Potężne problemy służby zdrowia pod rządami minister Izabeli Leszczyny przestały być tajemnicą poliszynela, a stały się oficjalnie podniesionymi przez media informacjami. W budżecie Narodowego Funduszu Zdrowia brakuje na ten moment aż 15 mld zł, aby wypłacić szpitalom środki za wszystkie zaległe świadczenia medyczne - nie tylko nielimitowane, ale też zakontraktowane i zaakceptowane przez NFZ.
Aby uratować finansową sytuację NFZ, część placówek odwołuje bądź przekłada terminy wykonania zabiegów nawet na przyszły rok!
Nie możemy dalej czekać i odmawiać pacjentom
— zaznaczył w rozmowie z Radiem ZET dyrektor szpitala specjalistycznego w Lublinie Piotr Matej.
Przepraszam, co mam powiedzieć lekarzom, żeby przesuwali pacjentów? Według jakich kryteriów?
— pytał zdenerwowany.
Brak pieniędzy na świadczenia
Rozczarowania sytuacją w służbie zdrowia nie kryje też prezes Ogólnopolskiego Związku Szpitali Powiatowych Waldemar Malinowski, który zauważył, że od początku bieżącego roku szpitale w Polsce otrzymują środki finansowe z dużym opóźnieniem, albo nawet wcale. Według niego, aż 6 mld zł brakuje w kasie NFZ za opłacenie do końca roku nadwykonań w zakresie świadczeń nielimitowanych, związanych z ratowaniem życia lub koniecznością podjęcia interwencji w nagłych przypadkach, jak np. zawały serca, porody czy leczenie udarów.
Co jednak bardziej problematyczne, to brak pieniędzy na świadczenia limitowane, tj. zabiegi i wizyty, które muszą być wcześniej zaplanowane finansowo i logistycznie przez dyrektorów. Waldemar Malinowski wyjaśnia, że chodzi tu głównie o operacje serca czy też ortopedyczne, do których wymagane jest odpowiednio wcześniejsze przygotowanie zarówno lekarza jak i pacjenta. Na te operacje brakuje aż 9 mld zł!
To przecież prawie wszystkie świadczenia, a to w zasadzie zaburza całe leczenie i całe planowanie terapii. Oczywiście dyrektorzy nie odprawią z kwitkiem pacjentów, którym trzeba nagle pomóc, ale wiele oddziałów, niestety, jest już zamykanych
— zaznaczył prezes Malinowski.
To jest katastrofalny rok
— ocenił Malinowski.
Bezradność szpitali
Jak zaznacza radio Zet, dyrektorzy szpitali wyrażają bezradność wobec problemów finansowych NFZ, co jeszcze bardziej pogrąża placówki ochrony zdrowia, czekające na uregulowanie zaległości.
Problemy się mnożą, bo i tak zamknięty jest już oddział chirurgii, teraz walczymy o oddziały pediatryczny, chorób wewnętrznych i oddział ratunkowych. Z dnia na dzień jest coraz gorzej. To ogromny kryzys finansowy, bo to my kredytujemy NFZ. Żeby przetrwał SOR, musiałbym dokładać do niego dziennie 10 tysięcy złotych. Nie mam już na pensje dla pracowników. Odeszło mi kolejnych sześcioro lekarzy z urologii i interny. Przekładamy zabiegi, ograniczamy łóżka pacjentów na oddziale dla dzieci. To jest groza
— powiedział dyrektor szpitala w Lubartowie Artur Sczupakowski.
O przetrwanie walczą też większe placówki, które teoretycznie powinny być w lepszej sytuacji, jak np. Szpital Specjalistyczny im. Kardynała Wyszyńskiego w Lublinie. Placówka czeka na ponad 35 mld zł, z czego 27 mld to świadczenia limitowane.
Mówimy tu między innymi o pracy oddziału ratunkowego czy trybie kolejkowym, a ten ciągle się u nas wydłuża – mówi Radiu ZET Piotr Matej, dyrektor szpitala. – My przecież też świadczenia wykonaliśmy, ponieśliśmy koszty, a na pieniądze czekamy. Pani minister [zdrowia Izabela Leszczyna – przyp. red.] oczekuje sprawnego zarządzania i opieki nad pacjentami. Robimy to, ale trudno pogodzić system społecznej odpowiedzialności z tak dużymi opóźnieniami
— zaznaczył dyrektor placówki Piotr Matej.
Tylko na oddział ratunkowy szpital dziennie przyjmuje około 100-130 pacjentów. – Wykonujemy też około 50 zabiegów. Pacjenci nie przyjeżdżają tu na wakacje, ale po leczenie. Nie możemy dalej czekać i odmawiać pacjentom. Nawet nie chcę sobie wyobrażać, jak miałoby to wyglądać. Przepraszam, co mam powiedzieć lekarzom, żeby przesuwali pacjentów? Według jakich kryteriów?
— uzupełnił.
Nie chcę mieć tych osób na sumieniu, bo nie wyobrażam sobie, żeby na przykład operacje ratujące życie z neurochirurgii czy hematologii miały być odwołane
— podkreślił dyrektor Matej.
Zapewnienia resortu zdrowia
Ministerstwo Zdrowia zapewniło radio Zet w przesłanym do redakcji komunikacie, że szpitale „powinny zobaczyć pieniądze na kontach jeszcze w październiku”.
Pieniądze właśnie są przesyłane. Wkrótce będziemy regulować kolejne zobowiązania
— zapewnił wiceminister Marek Kos.
To, czy będą pieniądze na nadwykonania i w jakim zakresie – nielimitowanym czy limitowanym – zależy od kondycji finansowej płatnika. Teraz ta sytuacja jest gorsza i same szpitale powinny pilnować tego, co jest w limicie, a co jest nielimitowane. Od wielu lat trzeba było czekać na pieniądze. Nie możemy liczyć na to, że zostanie zapłacone wszystko, co zrobimy
— powiedział.
Sceptyczna opinia ekspertów
Eksperci jednoznacznie wskazują jednak, że finansowe problemy NFZ będą miały negatywne skutki dla ochrony zdrowia w Polsce.
W opinii Rafała Janiszewskiego - prawnika zajmującego się doradztwem dla podmiotów leczniczych - wydatki związane ze świadczeniami nielimitowanymi będą finansowane z opóźnieniem i stopniowo, a o wiele bardziej kłopotliwy jest bbrak środków na limity.
To właśnie przez to dyrektorzy decydują się teraz na wstrzymanie zabiegów. Pacjenci właściwie nie powinni już być przyjmowani, na przykład na planowe zabiegi z kardiochirurgii czy neurochirurgii, bo szpitale po prostu nie mają pieniędzy
— zaznaczył Janiszewski i zwraca uwagę.
Ekspert dodał też, że NFZ został potraktowany przez polityków jak „skarbonka bez dna”.
CZYTAJ TEŻ:
maz/Radio Zet
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/708656-nfz-brakuje-15-mld-na-pokrycie-wydatkow-katastrofalny-rok