„Nie byłoby niepodległej Polski, gdyby nie Lech Bądkowski” - powiedział premier Donald Tusk, który dziś w Gdańsku wziął udział w uroczystości odsłonięcia pomnika Lecha Bądkowskiego - sygnatariusza Porozumienia Gdańskiego, pierwszego rzecznika prasowego NSZZ „Solidarność” i krzewiciela idei samorządności. 44. rocznicę podpisania Porozumień Sierpniowych uczcił także prezydent Andrzej Duda, który wziął udział w uroczystym posiedzeniu Zarządu Regionu Gdańskiego NSZZ „Solidarność” w legendarnej Sali BHP Stoczni Gdańskiej. „Zabierajcie głos zawsze, trzymajcie pieczę nad Rzeczpospolitą” - zwrócił się prezydent do działaczy NSZZ.
Na starym mieście w Gdańsku odbyła się dziś uroczystość odsłonięcia pomnika Lecha Bądkowskiego - sygnatariusza Porozumienia Gdańskiego, pierwszego rzecznika prasowego NSZZ „Solidarność” i krzewiciela idei samorządności.
W uroczystości wzięli udział m.in. premier Donald Tusk, przedstawiciele rządu, samorządowcy z Trójmiasta, członkowie Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego oraz parlamentarzyści i gdańszczanie.
Tusk: Był człowiekiem z krwi i kości
Szef rządu wspominał, że Lech Bądkowski był człowiekiem „z krwi i kości”.
Niezwykle takiego pragmatycznego, bardzo pomorskiego, bardzo kaszubskiego. Człowieka, który mi zawsze powtarzał, wtedy gdy spotykaliśmy się (…) wtedy kiedy on redagował z obecnymi tutaj dzisiaj młodymi ludźmi tą pierwszą gazetę „Solidarności” „Samorządność. Wtedy gdy spacerowaliśmy dokładnie w tym miejscu, to zawsze przestrzegał, a były to miesiące tej gorączki rewolucyjnej, to było tuż po strajku sierpniowym. On zawsze mówił, pamiętaj stawiaj zawsze zdrowy rozsądek przed jakąś ideologią. Pamiętaj żebyś umiał odróżnić odwagę od brawury
— mówił Tusk.
Jak powiedział, był też „absolutnie wyjątkową, unikatową postacią”, bo nie miał problemu, by przez całe swoje życie być wiernym zasadzie: „działać odważnie, ale z rozwagą”.
On też mi mówił: jak ktoś zagraża twoim bliskim, twojej rodzinie, twojej ojczyźnie - wal w łeb, w ogóle się nie zastanawiaj. Ale jeśli w polityce masz możliwość zbudowania przestrzeni wspólnej, unikania odwetu zemsty - bądź wspaniałomyślny
— powiedział Tusk.
Jak dodał, Bądkowski mawiał też, że „nadzieja jest ważniejsza od pewności”. Premier podziękował inicjatorom budowy pomnika za wybranie daty 31 sierpnia na jego odsłonięcie.
Nie byłoby Solidarności, nie byłoby niepodległej Polski, nie byłoby tego w sumie pokojowego i bardzo odpowiedzialnego procesu budowy tej nowej Polski, gdyby nie Lech Bądkowski
— podkreślał premier.
Zaznaczył, że nikt sobie nie zdaje sprawy, ile dzisiejsza Polska zawdzięcza „temu chłodnemu umysłowi, a jednocześnie gorącemu sercu”.
Nie było lepszego mistrza patriotyzmu - myślę, że dla nas wszystkich tu zgromadzonych - niż Lech Bądkowski
— zaznaczył premier.
Obecni na uroczystości politycy, samorządowcy oraz przedstawiciele Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego złożyli kwiaty pod pomnikiem Lecha Bądkowskiego, który stanął na skrzyżowaniu ulic Świętojańskiej i Minogi.
Lech Bądkowski w sierpniu 1980 jako przedstawiciel literatów Wybrzeża poparł strajkujących stoczniowców. Od 21 sierpnia 1980 był członkiem prezydium Międzyzakładowego Komitetu Strajkowego w Stoczni Gdańskiej, rzecznikiem prasowym oraz członkiem grupy negocjującej Porozumienia Gdańskie.
Od końca lat 70. Lech Bądkowski chorował na raka, zmarł 24 lutego 1984 w swym domu w Gdańsku. Został pochowany na cmentarzu Srebrzysko w Gdańsku.
Danuta Wałęsa apeluje do rządzących
W imieniu byłego prezydenta Lecha Wałęsy, pierwszego przywódcy „Solidarności”, na gdańskich uroczystościach głos zabrała jego małżonka, Danuta Wałęsa.
