Były wiceminister sprawiedliwości Śmiszek z całym bezwstydem pokazał, jak za rządów Koalicji 13 Grudnia będzie traktowana „mowa nienawiści”.
Europosła Krzysztofa Śmiszka zapytano 27 sierpnia 2024 r. w Polsat News (konkretnie pytał Marcin Fijołek), czy spełniają ustawowe kryteria mowy nienawiści przyśpiewki z Campusu Polska Przyszłości: „Je…ać PiS, a pisowskie śmiecie mają wypie…lać z tego kraju”. Projekt ustawy Śmiszek przygotował, gdy był jeszcze wiceministrem sprawiedliwości, czyli przed wyborami do Parlamentu Europejskiego. Krzysztof Śmiszek robił wszystko, żeby hejterski bluzg usprawiedliwić („rozumiał” „zamknięte spotkanie”, piosenkę jako część „dorobku kulturowego”, „popularną”). A w ogóle to jest „wolnościowcem”, dlatego „wyrażanie poglądów może być nawet ostre i ocierać się o jakąś wulgarność”. Poza tym „młodość ma swoje prawa”.
Marcin Fijołek odwołał się do słów Sławomira Mentzena i zapytał, czy nie byłby to skandal na całą Europę, gdyby tam śpiewali nie „je…ać PiS”, tylko „LGBT”. No i od byłego wiceministra sprawiedliwości dowiedzieliśmy się, że „pan Mentzen sprowadza wszystko do skrajności”. A pan Śmiszek uwzględnia to, że „mamy wolność słowa, zamkniętą imprezę”, no ale „jak jesteśmy w rządzie, jak jesteśmy w tym układzie, kiedy powinniśmy pokazywać standardy, no to się już wypaliło”. Osiem gwiazdek się wypaliło? Nic na to nie wskazuje. A na pytanie, czy ci młodzi „pieśniarze” poszliby do więzienia, pan Śmiszek „nie sądzi”, gdyż „tutaj inne okoliczności bierze się pod uwagę, motywację, zachęcanie innych do przemocy”, a poza tym w grę chodzi „kontratyp wolności artystycznej”.
Krzysztof Śmiszek z całym bezwstydem pokazał, jak za rządów koalicji 13 grudnia będzie traktowana „mowa nienawiści”. Otóż tak, że w wypadku „swoich” będzie to „część dorobku kulturowego” i „kontratyp wolności artystycznej”, zaś w wypadku wszystkich innych – przestępstwo. Co wszyscy rozsądni ludzie wiedzieli od razu po ujawnieniu projektu ustawy, gdyż wszyscy są równi wobec prawa, ale niektórzy równiejsi. Ustawa o „mowie nienawiści” jest więc kolejną pałą na myślozbrodniarzy, wypichconą przez takich „wolnościowców” jak Krzysztof Śmiszek. Czyli jest narzędziem represji, bardzo łatwym do wykorzystania, by rozprawić się z opozycją i z każdym, kto nie zamierza być baranem w stadzie bezrozumnych potakiwaczy i politpoprawnościowych zamordystów. I będzie legitymizacją „wolnościowców” na opak, którzy zechcą „je…ać” i „wype…alać z kraju” każdego, kto im podpadnie. To taka wolność, że chowa się sowiecki gułag.
W tej sprawie jest jeszcze wątek „dorobku kulturowego”. Chciałoby się powiedzieć: jaka kultura, taki dorobek. Po prostu „progresywnej elicie” czy też kandydatom na eliciarzy wylazła nie tylko przetarta słoma z butów, ale wypełzło z nich całe buractwo, prymityw i sama istota tolerancjonizmu. Nie tolerancji, tylko tolerancjonizmu, czyli kolejnego narzędzia dyskryminacji, obrażania, poniżania i opluwania każdego, kto „dorobku kulturowego” eliciarzy nie podziela i nie jest wolnościowcem, który „je…ie” i „wype…ala z kraju”.
To nie był żaden wypadek przy pracy. Młodzi eliciarze, a także ich nauczyciele i mentorzy tacy właśnie są: nie trzeba nawet mocno skrobać, żeby spod politury wylazło wszystko, co najgorsze, a co wynika głównie z kompleksów. Eliciarze to ludzie potwornie zakompleksieni, którzy nie znają innej formy dowartościowania się, jak „je…ć” i „wypie…alać z kraju” każdego, z kim nawet nie są w stanie dyskutować, bo są na to zwyczajnie za głupi. Odwagi nabierają w stadzie i mając pewność, że mogą liczyć na państwowe narzędzia przymusu i represji. Jest to więc żałosna parodia odwagi. Podobnie jak parodia wolności, „dorobku kulturowego” i „kontartypu wolności artystycznej”.
Rafał Trzaskowski i Donald Tusk, czyli główne persony campusu mają powody do dumy: hodują eliciarzy, którzy w przyszłości nie będą się bawić w jakieś wyrafinowanie czy choćby elementarne standardy, tylko od razu walące pałą w łeb. W otoczeniu „artystycznego” miotania mowy miłości i w oparciu o „dorobek kulturowy”. Jak tak dalej pójdzie, może ów dorobek być równie bogaty, jak w wypadku pustoszącej w 1920 r. Polskę konarmii Siemiona Budionnego, opisywanej m.in. przez jej oficera politycznego, a potem regularnego pisarza Izaaka Babla. Eliciarze Trzaskowskiego i Tuska jak kawalerzyści Budionnego to jest dopiero wyzwanie i zadanie dla kolejnej edycji campusu.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/703756-smiszek-uwaza-ze-przyspiewki-o-pis-to-dorobek-kulturowy