23-letni Franciszek Bielowicki, nowy doradca premiera Donalda Tuska, może być zapewne inteligentnym, dobrze wykształconym i bardzo przydatnym w kancelarii szefa rządu pracownikiem. Jeśli tak jest, to zapewne sam Bielowicki zdaje sobie sprawę, że będzie musiał bardzo ciężko pracować, by skierować uwagę opinii publicznej na efekty swojej pracy i przykryć zainteresowanie wieloma faktami, które są dość mocno obciążające nie tyle dla jego reputacji, co okoliczności otrzymania „fuchy”, o której zapewne marzyłby każdy młody wyborca koalicji 13 Grudnia. Póki co bowiem w internetowych komentarzach wyczytać można jedynie pytanie, czy mianowanie na doradcę Tuska ułatwiły pieniądze bogatego ojca - jednego z najbardziej hojnych prywatnych donatorów Platformy Obywatelskiej.
Ojciec Franciszka - Grzegorz Bielowicki to rzutki biznesmen, być może trochę niespełniony polityk, z pewnością utalentowany menedżer, dodatkowo zdający się bezbłędnie odczytywać trendy na polskiej scenie politycznej i umiejący wpasować się z prezentowanymi publicznie poglądami.
WIĘCEJ O SPRAWIE na portalu wPolityce.pl: TYLKO U NAS. Co wiemy o powiązaniach ojca doradcy premiera? Bielowicki senior też zaczynał wcześnie. I też u kogoś potężnego”*
W czerwcu 2015 roku, a więc na kilka miesięcy przed przegranymi przez PO wyborami i objęciem sterów państwa przez obóz Zjednoczonej Prawicy Bielowicki senior napisał w mediach społecznościowych:
Pogrobowcy PO umieszczają w sieci niby zabawne posty z ładnymi zdjęciami polskich miast i niby śmiesznym podpisem „Polska w ruinie”. W ruinie to niestety są mózgi pogrobowców – zrozumcie proszę, że większość Polaków zauważa, że Polska jest dzisiaj wspaniałym i dużo lepszym niż w 1989 roku krajem. I my chcemy tu żyć.
Problem jest taki, że Polska rozwija się mimo rządów bandy z PO (a nie dzięki nim); gdyby nie 8 lat zmarnowanych rządami Tuska i jego babsztyli to byłoby w Polsce dużo lepiej.
My Tuskowi nie zapomnimy zmarnowanych przez niego szans na szybszy rozwój Polski”.
Osiem lat później
Tymczasem 8 lat później, a więc znów przed kluczowymi dla zmiany obozu władzy wyborami Bielowicki radykalnie zmienił front i wpłacił bardzo duże sumy pieniędzy na rzecz Platformy Obywatelskiej. Tak tłumaczył ten fakt w rozmowie z Wirtualną Polską:
Jestem polskim przedsiębiorcą i jak jeden z wielu kolegów i koleżanek z tej grupy jestem przez PiS prześladowany i szantażowany z wykorzystaniem wymiaru sprawiedliwości. Chciałbym, aby polskie sądy pozostały niezależne od polityków - co z PiS-em u władzy może się nie udać.
Rozgoryczenie rządami PiS zapewne wynikało z faktu, że w 2020 roku Prokuratura Okręgowa we Wrocławiu postawiła Bielowickiemu i jego dwóm wspólnikom zarzuty niegospodarności w zarządzanej przez nich spółce FAM, co miało doprowadzić do niemal półmiliardowej szkody w mieniu spółki.
Czy to był impuls, który pozwolił Bielowickiemu zapomnieć o złych rządach Tuska i skierować swoje środki na to, by odsunąć od władzy PiS. Obserwujmy uważnie media społecznościowe biznesmena przed kolejnymi wyborami, jeśli dokona kolejnej wolty, być może będzie to jasny sygnał, że czas rządów Tuska znów się kończy.