Mam nadzieję, że za rok - podczas 45. rocznicy - będzie nas tu o wiele więcej. Tak by mi się marzyło, żeby „tamta strona”, co tam poszła dalej, też była razem z nami
— podkreśliła.
Danuta Wałęsa zwróciła się z apelem do obecnego rządu.
Zachęcam państwa, abyście nie osiadali na laurach, tylko żebyśmy razem walczyli o lepsze jutro dla nas wszystkich. Dla dzieci i dla wnuków
— powiedziała.
Zdaniem żony byłego prezydenta, „po wyborze nowej władzy mamy jak gdyby sprawiedliwość, a o prawo to dalej będziemy walczyć”.
Pierwszy przywódca „Solidarności” Lech Wałęsa w rozmowie z PAP stwierdził, że nie weźmie udziału w uroczystościach.
Podpisanie porozumień sierpniowych było nieprawdopodobnym, wielkim zwycięstwem. Natomiast naród obecnie tego nie docenia i to lekceważy. Ja czuję się tym urażony i nie będę uczestniczył w tegorocznych rocznicowych obchodach
— powiedział.
CZYTAJ TAKŻE: Wałęsa nie weźmie udziału w obchodach Sierpnia ‘80! „Naród obecnie tego nie docenia i to lekceważy. Ja czuję się tym urażony”
Prezydent Duda w Sali BHP
W Sali BHP Stoczni Gdańskiej odbywało się natomiast uroczyste posiedzenie zarządu Regionu Gdańskiego NSZZ „Solidarność” z udziałem prezydenta Andrzeja Dudy. Sprawując urząd przez dwie kadencje, prezydent Duda w ten sposób spędzał rocznicę podpisania Porozumień Sierpniowych już po raz dziesiąty.
Wtedy, w tych Porozumieniach Sierpniowych, tych postulatach, które do dziś stanowią pamiątkę tamtego czasu, nie tylko artefakt muzealny, ale polską rzeczywistość - jak wiemy, nie zawsze cały czas jeszcze spełnioną, w tych postulatach były nie tylko te godnościowe. Nie tylko płacy, nie tylko chleba żądali robotnicy, ludzie „Solidarności” wspierani przez inteligencję. Żądali też uczciwego, rzetelnego państwa
— mówił Andrzej Duda w swoim wystąpieniu.
W istocie żądali tak naprawdę państwa suwerennego i niepodległego. Ale, co najważniejsze, stanęli wtedy do wzięcia na siebie współodpowiedzialności za Rzeczpospolitą naprawdę. Bo wiedzieli, że wybory to lipa. Wiedzieli, od słynnego „3 razy tak”, że komuna może okraść i okłamać, nie mieli żadnych wątpliwości, że oddany głos w tamtym czasie może nie mieć wartości. Ale ich obecność, ich udział, ich morze głów, ma swoją polityczną siłę. I przez tę siłę bierze się na siebie odpowiedzialność za Rzeczpospolitą. I „Solidarność” tę odpowiedzialność wzięła
— podkreślał.
Prezydent apelował do „Solidarności”, aby „trzymała pieczę nad Rzeczpospolitą”, zabierała głos w sprawach państwa.
„Solidarność” nie chce rządzić, ale stoi i chce stać na straży podstawowych wartości wynikających z katolickiej nauki społecznej, Dekalogu, a także z przyrodzonego każdemu człowiekowi prawa do godności, życia we właściwych, odpowiednich warunkach. Obowiązek ich zapewnienia spoczywa na państwie, ludziach bezpośrednio odpowiedzialnych za sprawowanie władzy. Dlatego „Solidarność” ma prawo w imieniu robotników, pracowników, w imieniu społeczeństwa zabierać głos. I dziękuję za to, że zabiera
— powiedział.
CZYTAJ WIĘCEJ:
Zbigniew Janas: Te postulaty cały czas robią wrażenie
Zbigniew Janas - działacz opozycji w czasach PRL, który kierował związkiem „Solidarność” w Ursusie, a następnie wszedł w skład Komisji Krajowej NSZZ „Solidarność” - ocenił w rozmowie z PAP, że większość rzeczy, o które związkowcy walczyli, zostało zrealizowanych.
Te postulaty cały czas robią wrażenie. Co prawda, jest parę postulatów chwytowych, ale tak naprawdę to rzeczywiście walczyliśmy o sprawiedliwość i o godność dla obywateli. Niektóre z nich (postulatów) są polityczne, ale przynależą się ludziom z samego tego, że są ludźmi. Postulowaliśmy o możliwość utworzenia związków zawodowych, o wolność słowa, o pozwolenie na strajki itp. Oczywiście, w zależności od poglądów jedni będą bardziej, a inni mniej zadowoleni, ale, jeśli tak się popatrzy, to większość z nich zrealizowano
— stwierdził.
