Coraz bliżej do 19 października, czyli dokładnie 40. rocznicy uprowadzenia i bestialskiego zamordowania ks. Jerzego Popiełuszki przez funkcjonariuszy komunistycznej bezpieki. „Gazeta Wyborcza” postanowiła chyba „uczcić” tę rocznicę już dziś, w sposób, by tak rzec, charakterystyczny dla siebie - stwierdzając, że Wojciech Jaruzelski, architekt stanu wojennego „to był całkiem dobry generał”, o którego „zasługach” zapomnieliśmy.
Wydaje się, że trudno spodziewać się po gazecie, która na każdym kroku podkreśla swoje przywiązanie do ideałów „Solidarności”, a jednocześnie - potrafi powielać ubecką wersję śmierci Stanisława Pyjasa, niespełna rok po agresji Rosji na Gruzję, z okazji rocznicy wybuchu II wojny światowej, publikuje „list Putina do Polaków” (kilkanaście lat później próbując robić „ruskich agentów” z polityków, którzy przed reżimem Putina latami ostrzegali, gdy w podobnym czasie założyciel i redaktor naczelny „Gazety Wyborczej” uczestniczył w spotkaniach Klubu Wałdajskiego), publikuje obrzydliwe, wpisujące się w kremlowską propagandę lub dehumanizujące wyborców PiS teksty absolwenta moskiewskiej „MGiMO”, choćby minimum przyzwoitości. A jednak „Wyborcza” nie przestaje zaskakiwać!
Jaruzelski dobrym generałem był?
W dzienniku z Czerskiej ukazał się tekst Andrzeja Romanowskiego, profesora polonistyki z Uniwersytetu Jagiellońskiego pt. „To był całkiem dobry generał. Dlaczego zapomnieliśmy o Jaruzelskim”. W sumie dopisek „Adam Michnik poleca” w leadzie artykułu też nie dziwi tak do końca.
Dziwi za to wszystko to, co przeczytamy dalej.
Gdy wywiadująca niegdyś Wojciecha Jaruzelskiego Teresa Torańska zadała mu wszystkie już pytania, rozmówca sam wywołał pytanie dyżurne: o stan wojenny. „Bez stanu wojennego - powtórzył swą stałą opinię - niemożliwy byłby Okrągły Stół”. „Nie zgadzam się z panem” - odpowiedziała Torańska i zakończyła rozmowę. (…) od 40 lat tak właśnie w Polsce rozmawiamy. Nie jesteśmy w stanie uwolnić się od własnych przeżyć i emocji. Na argumenty Jaruzelskiego odpowiadano nie tylko aktami strzelistymi nienawiści, ale oskarżeniami prokuratorskimi i procesami sądowymi, bywało, że i przemocą fizyczną. Iluż to z nas nie potrafiło uznać, że może ma on jakąś rację
— pisze Romanowski.
Profesor Wydziału Polonistyki UJ stawia następnie tezę, że Wojciech Jaruzelski „jest dla nas za trudny” ze względu na jego biografię. I cóż z tego, że swoją młodość i dorobek przodków: dziadka - Powstańca Styczniowego i ojca - weterana wojny polsko-bolszewickiej zaprzepaścił na rzecz roli kacyka sowieckiej kolonii? Według prof. Romanowskiego było dokładnie odwrotnie:
A jednak gdyby rzeczywiście do nich doszło, jakich represji dla spacyfikowania rodaków i jakiego serwilizmu wobec hegemona trzeba by było użyć, by ci hipotetyczni okupanci uznali, że nie są już potrzebni? A o tym, czy są potrzebni, decydowaliby przecież oni sami. Bo najgorsze, co w 1981 r. mogło nam się przydarzyć, to wypuszczenie polskiej sprawy z polskich rąk. Tego większość społeczeństwa nie rozumiała. I w wielkiej swej części nie rozumie do dziś.
W myśl patriotycznego stereotypu Jaruzelski w grudniu 1981 r. powinien był swój życia los rzucić na stos. Tyle że razem z życiem własnym rzuciłby na stos życie państwa, które - choć nie suwerenne - było przecież polskie, a po październiku 1956 r. dobiło się tak wyjątkowej odrębności, że nazywano je, z nieuchronną ironią, „najweselszym barakiem w socjalistycznym obozie”. Naprawdę nie byłoby szkoda? Bo przecież rezultat był przesądzony. „Socjalistycznej Polski, bratniej Polski nie opuścimy w biedzie i nie damy jej skrzywdzić” - deklarował już w lutym 1981 r. Leonid Breżniew. Sąsiedzi Polski mieli - pisze gen. Franciszek Puchała - „istotną przewagę nad Wojskiem Polskim: w dywizjach 5-krotną, w czołgach ponad 7-krotną, a w lotnictwie niemal 4-krotną”. No i wojska sowieckie były na miejscu, stacjonowały w Polsce. Czy zatem odpowiedzialny przywódca mógł podjąć decyzję inną niż stan wojenny?