Polski american dream
Sam Bielowicki we wspomnianej rozmowie z Wirtualną Polską zarzekał się, że od dawna nie ma nic wspólnego z polityką. A nie zawsze tak było. Na początku lat 90. jako bardzo młody człowiek był nawet przewodniczącym Młodych Demokratów, ówczesnej młodzieżówki Unii Demokratycznej a więc partii, która wywodziła się niby z korzeni solidarnościowych, ale zawsze bardzo ostro opowiadała się przeciwko jakimkolwiek rozliczeniom komunistów.
Rozpoczynał swoją karierę w latach 90., zyskując wpływy poprzez kontakty ze zmarłym w 2020 roku Józefem Blassem, synem Bronisława Blassa, ważnego dyrektora w PRL-owskiej administracji, wiceprezesa NBP w latach 1958-1968. Józef Blass, został zmuszony do emigracji po antysemickiej czystce roku 1968. Osiadł w USA, gdzie nawiązał wiele wartościowych kontaktów biznesowych. Teściem Blassa był z kolei Adam Schaff – czołowy ideolog marksizmu w Polsce, który także z uwagi na swoje żydowskie pochodzenie popadał w niełaskę kierownictwa PZPR i także musiał przez jakiś czas mieszkać na emigracji.
W jaki sposób – bardzo młody aspirujący polityk jakim był na początku lat 90. Bielowicki stał się protegowanym Blassa? Nie wiadomo. Faktem jest, że Bielowicki został pełnomocnikiem Blassa przy przejmowaniu polskich przedsiębiorstw w latach 90., w tym spółki Euroad, a sam Bielowicki, w wieku zaledwie 25 lat, objął po protekcji posła Zbigniewa Janasa z Unii Demokratycznej prezesurę firmy. Kolejne lata to w zasadzie pasmo sukcesów biznesowych, a młody prezes w krótkim czasie doszedł do ogromnego osobistego majątku i mógł inwestować własne miliony w kolejne przedsięwzięcia.
Cóż… Taki amerykański sen w polskim wydaniu lat 90. Młody biznesmen z dobrze sytuowanym politycznie protektorem, z dużym kredytem zaufania u wspólnika, buduje imperium finansowe. A dziś jego syn staje się – w równie młodym wieku, doradcą premiera. Tyle, że tak się w historii III RP często dzieje, że gdy na eksponowanym stanowisku pojawia się młody człowiek, to szybko okazuje się, że jego rodzice, jeśli sami nie wywodzili się aparatu partyjnego z czasów PRL, to mieli z osobami z tego kręgu znaczące związki. Wygląda na to, że nowy doradca Donalda Tuska od podobnego backgroundu uciec nie zdoła.
Anioł biznesu
W rozmowie z „Rzeczpospolitą” Grzegorz Bielowicki zaznacza, że nie miał żadnego wpływu na zatrudnienie syna, w podobny sposób na pytania „Rz” odpowiedziało Centrum Informacyjne Rządu. Jak czytamy na łamach dziennika z rejestru wpłat Platformy Obywatelskiej wynika, że w ostatnich kilkunastu miesiącach trzykrotnie robił przelewy na rzecz PO, w sumie na kwotę 107,4 tys. zł. Po raz ostatni 50 tys. zł przelał na dwa miesiące przed zatrudnieniem syna w KPRM.
Bielowicki jest obecnie partnerem zarządzającym w funduszu Tar Heel Capital, który inwestuje w wielu branżach – od surowców przez handel po sieć gabinetów dentystycznych. Jak czytamy na strefainwestorów.pl „poza THC Pathfinder, zespół Tar Heel Capital zarządza dwoma innymi funduszami: THC Private Equity oraz THC Globalnej Innowacji FIZ. Pierwszy z nich to fundusz typu PE, który w swojej blisko 20-letniej historii inwestował w takie podmioty jak Radpol, FAM, czy LiveChat Software. Z kolei Tar Heel Capital Globalnej Innowacji FIZ to fundusz absolutnej stopy zwrotu, inwestujący w innowacyjne spółki o globalnym zasięgu, które dzięki przewadze technologicznej staną się liderami rynków, na których działają. Wszystkie fundusze mają charakter zamkniętej dystrybucji, przeznaczonej dla wąskiego grona inwestorów.”
