - powiedziała Joanna Mucha, wiceminister edukacji narodowej. Czyżby „anegdotyczne przykłady” były jedynym powodem do ograniczenia liczby lekcji religii?
Joanna Mucha w rozmowie z Dominiką Wielowieyską na antenie TOK FM przekonywała, że Polska 2050 sprzeciwia się partyjniactwu i nepotyzmowi.
Polska 2050 nie bierze udziału w tego typu rozdaniach stanowisk. To są ludzie, którzy po prostu wystartowali w konkursach. My mamy ludzi, którzy są kompetentni, którzy mają papiery, żeby zasiadać w różnego rodzaju organach sprawujących nadzór czy zarządzających różnego rodzaju instytucjami, ale to musi się odbywać na zasadzie konkursów. Złożyliśmy ustawę, której celem jest wyeliminowanie tego partyjniactwa ze spółek Skarbu Państwa i podległych im spółek
— stwierdziła.
Pytana, o co dokładnie chodziłoby w tej ustawie, wiceminister wskazała:
O to, żeby były konkursy. Transparentne konkursy.
Religia w szkołach i „przykłady anegdotyczne”
Polityk została zapytana także o wypowiedź kard. Kazimierza Nycza. Zdaniem metropolity warszawskiego, godzina lekcji religii w tygodniu powinna być obowiązkowa dla wszystkich uczniów, skoro żyjemy w cywilizacji europejskiej, która wyrosła z chrześcijaństwa. Zaznaczył, że tożsamość, kultura i życie społeczno-polityczne narodów europejskich zostały „ukształtowane na bazie chrystianitas”.
W związku z tym nie da się zrozumieć europejskiej sztuki, muzyki, architektury bez znajomości chrześcijaństwa. Powinni uświadomić to sobie zarówno rządzący, jak rodzice oraz sama młodzież
— podkreślił kard. Nycz.
Mam wrażenie, że arcybiskup myli tutaj dwie kwestie: religię i religioznawstwo. Bo gdybyśmy rzeczywiście nauczali nasze dzieci religioznawstwa, to rzeczywiście taki wkład w ich wychowanie, edukację, miałby sens. My dzisiaj tej spuścizny kulturowej uczymy na języku polskim de facto, natomiast religia nie przygotowuje do tego typu zrozumienia naszej kultury
— stwierdziła wiceminister Mucha. Oczywiście, pod warunkiem, że paniom minister znów nie wpadnie do głowy, aby program nauczania okroić. Skoro szefowa MEN Barbara Nowacka nie ma zbyt wielu pomysłów na edukację, poza wojowaniem z Kościołem, kto zagwarantuje, że za chwilę nie zapyta: „A dlaczegóż to dzieci mają na języku polskim omawiać Biblię? A po co jakieś średniowieczne legendy o świętych, jakieś Bogurodzice?”.
Joanna Mucha poszła jeszcze dalej, ponieważ… oceniła, że za jej argumentami przemawiać mogą „anegdotyczne przykłady”.
Mamy wszyscy anegdotyczne przykłady o tym, czego dzieci uczone są podczas lekcji religii i w związku z tym absolutnie decyzja powinna leżeć po stronie rodziców, ewentualnie dzieci, wtedy, kiedy już mają możliwość same decydować
— stwierdziła. Może osobie odpowiedzialnej za edukację powinno przyjść do głowy, że tak jak „dowód anegdotyczny” to słaby, często niemożliwy do zweryfikowania dowód, tak samo i „przykład anegdotyczny” może być trudny do zweryfikowania, albo przynajmniej nieprawdziwy.
Na uwagę Wielowieyskiej, że wiceminister Henryk Kiepura z PSL nie zgadza się z propozycją MEN, aby zmniejszyć liczbę lekcji religii w szkołach do 1, rozmówczyni TOK FM przekonywała, że będzie starała się przekonać kolegę z resortu do zmiany zdania.
Zdecydowana większość społeczeństwa polskiego jest za zmniejszeniem liczby lekcji religii. Moje osobiste zdanie jest takie: niech decyduje społeczność szkolna
— powiedziała.
Ukraińskie dzieci w polskich szkołach
Dominika Wielowieyska zapytała również, czy rzeczywiście w polskich szkołach przybyło 60-80 tys. uczniów z Ukrainy po wejściu w życie prawa uzależniającego wypłatę rodzinie ukraińskiej 800+ od realizowania przez dzieci obowiązku szkolnego.
Te 134 tys. dzieci ukraińskich to wyłącznie te, które przybyły do nas po lutym 2022 r. Poza tymi dziećmi jest jeszcze ok. 100 tys. dodatkowych dzieci, które były wcześniej w polskich szkołach. Spodziewaliśmy się rzeczywiście 60 do 80 tys. dzieci nowych w naszym systemie. Liczba, która nam wychodzi, jest znacznie niższa. To jest ok. 20 tys. nowych dzieci ukraińskich. W związku z tym mamy takie przypuszczenia, że jakaś grupa rodziców i dzieci po prostu wyjechała z Polski. Wiemy też z danych PESEL, że jakaś grupa przyjechała do Polski i będziemy musieli sprawdzić po prostu, czy one realizują obowiązek szkolny
— powiedziala wiceminister.
Przestało pobierać 800 plus od początku roku 36 tys. dzieci, znaczy rodziców na dzieci. Ile dzieci nie będzie pobierało ze względu na nierealizowanie obowiązku szkolnego? Tego tematu w ogóle nie chcę stawiać w taki sposób
— stwierdziła, dodając, że wobec dzieci ukraińskich państwo polskie będzie postępować tak, jak wobec dzieci polskich, które nie realizują obowiązku szkolnego - będzie starało dotrzeć do nich i przekonać rodziców, aby ich dziecko podjęło naukę.
Ciekawe tylko, na ile polskie szkoły są na to przygotowane, a na ile MEN zajmuje się raczej wojowaniem z Kościołem w sprawie lekji religii.
aja/TOK FM, PAP
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/709040-mucha-poucza-kard-nyczamowi-o-przykladach-anegdotycznych