— ależ taką właśnie propagandą karmiono przecież Polaków, próbując uzasadnić wprowadzenie stanu wojennego, sprzecznego nawet z konstytucją PRL! Polską i tak rządzono wówczas z Kremla, rękami m.in. Jaruzelskiego
Znajome nuty w fałszywej pieśni pochwalnej
Autor tekstu w „GW” dalej próbuje dowodzić, jak bardzo Jaruzelski był w istocie „demokratyczny” - nawet w stanie wojennym, ponieważ udało się zachować „wszystkie polskie odmienności: „prywatna własność chłopska, niezależny Kościół, szczątkowy polityczny pluralizm, więzi z Zachodem”.
Bardzo ciekawy jest również kolejny „argument” mający przemawiać za tym, że Jaruzelski wielkim przywódcą był: „odbudowanie miejsca Polski w świecie”. Ciekawe, czy powołany 13 grudnia 2023 r. rząd Donalda Tuska ucieszy się, że profesor na łamach „Wyborczej” używa do obrony Jaruzelskiego podobnych argumentów, jak media lewicowo-liberalne i zwolennicy obecnego rządu używają do obrony koalicji Tuska.
Można oczywiście rzec: Jaruzelski zawsze trzymał z Moskwą, ktokolwiek był tam u władzy; że zawsze realizował interesy Moskwy. A jednak bliskie - i równoprawne - związki z Gorbaczowem były czymś wyjątkowym i w tym przypadku niewątpliwie służyły postępom polskiej liberalizacji
— dokładnie tak samo, za pierwszych i drugich rządów Tuska i PO-PSL, ówczesny mainstream zachwycał się, że minister Sikorski „jak równy z równym” rozmawia na balkonie z Ławrowem, a premier Tusk - również jak równy z równym - z Putinem. Dzisiejszy mainstream o resecie wobec bandyckiego reżimu z byłym kagiebistą na czele wspominać już za bardzo nie lubi, ale za to zachwyca się tym, jak Donald Tusk na jeden telefon ściąga do Polski Ursulę von der Leyen, żeby łaskawie pozwoliła nam wykorzystać na usuwanie skutków powodzi pieniądze, które Polsce już de facto przyznano wcześniej.
Porównanie z prezydentem Dudą
Po porównanie z obecnym rządem sięgnęliśmy nie bez powodu, bo i autor tekstu na łamach „GW” dokonał pewnego porównania odnoszącego się do dzisiejszej sytuacji politycznej, stawiając Jaruzelskiego niejako wyżej niż demokratycznie wybranego prezydenta Andrzeja Dudę.
Jaruzelski postawił na ciągłość, nie na rewolucję. Przez cały czas swej prezydentury trzymał nad rządem Mazowieckiego parasol ochronny. A przecież - nieraz mi to powtarzał Krzysztof Kozłowski - wystarczyłby bunt jednego batalionu wojska, a rząd zostałby zmieciony
— łaskawca! Doprawdy, łaskawca!
Ten niezwykły tandem Mazowiecki - Jaruzelski działał półtora roku: ten pierwszy podejmował decyzje, ten drugi je podpisywał. Jak bardzo jednak ten drugi mógł wciąż jeszcze przeszkadzać, to widać w pełni dopiero dziś: w postępowaniu Andrzeja Dudy. Tymczasem Jaruzelski, dawny pogromca „Solidarności”, grał teraz wobec „Solidarności” zaskakująco lojalnie, czysto i honorowo
— czytamy dalej.
W dalszej części tekstu znów wybrzmiewają znane z dzisiejszych czasów nuty. Oto bowiem Jaruzelski wspaniałomyślnie doprowadził do tego, że Sowieci przyznali się do Katynia. Ot, po prostu pojechał i załatwił. Skąd my to znamy?
A że po latach, mimo iż już nie jako ZSRR, tylko putinowska Rosja, dalej będą negować swoje zbrodnie, zakłamywać historię i używać ją do tego, aby atakować hybrydowo Polskę (vide: styczeń 2020 r. i uroczystości w Jerozolimie, na których przemawiać miał Putin, za to nie planowano udzielić głosu prezydentowi Andrzejowi Dudzie. Przez rodzimych „demokratów”, w tym obecnego szefa dyplomacji oraz obecnego rzecznika MSZ, a w tamtym czasie… dziennikarza „Gazety Wyborczej” polski prezydent był atakowany za odmowę wzięcia udziału w „uroczystościach” w towarzystwie zbrodniarza wojennego i dyktatora, w dodatku po serii wypowiedzi Putina zakłamujących historię i uderzających w Polskę)?
Czy badanie historii jest barbarzyństwem?
Te 17 miesięcy prezydentury były ukoronowaniem życia Jaruzelskiego. A jednak nastąpiły po niej 24 lata wypełnione potęgującymi się oskarżeniami prokuratorskimi i procesami sądowymi. Te lata na zawsze już pozostaną polską hańbą, tak jak świadectwem polskiego barbarzyństwa pozostaną praktyki lustratorsko-dekomunizatorsko-ipeenowskie, a także zwyczajne chuligańskie szczucie, przed którym nie cofnięto się nawet na pogrzebie generała
— badanie dziejów własnego państwa i chęć rozliczenia, choćby symbolicznego, tych, którzy przyczynili się do jego wieloletniej izolacji, biedy, szarzyzny, nędzy, represji wobec obywateli, brutalnych mordów, na wiele lat zakorzenionych patologii w życiu politycznym, upodlenia wielu pokoleń naszego narodu - to - według profesora nauk humanistycznych: barbarzyństwo! Niesamowite… A czy Niemcy, którym zdarzało się po latach stawiać przed sądem mocno już leciwych hitlerowskich zbrodniarzy również są barbarzyńcami? Większymi niż 1 września 1939 r.?