Duży biznes i znane nazwiska
Z ciekawych inwestycji funduszy, po nawet pobieżnym przeszukaniu internetowych archiwów można natrafić na takie anonse:
„Fundusz venture buildingowy Tar Heel Capital Pathfinder stawia na medyczną marihuanę i wspólnie z partnerami rozpoczyna budowę Centrum Medycyny Konopnej (CMK), wyspecjalizowanego centrum medycznego zajmującego się terapią medyczną marihuaną.” (mycompanypolska.pl)
„Fundusz THC rozpoczął konsolidację rynku stomatologicznego w lipcu 2020 r. od inwestycji w Centrum Estetique z Polanicy, na Dolnym Śląsku. Następnie w 2021 r. dołączyły do niego lokalna sieć ze Śląska DenticaCenter, Galeria Uśmiechu z Krakowa, Tulident z Wrocławia, Stomatologia Bez Bólu z Jeleniej Góry oraz Twój Uśmiech z Dzierżoniowa. Obecnie Dentity skupia 6 marek w 9 miastach (do końca 2021 r. będzie liczyć ok. 50 gabinetów).” (infodent24.pl)
A na stronie Tar Heel Capital wizytówką funduszu jest taki claim: „THC jest jednym z wiodących funduszy private equity w CEE. Fundusz pomaga firmom osiągać pozycję liderów rynku, a inwestorom dostarczać ponadprzeciętne stopy zwrotu. THC trzyma się rygorystycznej strategii inwestowania i z sukcesem łączy ją z byciem partnerem przedsiębiorców. To dzięki temu spółki portfelowe THC średnio potroiły swoje zyski.”
Z pewnością duże pieniądze przyciągają duży biznes. Stąd w prasowych informacjach o działaniach podejmowanych przez spółki, z którymi związany był Grzegorz Bielowicki pojawiają się nazwiska dużych graczy. Choćby Jana Kulczyka, który w latach 90. był zainteresowany udziałami w przejętej przez Józefa Blassa spółce Euroad, ale ostatecznie się wycofał. A to z kolei Grzegorza Hajdarowicza, któremu w 2017 roku, jak czytamy w informacji na portalu parkiet.com: „Fundusz Tar Heel Capital, największy akcjonariusz Famu, zarzucił (Grupie Gremi) chęć wrogiego przejęcia spółki – poprzez zdominowanie rady nadzorczej”. Ostatecznie panowie porozumieli się i Hajdarowicz zdementował informacje, że Fam, którego głównym biznesem była firma Fam Cynkowanie Ogniowe (FCO), miałby stać się wydawcą medialnych tytułów z Grupy Gremi.
Najczęściej w biznesowej historii Bielowickiego pojawia się jednak wieloletni wspólnik i patron biznesmena – Józef Blass.
FBI i „totolotek”
Jak w 2006 roku ujawnił „Puls Biznes”: „komisja ds. loterii stanu Teksas sprawdza, na co poszło 20 mln dolarów, które GTech zapłacił pochodzącemu z Polski Blassowi. Podejrzenie komisji wzbudziło to, że nie ma dowodów potwierdzających wykonaną przez Blassa pracę, a on sam zeznał, że był opłacany m.in. za „monitorowanie” polskiego rządu. Tym monitorowaniem, według Blassa, miało zajmować się dwóch, specjalnie do tego wynajętych Polaków. Z naszych informacji wynika jednak, że pieniądze otrzymały nie dwie, lecz trzy osoby. Jedna z nich pojawia się w aktach śledztwa prowadzonego od 2001 r. przez łódzką prokuraturę.” – czytamy w portalu interia.pl. Śledztwo w tej sprawie prowadziły równolegle FBI i ABW.
