Poprzedni rząd zniszczył media publiczne i przekształcił je w tubę partyjną - powiedziała w środę podczas Campusu Polska Przyszłości wiceprzewodnicząca Komisji Europejskiej Vera Jourova. W jej ocenie, to oczywiste, że ta sytuacja wymagała zmian.
Podczas panelu „Praworządność w praktyce” z udziałem Jourovej oraz ministra sprawiedliwości Adama Bodnara jeden z młodych uczestników zapytał wiceszefową KE, czy proces odzyskiwania mediów publicznych w Polsce po ostatnich wyborach parlamentarnych był legalny i słuszny?
Jourova przyznała, że też śledziła ten proces z pewnymi obawami. „Rząd wytłumaczył to w następujący sposób: działał na podstawie dawnych decyzji Trybunału Konstytucyjnego i po prostu takich działań wymagało uprządkowanie bałaganu, który zostawił po sobie poprzedni rząd” - wskazała.
Odnosząc się do własnej opinii w tej sprawie, oceniła, że poprzedni rząd zniszczył media publiczne i przekształcił je w tubę partyjną.
To było dosyć oczywiste, tak więc ta sytuacja wymagała zmian
— powiedziała.
Według Jourovej bardzo ważne jest, żeby w mediach publicznych pracowały osoby, które są w stanie zdobyć się na obiektywizm, będą informować obiektywnie o tym, co się dzieje, niezależnie od tego, kto jest u władzy.
I czy sytuacja się poprawiła? Możecie mi to powiedzieć
— zakończyła.
W moim odczuciu się zdecydowanie poprawiła
— odpowiedział jej Bodnar.
Jourova była też pytana o procedurę stosowania art. 7 Traktatu o UE, m.in. w kontekście sytuacji w Polsce czy na Słowacji.
Jak przypomniała, art. 7 bywa nazywany bombą atomową, ale - stwierdziła - tak nie jest, bo to po prostu tylko proces, który musi przebiegać aż do poprawy sytuacji w danym kraju. Dodała, że to Trybunał Sprawiedliwości musi zdecydować, że są systematyczne naruszenia praworządności.
W przypadku Węgier takie orzeczenie uzyskaliśmy, a w przypadku Polski zdecydowaliśmy się na wstrzymanie tego procesu
— dodała.
Po pierwsze nowy rząd przyznał, że jest problem, a przez wiele lat, od poprzedniego rządu słyszałam, że problemu nie ma, że Polska ma prawo do reformy sądownictwa
— mówiła Jourova.
Jej zdaniem, kolejna rzecz, to bardzo jasne sygnały ze strony Warszawy, że Polska uzna i wdroży orzeczenia TS oraz Trybunału Praw Człowieka. Dodała, że bardzo ważne było uzyskanie takiego silnego potwierdzenia.
Nadal monitorujemy sytuację w Polsce, ale proces z art. 7 został wstrzymany. Dodatkowo, Adam Bodnar to jest osoba, której ja ufam. Ufam Adamowi, że ma energię i determinację, które są potrzebne do tego, żeby wdrożyć plan działania, i że zrobi to tak szybko, jak to się tylko da
— mówiła wiceszefowa KE.
Mina Bodnara
W pewnym momencie swojego wystąpienia Jourova zaczęła mówić, co jej zdaniem znaczy demokracja i praworządność. Jej zdaniem partie, które przejmą władzę:
Nie mogą postępować tak, jakby nagle dostali mandat od samego Boga. Nie mogą zagarniać wszystkiego, uciszać media…
– powiedziała.
W tym momencie kamera pokazała minę Adama Bodnara. Minę, która mówi wszystko.
„Unia Europejska to nie bankomat”
Unia Europejska to nie bankomat - podkreśliła w środę podczas Campusu Polska Przyszłości wiceszefowa KE Vera Jourova. W przypadku naruszenia zasad praworządności możemy zamrozić fundusze europejskie, i to obecnie robimy w przypadku Węgier - przypomniała.
Rozmowę z wiceszefową Komisji Europejskiej prowadził szef MS Adam Bodnar, który pytał ją m.in., czy gdy przejmowała funkcję wiceszefowej KE i komisarz zajmującą się praworządnością miała wystarczająco dużo instrumentów, by kontrolować sytuację w państwach Unii Europejskiej.
