W proponowanych rozwiązaniach dotyczących sędziów chodzi o to, by ci, którzy od 2018 r. przeszli wadliwy proces nominacji, ale w żaden sposób nie podważyli zasad etyki, mogli jak najszybciej „wyczyścić” swój status - tłumaczył dziś w Sejmie wiceminister sprawiedliwości Dariusz Mazur.
Posłowie PiS pytali w Sejmie o zapowiedź weryfikacji sędziów, nominowanych przez KRS od 2018 r., poprzez składanie przez nich tzw. „czynnego żalu”, domagając się podstawy prawnej, która umożliwia takie działanie.
Skąd u premiera i ministra sprawiedliwości takie pomysły, rodem z głębokiej komuny? To uwłaczające nie tyko sędziom, ale przecież i nam, obywatelom
— mówiła posłanka Maria Koc.
Koślawe tłumaczenia
Wiceszef MS Dariusz Mazur, odpowiadając na pytanie, przyznał, że choć - tak jak podnosili posłowie PiS - sędziowie co do zasady są nieusuwalni, to proces ich powoływania od 2018 r. obarczony był wadą. Podkreślił przy tym, że tzw. „czynny żal”, jak potocznie nazywa się się zaproponowane przez MS rozwiązanie, „nie jest nazwą najszczęśliwszą”.
Chodzi o to, żeby sędziowie, którzy przeszli wadliwy proces nominacji (przed KRS - PAP), ale w żaden inny sposób nie podważyli zasad etyki sędziowskiej (…) mogli jak najszybciej „wyczyścić” swój status
— powiedział.
„Czynny żal” w rzeczywistości ma być deklaracją dobrowolnego powrotu na poprzednie stanowisko, deklaracją gotowości zrobienia „kroku wstecz”, i niczym więcej. To ma umożliwić sędziemu, po pierwsze, pozostanie na delegacji w tym sądzie, w którym w danej chwili orzeka, po drugie - natychmiastową możliwość startowania w konkursach przed właściwie ukształtowaną KRS na równych prawach z innymi osobami, które będą w tych konkursach startowały, a po trzecie - zakończenie jakichkolwiek procedur dyscyplinarnych
— wyliczył wiceminister.
Bodnar dzieli sędziów
Podstawowe założenia rozwiązań odnoszących się do m.in. do statusu „wadliwie powołanych sędziów” w okresie od 2018 r. minister sprawiedliwości Adam Bodnar wraz z premierem Donaldem Tuskiem przedstawili na konferencji prasowej 6 września.
Minister sprawiedliwości, omawiając założenia projektu przygotowanego przez resort wspólnie z Komisję Kodyfikacyjną Ustroju Sądownictwa i Prokuratury, mówił m.in, że najważniejsze w nim jest „uznanie, że spośród sędziów powołanych po 2018 roku mamy trzy grupy”. Pierwsza grupa to „osoby, które niespecjalnie miały wybór”, „zrobiły asesurę i nie miały do wyboru innej Krajowej Rady Sądownictwa, zostały poddane ocenie KRS i zostały sędziami”.
Jednak mamy grupę osób, które zdecydowały się na awans po 2018 roku
— podkreślił Bodnar, dodając że w tym przypadku zostaną wyszczególnione dwie grupy.
Jedna - to osoby, które łączy tzw. wspólne przedsięwzięcie - brały udział w budowie porządku niedemokratycznego w Polsce: „zostawali prezesami sądów, rzecznikami dyscyplinarnymi, przewodniczącymi wydziałów, zasiadali w SN
— mówił.
Te osoby po trzech miesiącach od wejścia w życie ustawy wracają na wcześniej zajmowane stanowisko.
Z kolei ostatnia grupa to „osoby, które dostały ten awans, ale tylko dlatego, że miały nieprzepartą wolę awansowania w strukturze sądownictwa”.
W tym przypadku przewidujemy wprowadzenie instytucji „czynnego żalu”. Jeśli złożą oświadczenie i powiedzą, że to był ich błąd życiowy, to dobrowolnie wracają do sądu, w którym wcześniej orzekali, ale w stosunku do nich nic więcej się nie dzieje (…) W pewnym sensie uznajemy ich, że są rozgrzeszeni
— powiedział Bodnar.
W 2018 r. weszły w życie przepisy, uchwalone za rządów PiS, które zmieniły procedurę wyboru 15 sędziów - członków KRS. Wcześniej wybierały ich środowiska sędziowskie, a od 2018 r. - Sejm. Wywołało to krytykę części środowiska prawniczego oraz ówczesnej opozycji, a także otworzyło dyskusję na temat statusu sędziów nominowanych przez tak ukształtowaną KRS.
CZYTAJ TEŻ:
maz/PAP
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/705882-chaos-mazur-czynny-zal-nie-jest-nazwa-najszczesliwsza