Ta historia poprowadziła wtedy dziennikarzy także do Grzegorza Bielowickiego, jako że w biznesowych działaniach Blassa pojawiały się firmy, w których młody wówczas menedżer szlifował swoje biznesowe umiejętności.
„W 1993 r., Euroad przejęła amerykańska spółka Kościuszko Incorporation (KI). Już w czerwcu tego roku była jedynym udziałowcem Euroadu. Co wiemy o KI? To powstała w grudniu 1991 r. spółka z siedzibą w Ohio, której prezesem i właścicielem był Józef Blass. W Polsce reprezentował ją Adam Schaff, do 1968 r. szef szkolenia kadr partyjnych PZPR, odpowiedzialny za „właściwy rozwój” polskiej filozofii i socjologii. Po marcu 1968 r. wykluczony na jakiś czas z PZPR, wrócił w latach 80., po części odzyskując pozycję głównego partyjnego intelektualisty. Dlaczego taki człowiek dostał od Józefa Blassa pełnomocnictwo do inwestycji w imieniu KI na kwotę do 6 mln dolarów? To proste. Adam Schaff to ojciec Ewy Schaff-Blass, żony Józefa.
Prezesem Euroadu od 1998 r. został bowiem Grzegorz Bielowicki, który zastąpił Adama Schaffa w roli polskiego pełnomocnika Blassa. „Kapitał Euroadu (dzięki kolejnym podwyższeniom przekroczył 30 mln zł) kontrolował już nie KI, a jego następca, też kontrolowany przez Józefa Blassa fundusz Polish Investment. W kwietniu 2003 r. sprzedał wszystkie swoje udziały holenderskiemu potentatowi: Vos Logistics. Kwota transakcji nie została podana. Z naszych informacji wynika, że było to około 15 mln euro.” – pisali dziennikarze interii w 2006 roku. – „Formalnym nabywcą akcji Radpolu w 2003 r. była firma Ceramique Polska (CP). W maju 2002 r. założył ją Grzegorz Bielowicki, który objął prawie cały kapitał: 59,5 tys. zł. Symboliczny jeden udział, wart 500 zł, trafił do spółki Kościuszko Leasing. I to właśnie podmioty związane z Józefem Blassem wyłożyły pieniądze na funkcjonowanie ceramicznej spółki.
Podstawowa działalność Grzegorza Bielowickiego w skrócie polega na wynajdywaniu firm, w które warto zainwestować, by pchnąć je w rozwoju i zgarnąć pokaźne zyski” – pisał w czerwcu ub. roku na łamach tygodnika „Sieci” Marek Pyza. „Jeden z jego biznesów znalazł się pod lupą wrocławskiej prokuratury. Chodzi o przymusowy wykup akcji mniejszościowych akcjonariuszy Fam SA przez spółki związane z funduszem THC. 2,5 roku temu postawiono zarzuty przestępstw gospodarczych w tej sprawie – właśnie Bielowieckiemu oraz trzem innym osobom. Jak poinformowała nas Prokuratura Okręgowa we Wrocławiu, jeden z podejrzanych zmarł, we wszczętym w 2018 r. śledztwie przesłuchano do tej pory ponad 100 świadków, do wykonania jest jednak jeszcze wiele czynności, dlatego nie jest możliwe określenie daty zakończenia postępowania”
– informował Pyza, który wspominał też o ustaleniach hazardowej komisji śledczej.
Zajmowała się ona m.in. wątkiem współpracy Totalizatora Sportowego z amerykańską spółką GTech. I choć posłów bardziej interesowały umowy z 2006 r., warto cofnąć się do roku 2001, gdy Totalizator podpisał 10-letnią umowę z GTechem na obsługę systemu online. Po kilku latach sprawą zajęły się ABW i FBI (Federalne Biuro Śledcze przyglądało się hazardowym biznesom GTechu w różnych zakątkach świata). Podejrzenie: korupcja. W czasie przesłuchania przed komisją ds. loterii stanu Teksas stanął wówczas pochodzący z Polski Józef Blass, którego pytano, za jakie konsultacje przy tej transakcji otrzymał od GTech 20 mln dolarów, skoro nie ma żadnych materialnych dowodów na wykonaną przez niego pracę. Blass przyznał, że otrzymał pieniądze za „monitorowanie polskiego rządu”, do czego miał zatrudnić dwóch ludzi. Ich nazwisk jednak nie ujawnił.
