„Doszliśmy do punktu, w którym przestrzeganie prawa jest zbrodnią przeciwko praworządności. Jakkolwiek absurdalnie to brzmi, słyszymy od premiera, że on w imię praworządności, chcąc ją przywrócić, nie zawaha się łamać prawa” - powiedział w programie „Magazyn wPolsce24” prof. Aleksander Stępkowski, rzecznik Sądu Najwyższego.
Na antenie telewizji wPolsce24 redaktor Aleksandra Jakubowska zapytała swojego gościa, rzecznika Sądu Najwyższego, czy oprócz oświadczenia I prezes tego sądu będą kierowane także pisma do instytucji międzynarodowych.
Bardziej w tym kontekście interesują nas instytucje Rady Europy. Są to instytucje, które zabierały do tej pory głos w trosce o stan praworządności i niezależność sądownictwa w Polsce i liczymy, że w dalszym ciągu ten głos będą zajmować. Tym bardziej, że wydaje się, że powodów jest znacznie więcej, niźli mniej
— powiedział prof. Aleksander Stępkowski, rzecznik Sądu Najwyższego
Liczymy też, ponieważ cały czas trwa wszczęta w 2020 r. procedura monitoringu względem Polski w Zgromadzeniu Parlamentarnym Rady Europy, to to, co się dzieje teraz, w tych dniach, zasługuje na baczną uwagę Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy
— dodał.
„Przestrzeganie prawa jest zbrodnią przeciwko praworządności”
Prowadząca zwróciła uwagę, że MS przygotowało projekt ustawy ws. ładu konstytucyjnego w sądownictwie. Znalazł się tam zapis m.in. dotyczący obligatoryjnych dyscyplinarek. Czy sędziowie mają być karani za to, że wykonują swoją pracę.
Doszliśmy do punktu, w którym przestrzeganie prawa jest zbrodnią przeciwko praworządności. Jakkolwiek absurdalnie to brzmi, słyszymy od premiera, że on w imię praworządności, chcąc ją przywrócić, nie zawaha się łamać prawa
— przypomniał Stępkowski.
Byłoby to śmieszne, gdyby nie było tragiczne. Gdybyśmy nie mieli do czynienia rzeczywiście z szykanowaniem sędziów, próbą ich zastraszania. Powiedzmy, że tych wydarzeń bieżących nie można rozpatrywać w oderwaniu od tego, co dzieje się na przestrzeni ostatnich lat w Polsce, w polskim wymiarze sprawiedliwości
— dodał.
W pewnym sensie dla społeczeństwa jest to ogromna lekcja, bo przecież przed rokiem 2016 czy 2017 społeczeństwo niespecjalnie zdawało sobie sprawę z tego, że istnieje coś takiego jak Krajowa Rada Sądownictwa. Nagle okazało się, że taki organ istnieje i że można zainteresować się tym, co się dzieje podczas obrad tego organu, ponieważ wprowadzono zasadę transparencji prac w KRS, czego do tej pory nie było. A tam podejmowano niezwykle istotne decyzje co do tego, kto będzie sędzią, kto będzie rozstrzygał spory między obywatelami, kto awansuje również
— podkreślił.
Nagle okazało się, że ten organ został w jakiś sposób skolonizowany przez pewne środowisko, które postanowiło gwałtownie walczyć o swoją władzę. To kolejna lekcja demokracji dla społeczeństwa – że władza sądownicza to również jest władza, o którą toczy się walka. Może na nieco innych zasadach, ale tylko nieco innych, bo potrafi być równie brutalna
— zwrócił uwagę.
Jako sędziowie czerpiemy swoją legitymację przede wszystkim z aktu powołania prezydenckiego. Prezydent, który jest głową państwa i najwyższym przedstawicielem Rzeczpospolitej, który dysponuje najsilniejszym mandatem demokratycznym, my z tego aktu powołania prezydenckiego czerpiemy naszą legitymizację
— powiedział.
Drugim filarem tej legitymizacji jest stosowanie prawa, czyli fakt, że nie orzekamy według własnego widzimisię, tylko stosujemy demokratycznie uchwalane prawo. Niestety, okazuje się, że prawo demokratycznie uchwalone można lekceważyć, a prerogatywy prezydenta i akt jego nominacji można relatywizować, mówiąc: „Niby powołał, ale z tym powołaniem to jeszcze różnie może być”
— dodał prof. Stępkowski.
Spór o KRS i „neo-sędziów”
Aleksandra Jakubowska zapytała także gościa programu „Magazyn wPolsce24” o źródło sporu w środowisku sędziowskim.
Cały spór dotyczy sposobu skonstruowania Krajowej Rady Sądownictwa. Ten sposób jest określony konstytucją, która przesądza, że dwie trzecie składu KRS stanowią sędziowie. Pytanie brzmi jednak, skąd ci sędziowie się biorą. Do tej pory byli wybierani przez zgromadzenia sędziów poszczególnych szczebli sądownictwa. W praktyce oznaczało to, że te wyższe sądy – apelacyjne czy okręgowe, dominowały jeśli chodzi o wybór członków Krajowej Rady Sądownictwa. Natomiast sędziowie sądów rejonowych – najliczniejsza grupa – byli pozbawieni jakiegokolwiek wpływu
— powiedział Aleksander Stępkowski.
Zmiana, która weszła w życie od 2018 r., sprawiła, że tych sędziów wybiera parlament spośród kandydatów, którzy będą dysponowali odpowiednim poparciem, czy to ze strony innych sędziów, czy też odpowiednio dużej grupy obywateli
— dodał.
Największy problem wśród sędziów, można powiedzieć, że ci nowi sędziowie, nazywani obraźliwie „neo-sędziami”, nie posiadają „namaszczenia”. W Sądzie Najwyższym mamy do czynienia z bardzo ostrym podziałem między tymi sędziami sprzed reformy i powołanymi już po reformie. Z identyczną sytuacją mamy do czynienia w NSA, tylko że tam orzekają zarówno „starzy”, jak i „nowi” sędziowie, orzekają wspólnie, w składach mieszanych. I tam nie ma problemu, tam się okazuje, że to wszystko działa. Rada Europy nie zgłasza zastrzeżeń, Unia Europejska nie zgłasza zastrzeżeń, natomiast, mimo że mamy do czynienia z tymi samymi zasadami funkcjonowania sędziów, w Sądzie Najwyższym jest ogromny problem, przede wszystkim ze względu na taki stanowczy, gwałtowny, można powiedzieć, że również agresywny sposób artykułowania swoich racji, ale też roszczeń przez tych sędziów, którzy byli powołani na dotychczasowych, wcześniejszych zasadach
— zwrócił uwagę.
jj/Telewizja wPolsce24
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/705891-stepkowski-przestrzeganie-prawa-jest-dzis-zbrodnia