85 lat temu Niemcy bandycko napadli na Polskę! Zaatakowali Westerplatte, ale także Wieluń. Na śpiące miasto zrzucili 380 bomb, niemal całkowicie je niszcząc i zabijając 1200 osób. Prezydent Andrzej Duda, jak co roku, złożył tam hołd pomordowanym i bohaterom II wojny światowej, stanowczo wskazując na konieczność naprawienia krzywd i zapłaty przez Niemców za popełnione w Polsce zbrodnie. Donald Tusk rocznicę wybuchu wojny upamiętnił na Westerplatte. Po raz pierwszy w tak znaczącą rocznicę nie było ani prezydenta Niemiec, ani kanclerza. A mimo to, nawet w tych warunkach premier nie zdołał sformułować choć jednego zdania, wskazującego odpowiedzialność Niemców za zniszczenie naszego kraju i wymordowanie kilku milionów Polaków. Mówił za to o patrzeniu w przyszłość i stawianiu na bezpieczeństwo. Bezpieczeństwo, które opiera dziś właśnie na Berlinie. Są takie chwile w historii, w których polityczne decyzje wpadają pod lupę wydarzeń, oświetlone strumieniem pamięci. Wszystko widać wtedy jaśniej. Zobaczyliśmy dziś dwie Polski – dumną, waleczną, mądrą, świadomą, zakorzenioną w dziejach, suwerenną, wielką oraz tę drugą: podległą, zakompleksioną, pokurczoną, odciętą od przeszłości, uwikłaną, niesamodzielną, usłużną. A może ta prawdziwa Polska jest tylko jedna? W czasach zamętu i kryzysów, nie można dać się zwieść pozoranctwu.
Fałsz historyczny skonfrontowany z ofiarą przelanej krwi, brzmi najwyraźniej. Bo jeśli jest śmierć i zniszczenie, musi być sprawca. U Donalda Tuska go zabrakło. Silne wyparcie przeszłości i infantylne patrzenie w przyszłość. Zgoda ponad wszystko. Z polsko-niemieckiej zgody zbudował sobie bożka już kilka lat temu. To ów bożek zapewnia mu polityczną karierę. Nie dziwi więc, że pierwsza sprawa, jaką podjął w relacjach polsko-niemieckich to rezygnacja z reparacji wojennych, nad których sformułowaniem rząd PiS pracował kilka lat. Niemcy są dziś tak pewni swego w relacjach z rządem Tuska, że przestali nawet dbać o dyplomatyczne pozory. W 85. rocznicę wybuchu II wojny światowej nie pojawił się na Westerplatte ani Olaf Scholz, ani Frank-Walter Steinmeier. Jakże to wymowne. Donald Tusk nawet w tak ważnym dniu nie zdobył się na nazwanie rzeczy po imieniu, na wskazanie skali bestialskich zbrodni i na ich sprawców. Porażająca małość!
Uczynił to jednak prezydent Andrzej Duda w Wieluniu, kolejny raz przypominając, że przebaczenie nie kończy sprawy, że Polska oczekuje naprawienia win i wypłacenia przez Berlin reparacji, które oszacowane zostały na ponad 6 bilionów 200 mld złotych.
Wybaczenie i uznanie winy to jedno, a zadośćuczynienie za szkody to drugie. I ta sprawa cały czas jeszcze nie jest załatwiona. I nigdy nie była załatwiona. (…) W większości ta kwota to strata dorobku, który dla Rzeczypospolitej dałoby te ponad 5 mln ludzi zamordowanych.
Za te wyliczalne straty, które ponieśliśmy w wyniku wojny i napaści zadośćuczynienie nie tylko jest możliwe, ale jest należne. I my, Polacy, go oczekujemy. To jest oczekiwanie polskiego społeczeństwa, a odpowiedzialność spoczywa na polskich władzach. I polskie władze powinny się tego domagać. I wierzę w to, że polskie władze będą się domagały aż do skutku. Liczę też, że będziemy mieć w tym zakresie także uczciwe wsparcie wspólnoty międzynarodowej
– powiedział prezydent w Wieluniu.
