„Prokuratura od trzech lat nie może znaleźć hakerów, którzy dokonali przestępstwa, włamując się na skrzynkę moją oraz innych polityków (…). Za to - według moich adwokatów - jak widać ktoś ciężko pracuje na rzecz znalezienia jakichkolwiek maili, które mogłyby mnie w jakiejkolwiek sprawie obciążyć. Nie zaskakuje mnie to ponieważ jest to typowe działanie dla ludzi o ubeckiej mentalności” - napisał na platformie X Michał Dworczyk, europoseł PiS, były szef KPRM. Polityk odniósł się w ten sposób do artykułu „Gazety Wyborczej” na temat ataku hakerskiego na jego skrzynkę mailową.
Ci, którzy dziś najgłośniej krzyczą „PiS to Rosja” (mimo że to, co wyprawiali politycy Koalicji Obywatelskiej w sprawie subwencji dla PiS, m.in. naciski na PKW, śmiało można skwitować zdaniem „Putin i Łukaszenka lubią to”) jeszcze w 2021 r. z wypiekami na twarzy wymachiwali kolejnymi mailami, które rzekomo wyciekły ze skrzynki mailowej Michała Dworczyka. Kiedy politycy PiS, na czele z samym zainteresowanym, wówczas szefem KPRM, ostrzegali, że materiały pochodzą z ataku hakerskiego (atakujący byli najprawdopodobniej powiązani ze służbami specjalnymi Moskwy i Mińska), dzisiejsi „eksperci od polityki wschodniej” (ekspertami zostali 24 lutego 2022, kiedy to ostatecznie dotarło do nich, że Putin to zbrodniarz i morderca), „tropiciele ruskich agentów” (szczególnie tam, gdzie ich nie ma) i gorliwi wyznawcy Tomasza Piątka wybuchali śmiechem.
Co z tą Poufną Rozmową?
W ramach zemsty politycznej Koalicji 13 Grudnia na PiS i igrzysk polegających na „ujawnianiu” kolejnych „zorganizowanych grup przestępczych” w istniejących od lat instytucjach państwowych i złożonych z ministrów, księży i urzędniczek, prorządowe media zabrały się tym razem za europosła Michała Dworczyka.
Do przestępstwa przekroczenia uprawnień śledczy chcą dołożyć Dworczykowi zarzut „utrudnianie postępowania mającego polegać na pomaganiu sprawcy ataku hakerskiego w uniknięciu odpowiedzialności karnej w ten sposób, że po zgłoszeniu zaistnienia tego zdarzenia Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego polecił ustalonej osobie trwale wykasować z prywatnej skrzynki mailowej m.in. przychodzące maile pishingowe, metadane związane z otwarciem maili pishingowych i linków lub plików w nich zawartych. Skutkiem takiego działania było zniszczenie danych stanowiących istotny dowód dla ustalenia okoliczności i sprawcy przestępstwa”
— pisze na łamach „GW” Wojciech Czuchnowski.
Sprawa od początku – czyli od wybuchu afery mailowej - była ewidentna. I tylko fakt, że za rządów PiS prokuratura miała tu związane ręce, sprawił, że Dworczyk już wcześniej nie dostał zarzutów. Musiałyby one objąć zresztą nie tylko Dworczyka, ale całą ekipę związaną z Morawieckim. W korespondencji ujawnianej już czwarty rok przez różne wcielenia Poufnej Rozmowy (blokowana przez służby zmieniała domeny, dalej nie wiadomo, kto za nią stoi) widać, że nawet jeśli urzędnicy KPRM lub ministrowie wysyłali maile ze skrzynek służbowych, to Dworczyk i Morawiecki i tak przekazywali je dalej (np. do grupy doradców) kanałem prywatnym. Jak się później okazało, Dworczyk w przypadku swojego konta na WP.pl nie korzystał nawet z tych zabezpieczeń, jakie oferował operator domeny (czyli np. podwójnego weryfikowania)
— przekonuje dziennikarz. Najciekawiej brzmi fragment o tym, że „nie wiadomo, kto” stoi za Poufną Rozmową (i dlatego „Wyborcza” przez ostatnie trzy lata radośnie powielała różne „wycieki”, mimo iż „nadal nie wiadomo, kto za nią [Poufną Rozmową] stoi”. Skoro była blokowana przez służby, to wydaje się, że można domniemywać, kto.
Rząd forsował narrację, że do poczty włamali się Rosjanie”
Czuchnowski jednocześnie utrzymuje, że treść zarzutów kierowanych wobec Dworczyka „ostatecznie potwierdza prawdziwość danych publikowanych przez Poufną Rozmowę”.
To może znaczyć, że – tak jak pisaliśmy w „Wyborczej” – do konta Dworczyka miała dostęp związana z nim osoba, która skopiowała pocztę lub przez nieostrożność dopuściła do włamania na skrzynkę. Dworczyk chciał to przed ABW ukryć, a rząd forsował narrację, że do poczty włamali się Rosjanie
— oczywiście całkiem nieprawdopodobną narrację, bo po co Rosjanie mieliby jakkolwiek atakować Polskę, to przecież nie mieści się w głowie, to paranoja rusofobicznego PiS-u.
