Wypowiedź prezydenta Andrzeja Dudy podczas wspólnej konferencji z litewskim przywódcą Gitanasem Nausedą na temat umowy polskiej SKW z rosyjską FSB z czasów pierwszych rządów Donalda Tuska wywołały wśród zwolenników obecnej władzy ogromne oburzenie, mimo iż sami regularnie dyskredytowali polskie służby w okresie rządów PiS. Do chóru oburzonych dołączył gen. Stanisław Koziej, szef BBN za prezydentury Bronisława Komorowskiego.
Choć w 2022 r. to właśnie Andrzej Duda i Gitanas Nauseda towarzyszyli ukraińskiemu przywódcy Wołodymyrowi Zełenskiemu niemalże do ostatnich chwil przed pełnoskalową rosyjską agresją na Ukrainę, uśmiechnięci Polacy (z których zdecydowana większość jeszcze 10 lat temu pokrzykiwała, że Jarosław Kaczyński to rusofob, którego nie wolno dopuścić do władzy, bo będzie tylko drażnił pana Putina i w końcu wywoła wojnę z Rosją. Ci sami ludzie dopiero po 24 lutego 2022 r. obudzili się, że Putin to zbrodniarz wojenny i morderca) sugerują dziś, że słowa prezydenta Dudy wypowiedziane 5 września w Lublinie, podczas konferencji z Nausedą, są na rękę… Rosji.
O ile pamiętam, w 2012 roku została zawarta umowa pomiędzy SKW a FSB, jeżeli chodzi o współpracę. To było za czasów rządów premiera Donalda Tuska i pan premier wyraził na to zgodę. Czyżby ta współpraca między służbami rosyjskimi a polskimi pod rządami Donalda Tuska nadal była kontynuowana? Bo tak to wygląda
— w taki sposób Duda odpowiedział na pytanie dziennikarki Telewizji wPolsce24 Żakliny Skowrońskiej, dotyczące rosyjskiego szpiega Pablo Gonzaleza vel Pawła Rubcowa, któremu przed odesłaniem do Rosji w ramach wymiany więźniów bodnarowska prokuratura udostępniła akta.
Koziej o „friendly fire”, Waszczykowski odpowiada
Umowa SKW z FSB z 2012 r. nie jest żadną tajemnicą. Nie jest też, jak chciałby Bartosz Wieliński z „Gazety Wyborczej” (tej samej, która niespełna rok po agresji Rosji na Gruzję publikowała na swoich łamach… list Putina do Polaków, ale już w 2022 r., po tym jak reżim Putina rozpoczął pełnoskalowy atak na Ukrainę, a w Polsce znajdowały schronienie miliony Ukraińców, z jej okładki gen. Pytel - ten od umowy SKW z FSB - krzyczał: „Rosja już tu jest!”) „pisowską teorią spiskową”. Za rządów PiS ówczesna opozycja dyskredytowała polskie służby na każdym kroku - chociażby w kontekście kryzysu migracyjnego na granicy z Białorusią. Nie mając żadnych dowodów, oprócz publikacji takich sezonowych „ekspertów” od Rosji jak Tomasz Piątek czy Grzegorz Rzeczkowski, na współpracę pomiędzy rządem PiS a Rosją, co najmniej od roku 2022, a ze szczególną intensywnością od 2023, insynuowała tego rodzaju powiązania. Dziś, kiedy prezydent Duda mówi o czymś bardzo dobrze udokumentowanym, odzywa się chór oburzonych, chór tropicieli „ruskich agentów”, którzy zaledwie kilkanaście, a nawet jeszcze kilka lat temu, zanosili się rechotem, kiedy ktokolwiek z polityków PiS mówił o zagrożeniu ze strony Rosji.
Do chóru dołączył gen. Stanisław Koziej, szef BBN za prezydentury Bronisława Komorowskiego, do którego przylgnął przydomek „Szogun”, ale przylgnąć powinno bardziej coś innego.
Każde wojsko po prostu musi swoje mechanizmy trenować. Rosjanie ćwiczą, nie można się oburzać, że ćwiczą, bo inaczej byśmy się oburzali, że w ogóle mają wojsko. My powinniśmy również ćwiczyć
— w taki sposób komentował wspólne manewry Zapad2013, podczas których Rosja i Białoruś miały ćwiczyć przy polskiej granicy „prewencyjny atak atomowy na Warszawę”.
To był jeden z najgorszych błędów prezydenta. To już nie tylko przejęzyczenie, niezręczność,niefortunna wypowiedź…To uderzenie z najmniej spodziewanej,bo własnej,strony,coś nawet gorszego niż typowy „friendly fire”,w polskie służby specjalne walczące z rosyjską agresją hybrydową
— w taki sposób gen. Koziej skomentował na platformie X wypowiedź prezydenta Andrzeja Dudy w Lublinie.
