Internauci prześwietlili pracę doktorską Arkadiusza Myrchy, posła Koalicji Obywatelskiej, wiceministra sprawiedliwości. Zdaniem wielu użytkowników sieci jej treść jest porównywalna z pracami licencjackimi. „To licencjat rozbudowany do 170 stron, bez głębszej refleksji i wkładu do nauki. To wstyd, że w Polsce powstają takie doktoraty” - napisał jeden z internautów.
Arkadiusz Myrcha swój doktorat obronił w kwietniu na warszawskiej uczelni SWPS. Jego promotorem był prof. Marek Chmaj, znany z sympatii do Platformy Obywatelskiej. Tytuł rozprawy to „Postępowanie ustawodawcze”.
Dociekliwi dziennikarze i internauci powinni przyjrzeć się nie tylko mieszkaniu, ale także doktoratowi wiceministra Arkadiusza Myrchy, obronionemu w kwietniu na Uniwersytecie SWPS. Dokumenty związane z postępowaniem są publicznie
— napisał na portalu X użytkownik podpisujący się Adam Wodeham.
Internauta zwrócił uwagę na tytuł pracy doktorskiej Arkadiusza Myrchy.
Doktorat wypromował Marek Chmaj, którego nie trzeba przedstawiać. Tytuł rozprawy brzmiał: „Postępowanie ustawodawcze” (co samo w sobie jest humorystyczne: to tak, jakby doktorat z matematyki nosił tytuł: „Analiza funkcjonalna”, a z filozofii – przykładowo – „Rachunek zdań”)
— dodał.
Burza w sieci
Praca doktorska Arkadiusza Myrchy wywołała lawinę komentarzy w sieci.
Dobra, zmieniłem zdanie. Zmusiłem się do przeczytania tego doktoratu i to nawet nie jest magisterka. To licencjat rozbudowany do 170 stron, bez głębszej refleksji i wkładu do nauki. To wstyd, że w Polsce powstają takie doktoraty. Moi Szkoccy studenci piszą lepsze prace zaliczeniowe
— napisał użytkownik o pseudonimie „Piegziu”.
W dyskusji nie zabrakło głosów znanych nazwisk.
Też przeczytałem. Większość tekstu nieoznaczonego przez autora jako cytat to 1:1 omówienia poszczególnych przepisów prawnych, gdzie jedyną zmiana bywa zmiana składniowa czy leksykalna (vide: język prawny a język prawniczy). Aż chyba otworzę kilka pozycji bibliograficznych i losowo porównam z tekstem
— stwierdził prof. Michał Sopiński, rektor-komendant Akademii Wymiaru Sprawiedliwości.
Już tytuł rozprawy doktorskiej wskazuje, że coś tu jest nie tak
— zauważył dr Bartosz Rydliński.
Ależ nostalgia dopadła mnie po przeczytaniu doktoratu Arkadiusza Myrchy. Od razu przypomniały mi się kartkówki z WOS-u, zaliczane na 3+.
— skomentował Krzysztof Stanowski, dziennikarz.
Trwa internetowa dyskusja nt. jakości doktoratu obronionego przez jednego z wiceministrów tego rządu. Rzeczywiście - nie tylko cytowane banalne tezy ale nawet sam tytuł pracy pokazują, że jako pracę doktorską można dziś naprawdę obronić byle co, byle mieć „właściwe otoczenie”. Sięgam wspomnieniami do pisanej i bronionej przeze mnie na UAM w Poznaniu w 2006 pracy magisterskiej „Procedury stanowienia prawa wspólnotowego”. Miałem ambicję napisać, nawet kosztem dużej ilości pracy i czasu, coś oryginalnego i pogłębionego
— stwierdził Szymon Szynkowski vel Sęk, poseł Prawa i Sprawiedliwości.
Być może internauci nie rozumieją trudnych warunków, w jakich poseł Myrcha musiał pisać pracę doktorską. Wykończenie domu pod Warszawą, do tego dojazdy do wynajmowanego mieszkania w stolicy. To, jak sam stwierdził, podróż godzinę w jedną stronę. Czasu na napisanie lepszej pracy zwyczajnie zabrakło.
CZYTAJ TAKZE:
— https://wpolityce.pl/polityka/708356-gajewska-i-myrcha-pobieraja-dwa-dodatki-na-wynajem
dud/X
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/708913-burza-wokol-doktoratu-arkadiusza-myrchy-to-wstyd