„Tusk powinien powiedzieć prawdę o zbliżającym się realnym ryzyku i wezwać do zachowania gotowości” - mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl poseł Marcin Ociepa. Były wiceszef MON uważa, że Tusk zarządza dziś nie kryzysem powodziowym, ale „kryzysem wizerunku premiera”. „Podejmuje działania tam, gdzie pojawiają się kamery, które pokazują czyjąś krytyczną wypowiedź” - mówi nam wiceszef klubu PiS i dodaje, że społeczeństwu „należny się rzetelna informacja o zagrożeniu”.
Portal wPolityce.pl: Premier Donald Tusk podtrzymuje swoje słowa z 13 grudnia, że ówczesne prognozy nie były aż tak alarmujące. To kiedy zaczęły być?
Marcin Ociepa: Z całą pewnością wiedzieliśmy, że zbliża się wielka woda dużo wcześniejszej, niż deklaruje to teraz premier Tusk. W mediach społecznościowych pojawiały się mapki hydrologiczne, które wskazywały, że ilość opadów, przy obecnej przepustowości urządzeń hydrotechnicznych, doprowadzi do powodzi. Skoro wiedzieliśmy o tym z tzw. źródeł otwartych, to co dopiero premier, który ma dostęp RCB i wszystkich raportów ostrzegających o zagrożeniach. Jako szeregowy poseł 12 września, poza harmonogramem posiedzenia Sejmu, zaalarmowałem z mównicy o zbliżającym się zagrożeniu. Uznałem, że to jest bardzo ważne. Tym bardziej premier, powinien w tym czasie mobilizować już WOT i wiele innych służb.
W październiku ub.r. Tusk nazwał WOT w wywiadzie dla Polsatu „parawojskiem”. Jako wiceszef MON domagał się pan od niego wtedy przeprosin. Sądzi pan, że w dalszym ciągu tak lekceważąco traktuje żołnierzy WOT?
Jak ktoś, kto WOT nazywał „parawojskiem”, czyli nie rozumiał i nie szanował tych żołnierzy, będzie potrafił nimi zarządzać? Jak ktoś, kto nie szanował OSP, krytykował przekazywanie im sprzętu, doceni ich możliwości oraz będzie nimi zarządzał. Moim zdaniem, widać tu daleko idącą niekompetencję. Cofnęliśmy się do czasów pierwszych rządów Tuska, kiedy ludzie nie mogli liczyć na państwo.
Później jednak państwo polskie musiało się zmierzyć z kilkoma poważnymi kryzysami. Myśli pan, że ludzie nauczeni doświadczeniem oczekują teraz znacznie więcej niż oferuje im Tusk?
Przez 8 lat rządów Zjednoczonej Prawicy mieliśmy szereg kryzysów: pandemia, wojna na Ukrainie i kryzys uchodźczy, wojnę hybrydową na granicy z Białorusią, inflację, kryzys węglowy. Wszędzie tam mieliśmy do czynienia z zarządzaniem kryzysowym na pełną skalę. Pokazaliśmy, że państwo potrafi, jeśli jest dobrze zarządzane, zadbać o ludzi. Tusk w tym czasie nie był w Polsce i tego nie doświadczył. Zatrzymał się na etapie swoich pierwszych rządów i nie rozumie, że ludzie dziś oczekują zarządzania kryzysowego nie tylko na poziomie dużych miast typu Wrocław, ale także w mniejszych miejscowościach. Jako były wiceszef MON uważam, że Tusk nie ma myślenia systemowego, nie opracował mapy potrzeb w sytuacji kryzysowej. Chodzi o potrzeby nie tylko dużych miast. Państwo musi wiedzieć, czy tam jest potrzebna pomoc.
Dlatego podejmuje spóźnione decyzje?
Widzimy, że Tusk stosuje zarządzanie aferami. Podejmuje działania tam, gdzie pojawiają się kamery, które pokazują czyjąś krytyczną wypowiedź. Kiedy nagłaśniane są słowa kogoś, kto powie, że nie ma zarządzania kryzysowego, nagle tam pojawia się wojsko w dużych ilościach i premier łata dziury. To nie jest zarządzanie kryzysem spowodowanym żywiołem, powodzią. To jest zarządzanie kryzysem wizerunku premiera. Nagle pokazuje, że uderza pięścią w stół mówiąc, że tak nie może być i wysyła tam wojsko. Dlaczego tego wojska nie ma w innych ważnych miejscach, właśnie we wsiach Jarnołtówek czy Kopice?
Codziennie widzimy za to transmisję sztabów kryzysowych z udziałem premiera Tuska, a nawet konferencję z WOŚP. Do kogo ten przekaz jest adresowany?
Stając przed kamerami premier Tusk sięga po organizacje pozarządowe, np. WOŚP. Wszystko po to, aby reperować swój wizerunek. Nie rozumiem, dlaczego nie było konferencji prasowej z szefem OSP, czy z naczelnikami ZHP i ZHR, które uczestniczą w akcji pomocowej. Ponieważ Polacy kojarzą WOŚP, to dla piaru premier pokazuje się z Jurkiem Owsiakiem. Tyle, że OSP zarządza tysiącami przeszkolonych osób. Czy oni w ogóle są wciągnięci w system zarządzania, czy uczestniczą w sztabach kryzysowych? Wiem, że niestety nie są. Mniejsze miejscowości są zdane teraz tylko na solidarność międzyludzką. To dobrze, że ona jest, ale tam powinno być działanie państwa polskiego zarządzanego przez premiera.
Za rządów PiS co tydzień zbierał się Rządowy Zespół Zarządzania Kryzysowego. Czy tak było i w tym roku?
Całkowicie leży także współpraca międzyresortowa. Przed powodzią nie organizowano Rządowych Zespołów Zarządzania Kryzysowego, jak to miało miejsce za czasów Zjednoczonej Prawicy. A przecież w takich sytuacjach RZZK to podstawowy instrument premiera, który jest obsługiwany przez RCB. Premier w ogóle nie używał tych instrumentów, a przecież podstawą jest w takich sytuacjach zakładanie czarnego scenariusza. Tusk w imię podtrzymywania swojego wizerunku osoby, która przekazuje tylko dobre wiadomości - tylko tak potrafię wytłumaczyć jego działania - zamiast stawiać na baczność wojewodów i opinię publiczną, to uspokaja. Społeczeństwu, które musi zmierzyć się z nadchodzącym kryzysem, należny się rzetelna informacja. Tusk powinien powiedzieć prawdę o zbliżającym się realnym ryzyku i wezwać do zachowania gotowości. Wojewodowie powinni przekazywać precyzyjne informacje. Niestety mając kontakt z samorządowcami wiem, że oni nie mieli na poziomie gmin żadnych informacji o tym, co się dzieje ze zbiornikami retencyjnymi i czego należy się spodziewać.
Dziękuję za rozmowę.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/706744-ociepa-ludziom-nalezy-sie-rzetelna-informacja-o-zagrozeniu