Sprawę reparacji z tytułu strat wojennych, jakie dotknęły Polskę z powodu bestialskiej napaści Niemiec, prezydent podjął także podczas wyjazdowego posiedzenia Rady ds. Samorządu Terytorialnego Narodowej Rady Rozwoju. „Ponieśliśmy ogromne straty w wyniku niemieckiego barbarzyństwa, w wyniku rozkradania naszego kraju, ale przede wszystkim w wyniku utraty ludności” – podkreślił prezydent przed posiedzeniem. Rzeczą oczywistą jest naprawa tych niewyobrażalnych krzywd. Innym krajom Niemcy wypłacają przecież odszkodowania do dziś! Dlaczego więc mamy pozwalać, by traktowali nas z taką butą i arogancją?
Niestety, Donald Tusk zawsze mówił o reparacjach z taką samą pogardą, jak Niemcy. Pamiętamy jego kompulsywny wybuch podczas kampanii wyborczej, gdy został o to zapytany przez uczestnika spotkania. „Z jakiej paki reparacje”? – grzmiał wówczas. Nie zmienił tonu po 13 grudnia 2023. Już w lutym na spotkaniu z Olafem Scholzem uznał sprawę reparacji za niebyłą, a na wspólnej konferencji stwierdził wprost: „będę szukał wspólnie z kanclerzem Scholzem takich form współpracy, które z przeszłości nie uczynią jakiegoś fatum, które by ciążyło nad naszymi relacjami”. I nie ciążą. Mamy pełną podległość Berlinowi. Tylko tylko, że nie takiej polityki zagranicznej chcą Polacy.
Bo przecież Polska do dziś odczuwa skutki zbrodniczej napaści i okupacji niemieckiej. Niemcy wymordowali ponad 5,2 mln Polaków, czyli ok. 15 proc. ówczesnej ludności kraju. Ze skutkami demograficznymi nie uporaliśmy się do dziś. Ale nie chodzi wyłącznie o liczbę ludności. Chodzi o jej potencjał demograficzny, gospodarczy i kulturotwórczy – o wymordowanie elity polskiego narodu: naukowców, artystów, lekarzy, nauczycieli. To także wymordowanie dzieci i młodzieży, wychowanej w narodowym duchu przez przedwojenne elity. Jak wycenić takie straty? Jak wycenić spalenie rękopisów poetów i pisarzy? Jak wycenić wymordowanie artystów, którzy nie mogli wykształcić swoich następców? Jak wycenić likwidację szkolnictwa? Dodajmy do tego zniszczenie polskich miast, infrastruktury państwowej, wielowiekowych zabytków, zrabowanie dzieł sztuki, splądrowanie zbiorów muzealnych, kolekcji prywatnych czy zasobów bankowych? To straty niewyobrażalne! Rachunek wystawiony Niemcom za wojnę na kwotę ponad 6 bilionów 220 mld zł nie jest z pewnością kwotą pełną. Zwłaszcza, gdy weźmiemy pod uwagę zablokowanie Polski w rozwoju gospodarczym na całe lata. Bo i z tej strony należy spojrzeć na dzisiejszą pozycję Niemiec. Uderzyli w Polskę w chwili, gdy II Rzeczpospolita, po latach ciężkiej pracy mozolnego odbudowywania zniszczeń poniesionych w I wojnie światowej, znowu stawała się silna! Z tej zagłady nie mogliśmy się podnieść przez dekady. Dusił nas inny totalitaryzm. Gdy wreszcie w ostatniej dekadzie zaczęliśmy znowu budować polski kapitał, odzyskiwać równowagę rozwojową i znaczące, samodzielne miejsce na arenie międzynarodowej, nastąpił nowy atak. I choć ma on dziś zupełnie inny charakter, cel pozostaje ten sam. Nie dajmy się więc zwieść pozorom. Utrata czujnej stanowczości w obecnych warunkach, może Polskę kosztować zbyt wiele.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/704417-u-tuska-ani-slowa-o-odpowiedzialnosci-niemcow-za-zbrodnie