Janas ocenił, że podziały w społeczeństwie nadal trwają, ale tym, co różni czasy PRL i te obecne, jest fakt, że w obecnych czasach można korzystać z różnych środków przekazu, na które nie naniesiono cenzury.
Dzisiaj można się kłócić i spierać czy na przykład telewizje są takie czy inne, w końcu wszyscy mamy różne zdania, jednak wszyscy, i ci z lewicy, i ci z prawicy mają swoje gazety, swoje telewizje, mają radia i tym podobne. To, co mnie cieszy to fakt, że teraz jest możliwość by one (media) były i niech sobie będą. Przecież strajkujący w stoczni walczyli m.in. o wolność słowa. Mówili o cenzurze, której w demokratycznym kraju nie ma i mam nadzieję, że nic takiego nie powróci
— powiedział.
Wspominając walkę o prawa związków zawodowych zauważył, że „Polacy są z tego znani, że w tych trudnych momentach potrafili usiąść i przełamać stare podziały między nimi i często nienawiść do siebie nawzajem, żeby się dogadać”.
Ludzie bywają różni, mają inne zdania. W momencie, gdy wybuchł sierpień i podpisano porozumienie, to oczywistym było, że nie wszyscy wpisali się do „Solidarności”. Nie słyszałem jednak, w tamtym czasie, by ludzie mieli do naszego związku pretensje. Myśmy naprawdę walczyli o tych ludzi w fabrykach, o godność i o sprawiedliwość.
„Kawał życia walczyłem, żeby polityka była wolna”
W ocenie byłego opozycjonisty panują dzisiaj podziały, przez które trudno jest ze sobą rozmawiać o sprawach politycznych, a polityka bywa prowadzona w sposób agresywny. Janas stwierdził, że to może być moment przejściowy i uda się odnaleźć porozumienie. Pytany, czy czuje zawód przez to, jak wyglądała polityka po czasach PRL powiedział, że patrzy na nią z dużym dystansem, ponieważ walczył o to, aby „polityka była wolna”.
Podziały dalej mamy, tak. Mamy teraz taki podział, że bardzo trudno jest ze sobą rozmawiać, ale myślę, że da się to zasypać, zmienić. Czy jestem zawiedziony? Jakbym mógł? O to walczyłem tyle lat. Kawał życia walczyłem o to, żeby polityka była wolna, żeby politycy mogli się kłócić tam, gdzie powinni, na przykład w telewizji, zamiast do siebie strzelać. Przez tę walkę patrzę na obecne spory z dość dużym dystansem
— powiedział.
Zbigniew Janas urodzony w Warszawie w 1953 roku był działaczem opozycji demokratycznej za czasów PRL. W latach 1978-1980 współpracował z Komitetem Samoobrony Społecznej „KOR”, a następnie - po utworzeniu związku „Solidarność” - dołączył do niego i kierował jego częścią w warszawskim Ursusie. W roku 1981 należał do Komisji Krajowej NSZZ „Solidarność”. W latach 1989-2000 był posłem na Sejm X, I, II i III kadencji. Działał m.in. Ruchu Obywatelskim Akcja Demokratyczna; Unii Demokratycznej; Unii Wolności oraz w Partii Demokratycznej - demokraci.pl.
44 lata temu o godz. 17 w sali BHP Stoczni Gdańskiej podpisane zostało porozumienie między i rządem i komitetem strajkowym Stoczni, reprezentującym ponad 700 zakładów z całej Polski; delegacja rządowa zgodziła się m.in. na utworzenie nowych, niezależnych, samorządnych związków zawodowych, na prawo do strajku, budowę pomnika ofiar Grudnia 1970, transmisje niedzielnych mszy św. w Polskim Radiu i na ograniczenie cenzury; przyjęto też zapis, że nowe związki zawodowe uznają kierowniczą rolę PZPR w państwie; uroczystość podpisania porozumienia transmitowała TVP. Porozumienie, które podpisali przewodniczący MKS Lech Wałęsa i wicepremier Mieczysław Jagielski, w konsekwencji doprowadziło do powstania NSZZ „Solidarność” - pierwszej w krajach komunistycznych, niezależnej od władz, legalnej organizacji związkowej.
aja/PAP, wPolityce.pl, Interia.pl
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/704332-prezydent-i-premier-uczcili-rocznice-porozumien-sierpniowych