Napisano o tym wiele słów, ale i tak trzeba w nieskończoność powtarzać. Niemalże jak Katon o Kartaginie: poza tym sądzę, że ktoś kto stosuje oraz aprobuje osiem gwiazdek jest skończonym chamem i prostakiem. Trzeba to powtarzać i zaświadczać, aby knajackie chamstwo i wulgarność nie uzyskały statusu normy
Osiem gwiazdek w formie śpiewanej stało się hymnem elity młodzieży liberalnej. A nawet więcej – jej manifestem politycznym, wyznaniem wiary i ofertą. Z pełnym błogosławieństwem lidera oraz guru całego ruchu, czyli Donalda Tuska. On przecież chwilową konsternację wynikłą z ujawnienia nagrań z Campusu przeciął pouczeniem, że śpiewać każdy może, bo inaczej się udusi. A potem dowiedzieliśmy się też, że jest to „dorobek kulturowy”, jak raczył stwierdzić poseł, doktor nauk prawnych i nauczyciel akademicki Krzysztof Śmiszek.
A ostatnio mieliśmy występ w telewizji Polsat posła KO Witolda Zembaczyńskiego, który chwali się, że samochód ma oklejony ośmioma gwiazdkami. Bez cienia wstydu deklarował, że
Oczywiście, osiem gwiazdek w sercu, w samochodzie, osiem gwiazdek jako leitmotiv mojej działalności politycznej i to się nie zmieni, dopóki PiS będzie PiS-em. To ten symbol popkultury i buntu przeciwko tłamszeniu praw kobiet, buntu przeciwko niszczeniu praworządności, złodziejstwu.
Dalej opowiadał z podobną dumą, że często spotyka ludzi z takimi tatuażami i „przybija piątki” z nimi.
Proszę mi nie wmawiać, że ten bluzg, który powstał w wyniku protestu jest wielkim grzechem. Nie jest. To jest naturalna emocja, do której wszyscy ludzie mają prawo. Ja się tego nie wstydzę.
Opowiadał to człowiek, który nie wywodzi się z marginesu społecznego. Wręcz przeciwnie – poseł trzech kadencji. Dziecko elit, bo ojciec był wojewodą, prezydentem dużego miasta, również parlamentarzystą. Zatem człowiek ze szczytów hierarchii społecznej propaguje maksymalnie wulgarną i knajacką formę przemocy werbalnej. Stosuje język nienawiści – używając tak lubianej przez liberałów i lewicę kategorii. Propaguje kryminalny bluzg, będący wezwaniem do więziennego homoseksualnego gwałtu.
Żyjemy w rzeczywistości, że ludzie elit politycznych, gospodarczych, medialnych, a także artystycznych, czyli ci, o których mówi się, że to ludzie nomen omen kultury, postępują wbrew deklarowanym wartościom. Bo to oni non stop powtarzają hasła i frazesy o tolerancji, demokracji, inkluzywności, walce z nienawiścią itp. itd. Pogardzane przez nich doły społeczne są przy tych samozwańczych elitach wzorcem Wersalu, kultury i dobrego smaku. Radiomaryjne „moherowe berety” to ludzie bez porównania ubożsi, często słabiej wykształceni, ale taktowni i kulturowo niezdolni do tego, aby odpowiedzieć bluzgiem na bluzg. Mentalnie niezdolni do nienawiści, szczególnie wyrażanej w tak wulgarny sposób.
Niby to wszystko wiemy i uważamy za oczywistość, ale ciągle trzeba powtarzać, że te elity i ich król są nadzy. Czują się oni tak niepewnie, mają tak niskie poczucie własnej wartości, że muszą skrywać to pychą i pogardą wobec tych, którzy znajdują się niżej w hierarchii społecznej. Cały czas żyją w strachu, że mogą utracić swoją uprzywilejowaną pozycję. Demokratami są tylko w deklaracjach, bo bez przerwy paraliżuje ich obawa przed awansem ludzi spoza ich kręgu, spoza Warszawki i Krakówka.
To jest powód nienawiści dla każdej siły, która uchyla drzwi tym ze społecznych dołów. Potężny mechanizm, którym Donald Tusk mobilizuje swoich wyborców i sponsorów.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/705030-tusk-nie-istnieje-bez-osmiu-gwiazdek