Dworczyk punktuje Czuchnowskiego
„Rewelacje” Czuchnowskiego skomentował w obszernym wpisie na platformie X europoseł Michał Dworczyk.
W odpowiedzi na dzisiejszy paszkwil GW dotyczący włamania m.in. na moją skrzynkę mailową oświadczam:
Po ujawnieniu ataku hakerskiego na moją skrzynkę mailową od razu zgłosiłem ten fakt szefowi ABW. Następnego dnia funkcjonariusze ABW zgrali z mojej poczty maile o charakterze phishingowym, a jednocześnie starali się odzyskać kontrolę nad skrzynką. Kolejnego dnia okazało się, że hakerzy są wciąż aktywni. Ze skrzynki zaczęto wysyłać obsceniczne wiadomości
— czytamy we wpisie byłego szefa KPRM.
Dworczyk dodaje, że kiedy po dwóch dniach funkcjonariusze i informatycy nie byli w stanie odzyskać kontroli nad skrzynką mailową, polecił przygotowanie kopii binarnej zawartości, jak również usunięcie materiałów z serwerów WP.
Kopia binarna z zawartością mojej skrzynki trafiła do prokuratury. Nie kasowałem ani nie polecałem kasować żadnych maili. Od początku współpracowałem z funkcjonariuszami ABW i prokuraturą w tej sprawie. Wszystkie działania były podejmowane za ich pełną wiedzą i kontrolą. Nigdy nie wysyłałem z mojej skrzynki żadnych informacji, które posiadałyby klauzulę oznaczającą informacje niejawne
— czytamy dalej.
Od początku podkreślałem, że w publikowanej na rosyjskich serwerach materiałach są wiadomości prawdziwe, zmanipulowane, oraz całkiem fałszywe. Świadczy o tym m.in. edycja metadanych, której hakerzy dokonali po włamaniu na skrzynkę
„Typowe działanie dla ludzi o ubeckiej mentalności”
Prokuratura od trzech lat nie może znaleźć hakerów, którzy dokonali przestępstwa, włamując się na skrzynkę moją oraz innych polityków (m.in. J. Brudzinskiego, D. Obajtka czy R. Terleckiego). Za to - według moich adwokatów - jak widać ktoś ciężko pracuje na rzecz znalezienia jakichkolwiek maili, które mogłyby mnie w jakiejkolwiek sprawie obciążyć. Nie zaskakuje mnie to ponieważ jest to typowe działanie dla ludzi o ubeckiej mentalności
— zwraca uwagę Dworczyk.
Polityk podkreśla, że kilka międzynarodowych firm specjalizujących się w cyberbezpieczeństwie, takich jak Mandiant (USA), należąca do Google, „wskazały, że atakujący są powiązani ze służbami specjalnymi Federacji Rosyjskiej i Białorusi”.
Nie wiem czy działanie prokuratury to efekt niekompetencji czy złej woli
— dodaje.
Mimo to od początku były rozsiewane plotki i insynuacje - w tym przez autora niniejszego tekstu - jakoby maile zostały wykradzione przez moich współpracowników itp. Oczywiście są to działania, które mają na celu moją dyskredytację i przedstawienie mnie w złym świetle. W głowie pracownika Gazety Wyborczej nie mieści się, że polityk PiS może być zwalczany przez białoruskie i rosyjskie służby
— podkreśla.
Europoseł zwraca uwagę, że jest znany ze swojej działalności - także reżimom w Mińsku i Moskwie.
Na marginesie przypomnę, że przez 10 lat miałem zakaz wjazdu na teren Federacji Rosyjskiej i Białorusi ze względu na walkę z reżimem w tych krajach. Z Białorusi zostałem deportowany po zatrzymaniu przez KGB. Jestem inspiratorem i współautorem największego w 2020 r. w Europie programu pomocy opozycji białoruskiej, współtworzyłem telewizję Biełsat i Radio Racja, a Fundacja, którą w 2005 roku powołaliśmy z A. Lipińskim do życia została uznana za organizację ekstremistyczną na Białorusi na wniosek KGB, a przedstawiciele jej zarządu mają zakaz wjazdu do tego państwa
— dodaje.
Jak widać dla pracowników GW fakty są nieistotne, a kluczowe jest polityczne zacietrzewienie, którego celem jest zniszczenie i zdyskredytowanie polityka z obozu, do którego czują nienawiść (zresztą czego oczekiwać od osoby, która na swoim torcie weselnym pisze „j…ć PiS” i publikuje to w sieci). Obrzucanie błotem to ich specjalność, dlatego wielokrotnie przygrywali procesy o zniesławienie i przepraszali za swoje kłamstwa, jak chociażby p. Czuchnowski prof. A. Zybertowicza. O „wiarygodności” p. Czuchnowskiego świadczy zresztą niedawna prowokacja red. K. Stanowskiego, w którą dał się złapać jako jeden z pierwszych pracowników mediów chorych z nienawiści. Dlatego też nie jestem specjalnie zaskoczony poziomem i brakiem rzetelności dzisiejszego tekstu, wyglądającego jak typowe, polityczne zlecenie
— podsumowuje.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/704565-gw-wyciaga-maile-dworczyka-europosel-punktuje