Nas obowiązują ustawy oraz rozporządzenia, a taki dokument, jak wytyczne, zdaje się nie mieć żadnej mocy prawnej, nie jest wiążący – powiedział PAP dr n. med. Artur Drobniak, prezes Okręgowej Rady Lekarskiej w Warszawie. Dodał, że lekarze obawiają się konsekwencji prawnych w przyszłości.
Dr Drobniak jest ginekologiem, prezesem Okręgowej Rady Lekarskiej w Warszawie, dyrektorem Centralnego Ośrodka Badań Innowacji i Kształcenia Naczelnej Izby Lekarskiej.
PAP: Ze stanowiska Naczelnej Rady Lekarskiej odnoszącego się do wytycznych ministra zdrowia w sprawie przerywania ciąży wynika, że nieco zbulwersowały one środowisko lekarskie. Nie podoba się państwu chociażby to, że minister w ogóle daje wam jakieś wytyczne.
Dr Artur Drobniak: Bardzo się cieszę, że został uczyniony pewien krok w kierunku spełnienia obietnic wyborczych, to znaczy pomocy kobietom w ich trudnej sytuacji. Niemniej nie odbyło się to zgodnie z zasadami prawa, a tego typu dokumenty, jak wytyczne ministra zdrowia, można bardzo łatwo podważyć. Nas obowiązują ustawy oraz rozporządzenia, a taki dokument, jak wytyczne, zdaje się nie mieć żadnej mocy prawnej, nie jest wiążący. Dlatego mamy obawy, że lekarze, którzy będą się do nich stosowali, będą mogli w przyszłości ponieść konsekwencje, które mogą dotknąć także pacjentki.
Porównujecie w stanowisku wytyczne, które dała lekarzom minister Izabela Leszczyna do tych, które minister Adam Bodnar wydał dla prokuratorów.
Prokurator Generalny ma prawo wydawać wytyczne prokuratorom, ponieważ jest to organizacja hierarchiczna i oni są jego podwładnymi. Jeśli chodzi o ministra zdrowia i lekarzy takiej bezpośredniej podwładności nigdy nie było i nie ma i, mam nadzieję, nigdy nie będzie. Dlatego najlepszym rozwiązaniem dla lekarzy różnych specjalności oraz pacjentek byłoby uregulowanie kwestii dotyczących przerywania ciąży za pomocą ustawy, gdyż te wytyczne stawiają w trudnej sytuacji nie tylko ginekologów, ale także lekarzy innych specjalizacji, którzy wydają zalecenia dotyczące przerywania ciąży.
Twierdzicie, że te wytyczne można odbierać jako próbę wywarcia presji na środowisko lekarskie.
Chodzi nam głównie o możliwość karania podmiotów leczniczych poprzez np. obniżanie im kontraktu, w przypadku zwołania konsylium lekarskiego, ale także o nastawianie lekarzy przeciwko sobie. Z wytycznych wynika, że w przypadku wątpliwości co do zasadności przerwania ciąży, nie wolno nam zwołać konsylium, żeby je wyjaśnić. Jesteśmy zobowiązani bezwarunkowo stosować się do wskazań wydanych przez pojedynczego lekarza innej specjalizacji. Lekarze, zgodnie z ustawą dotyczącą zawodu lekarza i lekarza dentysty, mają prawo do zwoływania konsyliów w przypadku wątpliwości i potrzeby konsultacji. W tym wszystkim pamiętajmy, że lekarz wykonujący zabieg przerwania ciąży ponosi za ten zabieg odpowiedzialność, a nie lekarz innej specjalności wydający takie zalecenie.
W jaki sposób można ukarać lekarza za zwołanie konsylium? Nie wyobrażam sobie tego.
Niestety, takie sytuacje, gdy lekarz jest karany finansowo przez podmiot leczniczy mają miejsce, szczególnie wobec lekarzy zatrudnionych na kontrakcie. Wyobrażamy sobie sytuację, w której szpital, ukarany obcięciem kontraktu przez NFZ, stosuje finansowy regres wobec lekarzy, którzy takie konsylium zwołali.
W wytycznych zapisane jest, że wystarczy zaświadczenie od jednego lekarza specjalisty, żeby ginekolog był zobowiązany przerwać ciążę.
To nic dziwnego, że tego typu dokumenty są wykorzystywane także przy innych procedurach, na przykład przy wykonywaniu cięcia cesarskiego. Tego typu zaświadczenia są wydawane przez lekarzy innych specjalności, ale i tak finalnie muszą zostać zaakceptowane przez lekarza ginekologa, który wykonuje zabieg. W myśl przepisów prawa, to on ponosi odpowiedzialność za zabieg i dlatego ma prawo mieć wątpliwości i zwoływać konsylium lekarskie lub zaciągnąć opinii innego specjalisty.
Wyobraźmy sobie taką sytuację: przychodzi pacjentka w ósmym miesiącu ciąży do ginekologa z zaświadczeniem od lekarza psychiatry, w którym jest zalecenie wykonania terminacji ciąży z powodu depresji.