Jednak te poczynania polskich katolików uwidoczniły raz jeszcze te cechy Jaruzelskiego, które pokazała już jego prezydentura. Ale im większe były jego honor, godność i klasa, tym większa stawała się nienawiść. Ileż to razy chciano go zdegradować do stopnia szeregowca. Na szczęście cofnięto się przed tym. A honor „Solidarności” ratowała tylko garstka ludzi, wśród niej dawny więzień Jaruzelskiego, Adam Michnik
— więzień, który po latach, w rocznicę stanu wojennego, ściskał się czule ze swoim ciemiężycielem. Urocza i symboliczna scenka.
Swój tekst prof. Romanowski kończy porównaniem Jaruzelskiego do marszałka Józefa Piłsudskiego i tezą, w której stwierdza, że tak jak Piłsudskiemu zawdzięczamy niepodległość z 1918 r., tak Jaruzelskiemu - tę z 1989 r.
„Nie zapomnieliśmy”
Zdumiewający artykuł (choć może nie tak bardzo zdumiewający) wywołał dyskusję na platformie X.
Nie, nie zapomnieliśmy. Pamiętamy i nie zapomnimy.O Jaruzelskim oraz Michniku. Nigdy
— napisał europoseł PiS Dominik Tarczyński.
Nie zapomnielismy
— napisał poseł Paweł Szrot, załączając listę ofiar Grudnia 1970, a w kolejnym poście - ofiar stanu wojennego:
I nie zapomnimy:
Wojciech Jaruzelski był prorosyjskim aparatczykiem kierujących w imieniu Kremla administracją PRL, człowiekiem, odpowiedzialnym za morderstwa polityczne, czystki i represje. A potem twarzą i autorem wielu mechanizmów III RP, które utrudniały budowę zdrowego, nowoczesnego i demokratycznego państwa. Gazeta Wyborcza znów bierze go na sztandary i próbuje z niego robić bohatera. Brak słów…
— wskazuje doradca prezydenta RP Stanisław Żaryn.
Art. 55. [Zaprzeczanie zbrodniom nazistowskim, komunistycznym i innym] Kto publicznie i wbrew faktom zaprzecza zbrodniom, o których mowa w art. 1 pkt 1, podlega grzywnie lub karze pozbawienia wolności do lat 3. Wyrok podawany jest do publicznej wiadomości. Art. 256. [Propagowanie nazizmu, komunizmu, faszyzmu lub innego ustroju totalitarnego] § 1. Kto publicznie propaguje nazistowski, komunistyczny, faszystowski lub inny totalitarny ustrój państwa lub nawołuje do nienawiści na tle różnic narodowościowych, etnicznych, rasowych, wyznaniowych albo ze względu na bezwyznaniowość, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3. § 1a. Tej samej karze podlega, kto publicznie propaguje ideologię nazistowską, komunistyczną, faszystowską lub ideologię nawołującą do użycia przemocy w celu wpływania na życie polityczne lub społeczne.
— podkreśla poseł Dariusz Matecki.
Cóż, jeśli weźmiemy pod uwagę opinię części dawnych działaczy „Solidarności” (uważanych przez obecne władze i media mainstreamowe za takich „gorszego sortu”, bo jedyni słuszni bohaterowie opozycji demokratycznej czasów PRL to Lech Wałęsa, Henryka Krzywonos i Władysław Frasyniuk), że w 1989 r. komuna upadła, ale „na cztery łapy” i po 1989 r. nie dokonano należytego rozliczenia z tym systemem, to rzeczywiście można się z prof. Romanowskim zgodzić. I szkoda, że autor - uznając, słusznie zresztą, że ma prawo do własnej oceny Wojciecha Jaruzelskiego, szkoda, że ocenę odmienną określa jako „barbarzyństwem”, „polską hańbą” czy „chuligańskim szczuciem”.
A może to właśnie taką postawę, jaką prezentuje „GW”, miał na myśli śp. Zbigniew Herbert, określając twórcę wspomnianej gazety w sposób następujący: „Michnik jest manipulatorem. To jest człowiek złej woli, kłamca, oszust intelektualny. Ideologia tych panów, to jest to, żeby w Polsce zapanował ‘socjalizm z ludzką twarzą’. To jest widmo dla mnie zupełnie nie do zniesienia. Jak jest potwór, więc powinien mieć twarz potwora. Ja nie wytrzymuję takich hybryd i uciekam przez okno z krzykiem”?
aja/Wyborcza.pl
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/707909-kiedys-publikowali-list-putina-dzis-wybielaja-jaruzelskiego