Na komentarz odpowiedział były europoseł PiS, w latach 2015-2018 szef polskiej dyplomacji, Witold Waszczykowski.
Chciałbym jednak przypomnieć, iż zanim służby polskie podpisały porozumienie o współpracy z Rosjanami, za zgodą Tuska, współpracę BBN z Patruszewem nawiązał Stanisław Koziej. I to był jeden z całej serii błędów prezydenta Komorowskiego i rządu Tuska
— napisał.
Co na to gen. Koziej? Choć nie jest członkiem Platformy Obywatelskiej, to jednak poszedł w manipulacje, których nie powstydziłyby się najtęższe głowy tego ugrupowania.
Witold,bo jesteśmy po imieniu,nie wydziwiaj. Taka intencja, moim zdaniem w tamtym czasie słuszna,pozostała w BBN po Tobie i gdybyś Ty poleciał z prezydentem L.Kaczyńskim na Dzień Zwycięstwa do Moskwy,też rozmawiałbyś z Patruszewem,bo on był odpowiednikiem szefa BBN. Powiesz,że nie?
— napisał.
Nigdy w kancelarii śp Prezydenta Lecha Kaczyńskiego, ani w BBN nie było planów nawiązania współpracy z rosyjskimi służbami bezpieczeństwa. Nie było też planów wyjazdu do Moskwy w maju. Prezydent miał polecieć do USA i tam na spotkaniu z Polonią wspomnieć o planach na reelekcję
— odparł Witold Waszczykowski.
Gen. Koziej kontynuuje popisy akrobatyczne
Na ten wpis Koziej nie odpowiedział, ale za to… brnął w dyskusję z innymi internautami, dalej przy tej okazji manipulując.
To przed agresją Rosji na Ukrainę. Wtedy, w okresie pozimnowojennym, wszyscy, włącznie z prezydentem L.Kaczyńskim,który nawet wybierał się na paradę zwycięstwa do Moskwy i J.Kaczyńskim przemawiającym do braci Rosjan,taką politykę realizowali. Zresztą jak wszystkie państwa Zachodu
— w taki sposób gen. Koziej bronił wypowiedzi Donalda Tuska „Chcemy dialogu z Rosją. Taką, jaką ona jest”.
Co do przemowy Jarosława Kaczyńskiego do braci Rosjan, to w kampanii wyborczej w 2010 r. prezesa PiS od czci i wiary odsądzali za to zarówno ubiegający się o prezydenturę i pełniący tymczasowo obowiązki głowy państwa po śmierci śp. prezydenta Lecha Kaczyńskiego w Katastrofie Smoleńskiej Bronisław Komorowski, jak i Andrzej Halicki, wtedy szef sejmowej komisji spraw zagranicznych. I to bynajmniej nie dlatego, że żadnego zbliżenia z Rosją nie chcieli.
Mam wrażenie wielkiego fałszu i nieszczerego przekazu. Tak naprawdę to przekaz wyborczy skierowany do Polaków
— mówił Halicki w TOK FM, komentując odezwę Jarosława Kaczyńskiego do Rosjan. Zarzucał prezesowi PiS także to, że w czasie, gdy pełnił urząd premiera, nie dochodziło do spotkań rządów Polski i Rosji, a co więcej - że Jarosławowi Kaczyńskiemu nie odpowiadał przyjazd Putina na rocznicę wybuchu II wojny światowej.
Wtedy Jarosław Kaczyński pytał, po co on tu przyjeżdża, że reprezentuje nacjonalizm rosyjski i jego obecność w Polsce to skandal
— denerwował się Halicki.
Jeżeli pan uważa, że wszyscy zapomnieli o jego rusofobicznej postawie oraz o tym, jak wiele złego zrobił dla stosunków polsko-rosyjskich, to mamy różnicę zdań. Ja uważam, że Polacy mają pamięć dłuższą niż kampania wyborcza. Ponadto od tego, co prezes PiS mówi, ważniejsze jest to, co on robi. Ciekawe, czy on rzeczywiście zechce się teraz włączyć w pojednanie polsko-rosyjskie
— mówił z kolei Komorowski w wywiadzie dla „Polski The Times”.
Trzeba przyznać, że gen. Stanisław Koziej, mimo pięknego wieku 81 lat, jest całkiem niezły w akrobatyce. Może i tylko słownej, może i tylko dotyczącej interpretacji faktu, ale jednak! Szkoda tylko, że odwołuje się do osób już nieżyjących, które nie mogą się bronić. O tyle dobrze, że są ludzie, którzy tamten czas pamiętają.
jj/X
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/705471-koziej-uderza-w-sp-l-kaczynskiego-waszczykowski-odpowiada