Określenie terminacja jest tu słowem niewłaściwym. Myślę, że żaden ginekolog nie podjąłby się wykonania takiego zabiegu w tej sytuacji, gdyż taki płód jest zdolny do przeżycia i nie wyobrażam sobie, że mielibyśmy go wewnątrzmacicznie uśmiercić. Skutkiem przerwania ciąży w 8 miesiącu jest poród przedwczesny i wcześniactwo urodzonego dziecka. Takie dziecko żyje, często ma się dobrze i pozostaje pod opieką neonatologów, którzy chronią je przed powikłaniami wcześniactwa. To są wątpliwości, przed jakimi stają kierownicy klinik czy oddziałów ginekologicznych: co zrobić w sytuacji, gdy zgłosi się pacjentka w ciąży ze zdrowym dzieckiem pomiędzy 22 a 40 tygodniem ciąży i będą musieli tę ciążę przerwać…
No i jakie będą dalsze losy tego dziecka?
Nie potrafię udzielić precyzyjnej odpowiedzi na to pytanie. Taka sytuacja rodzi wiele pytań odnośnie do odpowiedzialności za dziecko po porodzie. Osoby piszące te wytyczne chyba nie do końca je przemyślały w aspekcie braku wyznaczenia ram związanych z wiekiem ciąży. W myśl tych wytycznych możemy przerywać ciążę na każdym jej etapie, zarówno tym, kiedy dziecko nie ma zdolności przeżycia, czyli poniżej 22 tygodni, jak i tym, kiedy je ma i nie możemy mu jej odbierać.
Kolejna wątpliwość, którą wysuwacie: brak zamkniętego katalogu wskazań do przerwania ciąży. Wręcz podkreśla się, że mogą to być zagrożenia zarówno dotyczące zdrowia fizycznego, jak i psychicznego.
Moim zdaniem zarówno choroby psychiczne jak i somatyczne powinno się traktować z jednakową uwagą. Dała pani przykład kobiety chorej na depresję, to jest poważna choroba, ale można ją skutecznie leczyć, także podczas ciąży. Uważam, że obowiązkiem lekarza – ginekologa, położnika, psychiatry i wszystkich innych lekarzy - jest podjęcie próby leczenia ciężarnej, często w porozumieniu z lekarzami innych specjalności, co staje w sprzeczności z wymienianym wcześniej zakazem zwoływania konsyliów. Decyzja o przerwaniu ciąży powinna być podjęta dopiero, kiedy wyczerpują się inne możliwości terapeutyczne, a zagrożenie dla zdrowia i życia matki nadal występuje. Oczywiście nie mówię tu o sytuacjach nagłych, ze wskazań niepołożniczych, kiedy jest zagrożone życie kobiety - taką ciążę natychmiast kończymy, nie ma co do tego wątpliwości.
Wspominał pan o konsekwencjach, które mogą w przyszłości dotknąć lekarzy i ich pacjentki. Czy miał pan na myśli tylko to, że specjaliści mogą zostać obciążeni finansowo?
Nie. Zdaniem wielu lekarzy wytyczne nie mają bezpośredniej mocy prawnej jak ustawa i rozporządzenie i są wskazówkami do interpretacji ustawy. Musimy więc brać pod uwagę, że w przypadku zmiany sytuacji politycznej, taka interpretacja i wytyczne zostaną uznane za dokument bez mocy prawnej, a kobieta i lekarze biorący udział w przerwaniu ciąży mogą wtedy ponieść konsekwencje prawne. Dlatego jednoznacznie, jako Naczelna Rada Lekarska, opowiadamy się za zmianą ustawy dotyczącej przerywania ciąży a nie wydawaniem wytycznych.
Z ust pewnego lekarza padły słowa, że wytyczne dotyczące przerywania ciąży jeszcze szerzej otworzą wrota do czegoś, co nazwał „aborcjomatami”, czyli do lewych zaświadczeń lekarskich, które i tak już funkcjonowały na rynku. Ponoć koszt takiego zaświadczenia to 250 zł.
Uważam, że wydawanie tak poważnych decyzji terapeutycznych bądź leczniczych przez internet, bez znajomości pacjenta, bez normalnie przeprowadzonej konsultacji jest niedopuszczalne. Pani ministra zdrowia w swoich wypowiedziach zapewniała środowisko, że w tym przypadku takie dokumenty (wydawane w tzw. receptomacie czy innym zaświadczeniomacie) nie powinny być honorowane przez podmioty lecznicze i lekarzy. Wydaje się niemożliwym do zweryfikowania, czy lekarz, który podpisał się pod takim dokumentem, wydał je po przebadaniu pacjenta czy w inny, budzący zastrzeżenia sposób. Przy tak poważnej decyzji pacjent powinien być dokładnie oceniony podczas badania stacjonarnego.
Rozmawiała: Mira Suchodolska (PAP)
tkwl/PAP
CZYTAJ TAKŻE:
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/706043-i-co-teraz-prezes-orl-punktuje-wytyczne-ws-aborcji