„Zapewne ci wszyscy mieszkańcy Jagodna czy Wilanowa, którzy tam stali z tą pizzą do nocy, głęboko wierzyli w to, że ich nowi wybrańcy to będą jakieś kryształy. I chyba mocno się przeliczyli, zostali po prostu oszukani” – mówi portalowi wPolityce.pl Adam Andruszkiewicz, poseł PiS.
Wiceministra sprawiedliwości Arkadiusza Myrchę oraz poseł Kingę Gajewską-Myrchę, jedno z najsłynniejszych sejmowych małżeństw (obok Krzysztofa i Kariny Bosaków, którzy wszak zadowalają się jednym dodatkiem mieszkaniowym) próbowała wybronić minister zdrowia Izabela Leszczyna.
Państwo Myrchowie mają troje dzieci. Pan Myrcha jest wiceministrem, więc codziennie od rana do wieczora jest w pracy. Pani Kinga jest posłanką bardzo, bardzo aktywną
— tłumaczyła na antenie Radia Zet, chyba z marnym skutkiem.
Andruszkiewicz: Przedstawiali siebie jako niemalże świętych
Opozycji najwyraźniej argument o dzieciach i aktywności zawodowej nie przekonuje. O sejmowe małżeństwo, które połasiło się na dwa dodatki mieszkaniowe, choć mieszka razem, zapytaliśmy posła PiS Adama Andruszkiewicza. Mimo że parlamentarzysta opozycji również ma małe dzieci, Myrchowie nie znajdą u niego zrozumienia. Dlaczego?
Do państwa Myrchów mam właściwie jeden, fundamentalny zarzut. Mianowicie: są po prostu obłudni. Przez ostatnie lata wielokrotnie nakręcali hejt na ludzi Prawa i Sprawiedliwości. Organizowali happeningi, podczas których nazywali naszych ludzi „tłustymi kotami”, opowiadali, jak to rzekomo strasznie pasiemy się na państwie polskim, korzystając z przywilejów, jednocześnie siebie przedstawiając, jako niemalże świętych
– podkreśla polityk PiS.
Można powiedzieć: karma wraca. Niesprawiedliwie, absolutnie kłamliwie wytykali nam codziennie jakieś rzekome rozpasanie władzy, a sami, jak widać, pełnymi garściami czerpią z przywilejów. Warto byłoby milczeć i dzisiaj, być może, moglibyśmy się zastanowić nad tym, aby także dać im taryfę ulgową. Jednak nie milczeli, przybrali wtedy szaty autorytetów, które będą nas rozliczać, a jak widać, w tym zakresie, żadnymi autorytetami nie są
– mówi rozmówca portalu wPolityce.pl.
„Polacy z Jagodna i Wilanowa zostali oszukani”
Może obecna władza, obsadzając spółki swoimi ludźmi czy skrzętnie korzystając z różnego rodzaju przywilejów, przynajmniej robi to z uśmiechem?
Być może z uśmiechem. A może też ich partyjni koledzy, którzy teraz obsadzają spółki, są bardziej uśmiechnięci. Szkoda tylko, że osiągają dużo większe straty w spółkach. Za naszych czasów osiągały one zyski, dziś – straty. My pracowaliśmy nad tym, aby polskie państwo się rozwijało, a oni – na to, aby się zwijało
– odpowiada Adam Andruszkiewicz.
Niestety, państwo Myrchowie, nie budzą u mnie współczucia. Tak jak podkreślam, oni sami, po pierwsze, cały czas nas atakowali, w bardzo nieładny sposób, zarzucając różnego rodzaju rozpasanie. A dziś, jak widać, Platforma Obywatelska sama stała się jednym wielkim tłustym kotem
– dodaje.
I to już po niecałym roku rządów, a nawet niecałym roku od wyborów…
Dokładnie tak, widać, że te wszystkie propagandowe sztuczki, które stosowali przeciwko nam, miały wyłącznie jeden cel: dorwanie się do przywilejów władzy i korzystanie z nich pełnymi garściami. Nie chodziło im wcale o wprowadzanie „nowej jakości” do polskiej polityki. Warto, aby Polacy to zobaczyli. Bo zapewne ci wszyscy mieszkańcy Jagodna czy Wilanowa, którzy tam stali z tą pizzą do nocy, głęboko wierzyli w to, że ich nowi wybrańcy to będą jakieś kryształy. I chyba mocno się przeliczyli, zostali po prostu oszukani
– podsumowuje poseł PiS.
Not. jj
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/708723-andruszkiewicz-o-myrsze-i-gajewskiej-sa-obludni