Premier Donald Tusk przysporzył ostatnio „silnym razem” i części sędziowskiej „kasty” wielu zgryzot, kontrasygnując postanowienie prezydenta Andrzeja Dudy o wyznaczeniu sędziego powołanego po 2017 r. na przewodniczącego zgromadzenia sędziów Izby Cywilnej SN. Okazuje się jednak, że szef rządu może mieć na koncie więcej „kontrowersyjnych” kontrasygnat. Nasuwa się także pytanie, czy zięć byłego posła Stefana Niesiołowskiego to jeszcze „neosędzia”, mimo że w pewnym momencie „obraził się” na Izbę Kontroli?
W związku z kontrasygnatą postanowienia prezydenta Andrzeja Dudy o wyznaczenie powołanego po 2017 r. sędziego Krzysztofa Wesołowskiego na przewodniczącego zgromadzenia sędziów Izby Cywilnej SN premier Donald Tusk musiał trochę „pokajać” się przed częścią zwolenników koalicji oraz grupy sędziów, którzy uwielbiają kwestionować status swoich kolegów po fachu i wobec tych powołanych po roku 2017 chętnie używają stygmatyzującego określenia „neo-sędziowie”. Okazuje się, że wszystko było „pomyłką”, a premier Donald Tusk po prostu ufa ministrowi Maciejowi Berkowi, choć bardzo często pojawiają się teorie, że była to jakaś forma porozumienia z prezydentem Andrzejem Dudą. A to dla części elektoratu „grzech śmiertelny”.
Berek i Tusk „w zmowie” z PiS i Ziobrą?
Trudno powiedzieć, w jaki sposób silni razem znoszą świadomość, że zarówno rząd, jak i Pałac Prezydencki wielokrotnie podkreślają, że są sprawy, w których zgadzają się niezależnie od różnic politycznych lub dążą do zgody. Dotyczy to m.in. spraw związanych z obronnością. A obszarów współpracy, o których nie musimy wiedzieć, nie interesując się daną sprawą, może być znacznie więcej.
Do takich spraw należą chociażby nominacje profesorskie.
Kolejna kontrasygnata premiera Tuska, przy postanowieniu prezydenta Andrzeja Dudy, dot. - wg niektórych - neosędziego SN Pawła Księżaka. Minister Maciej Berek i premier Donald Tusk są w zmowie ze Zbigniewem Ziobrą i PiS. Nie wiem, jak Silni Razem to zniosą
— napisał na X dziennikarz Marcin Dobski, który zamieścił zrzut ekranu z Monitora Polskiego z 15 maja 2024 r.
Tego dnia premier Donald Tusk zatwierdził swoją kontrasygnatą decyzję prezydenta Andrzeja Dudy o nadaniu grupie naukowców tytułów profesorskich.
Wśród nich jest prof. Paweł Księżak, który od 10 października 2018 r. orzekał w Izbie Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych. W kwietniu 2024 r. portal OKO.Press podawał, że wraz z dwójką innych „neo-sędziów” zrezygnował z orzekania w „nielegalnej” Izbie.
Pytanie, czy w tej sytuacji dalej jest „neo-sędzią” (dla redaktora Mariusza Jałoszewskiego z OKO.press najwyraźniej tak)?
Kim prywatnie jest Paweł Księżak?
To jednak nie jedyna „ciekawostka” na temat prof. Księżaka. W Polsce trudno szukać przedstawiciela życia politycznego, który darzyłby Prawo i Sprawiedliwość większą niechęcią niż prof. Stefan Niesiołowski, były poseł.
Pewną sensacją jest pozytywne zaopiniowanie przez KRS kandydatury prof. Pawła Sławomira Księżaka do Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych Sądu Najwyższego. Prof. Księżak jest kierownikiem Zakładu Obrotu Nieruchomościami i Prawa Rolnego na Wydziale Prawa i Administracji Uniwersytetu Łódzkiego, a poza tym radcą prawnym, wraz z żoną prowadzącym w Łodzi kancelarię specjalizującą się w sprawach spadkowych. Żona to prawniczka Joanna Niesiołowska-Księżak, córka Stefana Niesiołowskiego, posła Unii Europejskich Demokratów, a do niedawna Platformy Obywatelskiej. Ciekawostką jest to, że Stefan Niesiołowski nie wiedział, iż jego zięć kandyduje do Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych Sądu Najwyższego. W rozmowie z łódzką „Gazetą Wyborczą” Stefan Niesiołowski stwierdził: „O sprawach rodzinnych się nie rozmawia. Każdy chodzi swoimi drogami”. Swoimi drogami, różniącymi się od dróg autorów reform wymiaru sprawiedliwości, chodzą też jeszcze inni pozytywnie zaopiniowani przez KRS kandydaci na sędziów Sądu Najwyższego. I to musi być spory problem dla tych, którzy twierdzą, że zgłosili się do Sądu Najwyższego albo konformiści, albo „ludzie Zbigniewa Ziobry”
— pisał w sierpniu 2018 r. redaktor Stanisław Janecki na portalu wPolityce.pl.
CZYTAJ TAKŻE: KRS pozytywnie zaopiniowała zięcia Stefana Niesiołowskiego i sędzię bardzo krytyczną wobec reformy sądów
Pod wpisem Dobskiego wielu komentatorów zwracało uwagę, że przyznawanie tytułów profesorskich to inna kwestia niż kształtowanie wymiaru sprawiedliwości, z drugiej jednak strony istnieje przecież szereg innych spraw, w których prezydent i rząd - zwłaszcza w sytuacji, jaką mamy obecnie, podejmują wspólne decyzje wymagające kompromisu.
Pytanie tylko, którą stronę sporu politycznego stawia to w negatywnym świetle: prezydenta i premiera, którzy być może w pewnych sprawach potrafią porozumieć się dla dobra Polski, tylko premiera, tylko prezydenta, sędziów, którzy stygmatyzują swoich kolegów czy „neosędziów”, którzy orzekają przez kilka lat w izbie, by po kilku latach uznać ją za nielegalną (i mimo to w oczach kolegów i prorządowych dziennikarzy pozostać „neosędziami”)?
Wśród wielu złośliwych określeń, którymi elektorat byłej opozycji, a obecnie - koalicji rządzącej określał przez lata prezydenta RP Andrzeja Dudę był „długopis”. Przezwisko miało sugerować, że Andrzej Duda podpisze każdą ustawę, której zażąda PiS (mimo iż w rzeczywistości zawetował więcej ustaw swojego obozu politycznego niż jego poprzednik, wywodzący się z Platformy Obywatelskiej Bronisław Komorowski). Czy do premiera Tuska przylgnie przezwisko „kontrasygnata” i czy na pewno używaliby go tylko wyborcy dzisiejszej opozycji?
aja/X, wpolityce.pl, oko.press
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/704069-kontrowersyjnekontrasygnaty-tuska-neosedzia-czy-sedzia