Afery z 2001 r. nigdy nie wyjaśniono, ani w Polsce, ani w USA. Gdy trwała, dochodziło do trzęsienia ziemi na najwyższych szczeblach – zmieniali się nie tylko prezesi Totalizatora Sportowego, ale i ministrowie skarbu. Do dziś pozostaje niewiadomą, kto „monitorował polski rząd” na zlecenie Józefa Blassa
– pisał tygodnik „Sieci” w czerwcu 2023 r.
We własnym samolocie
O profesorze Blassie mam jak najlepsze zdanie. Wielokrotnie przekonałem się o najwyższych zasadach, jakimi się kieruje. Mam wrażenie, że sprawa, opisana przez „PB” jest wyraźnie inspirowana i szkoda, że w sposób nieprawdziwy przedstawia tak zasłużonego człowieka. Nie mam żadnych wątpliwości, że profesor Blass nigdy nie podjąłby się jakiegokolwiek nieetycznego działania
— zapewniał dziennikarzy Grzegorz Bielowicki. Józef Blass zmarł w 2020 r.
Bielowicki tak wspomina swoje biznesowe początki w obszernym artykule na jego temat opublikowanym w Pulsie Biznesu w 2018 roku („Gram na boisku, które znam”).
Już wtedy wiedziałem, że nie chcę być korporacyjnym prezesem. Inwestowanie, restrukturyzacja, bycie blisko biznesu — to mnie interesowało. Tym bardziej że udało mi się to z Euroadem — twierdzi Grzegorz Bielowicki. Założył Tar Heel Capital i za pomocą kapitału własnego oraz inwestorów z Północnej Karoliny zaczął szukać firm, których potencjał można było uwolnić. Zaczęli się rozglądać. Przeprowadzili kilka inwestycji. Co ciekawe, jedną z nich (w 2007 r.) był… Euroad (któremu Holendrzy po przejęciu zmienili nazwę na Vos Logistics Polska). W niespełna pięć lat od sprzedaży. Po świetnie funkcjonującej spółce nie było śladu. Firma straciła zaufanie klientów. Stała się de facto bazą tanich kierowców. Grzegorz Bielowicki dowiedział się od swoich byłych pracowników, że VOS chce zamknąć spedycyjną część biznesu. — Zaproponowałem, żeby biznesu nie zamykali, i go kupiliśmy. Znaliśmy branżę i zdiagnozowaliśmy problemy do rozwiązania. Nie bez znaczenia był zespół, który znałem i mogłem na nim polegać — wspomina i z tryumfalnym uśmiechem dodaje, że zapłacił wielokrotnie mniej niż onegdaj Holendrzy jemu.
W ten sposób w portfelu Tar Heel Capital pojawiła się spółka Apreo, czyli część dawnego Euroadu.
Artykuł kończy sympatyczna opowieść o hobby biznesmena, jakim jest latanie. Ma uprawnienia pilota zawodowego, bo jak oznajmił, nie wyobrażał sobie, że za sterami jego własnego samolotu będzie siedział „facet, któremu będzie płacił”.
Cóż… internetowe portfolio Grzegorza Bielowickiego jest pokaźne i nie zawsze buduje tak pozytywny wizerunek dużego biznesu w Polsce. Dziś o nowe publikacje zaczyna dbać doradca premiera, 23-letni Franciszek Bielowicki. Co można o nim wyczytać? Od wczoraj, że jest synem znanego biznesmena, który jest hojnym donatorem Platformy Obywatelskiej.
(bart, mac)/Zespół wGospodarce.pl
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/707381-urodzony-doradca-premiera-historia-nawrocenia-bielowickiego