Nigdy nie chciałam kontrolować zachowania państw członkowskich. Zawsze chciałam prowadzić otwarty dialog
— podkreśliła Jourova.
Wspominała okres rządów Zjednoczonej Prawicy, który - w jej ocenie - w taki sposób przeprowadzał reformę wymiaru sprawiedliwości, że prowadził do końca niezależnego sądownictwa w Polsce.
Od 2019 roku zaczęliśmy zdawać sobie sprawę, że trzeba coś z tym zrobić. Postanowiliśmy co roku publikować sprawozdanie o praworządności. To się wydaje czymś nudnym, jakiś raport, ale jest to świetne narzędzie, bo przeprowadzamy analizę w każdym państwie członkowskim. Sprawdzamy m.in. mechanizmy kontrolne, wolność mediów i bardzo chciałam, żeby to sprawozdanie obejmowało wszystkie państwa członkowskie. Tak żeby Polska czy Węgry nie mówiły, że uwzięliśmy się na te kraje
— mówiła.
Kolejnym i mocniejszym narzędziem - jak zaznaczyła Jourova „nieco drakońskim” - okazały się sankcje finansowe.
W przypadku naruszenia zasad praworządności możemy zamrozić fundusze europejskie. I to robimy właśnie w przypadku Węgier
— dodała.
Przypomniała, że zasada warunkowości działa tak, że ostatnie słowo nie należy do KE, lecz do państw członkowskich, a konkretnie do ministrów finansów tych państw, którzy podejmują ostateczną decyzję o zablokowaniu środków.
I obecnie zablokowano wypłatę około 10 miliardów euro na rzecz Węgier, więc to naprawdę duże pieniądze
— zaznaczyła.
Wspominała też opór państw, gdy narzędzie sankcji finansowych było wprowadzane przed kilku laty.
Opór pojawił się od razu. Pierwszego dnia, kiedy powiedziałam, że (…) jeżeli ktoś nie rozumie języka wartości, to może chociaż zrozumie język pieniędzy. Wiem, że to było prowokacyjne. Wiele osób skrytykowało to wystąpienie. I wtedy zdałam sobie sprawę, że jest dziwne przeświadczenie, że fundusze unijne będą płynąć do każdego bezwarunkowo, że Unia Europejska to taki bankomat
— mówiła.
Wiceszefowa KE podkreśliła też, że z ulgą przyjęła zdefiniowanie przez TSUE praworządności, co - jak zaznaczyła - było szczególnie ważne dla Polski.
Mam na myśli tutaj orzeczenia z 2018 i 2019 roku. Trybunał orzekł, że w państwie, w którym istnieje kilka instytucji, które są poddawane presji, to znaczy zachodzą wobec nich wątpliwości, czy są zależne czy niezależne (od polityków), to możemy mówić o podejrzeniu naruszenia zasad praworządności
— wyjaśniła.
I w przypadku Polski, naprawdę z bólem serca, musieliśmy uruchomić procedurę z artykułu 7 (Traktatu o UE), ponieważ doszło do kumulacji tych negatywnych zjawisk, m.in. dotyczących Trybunału Konstytucyjnego czy Krajowej Rady Sądownictwa. Sytuacja w nich po prostu wymusiła na nas uruchomienie tego postępowania
— dodała.
Jourova zaznaczyła też, że mówienie o rządach prawa nie jest tylko teoretyzowaniem.
To jest sposób sprawowania rządów i tworzenia systemu demokratycznego
— podkreśliła.
Zawsze zadaję sobie jedno pytanie: czy jesteśmy wystarczająco silni - nie tylko w centralnej części Unii Europejskiej, ale również w innych państwach - by oprzeć się urokowi silnej ręki. Żyjemy w trudnych czasach, wielu obywateli jest sfrustrowanych ze względu na ceny energii, inflację i źle reaguje na niepewność. W takich czasach może pojawić się pokusa, żeby uwierzyć komuś, kto będzie rządził silną ręką, komuś, kto obieca łatwe życie
— ostrzegła.
mly/PAP/X
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/703972-jourova-na-campus-polska-mine-bodnara-trzeba-zobaczyc