Cały koncept władzy Tuska i Trzaskowskiego jest zbudowany na kłamstwie i oszustwie. A narybek powinien się wyzbyć złudzeń, bo jeśli nie, nigdy nie stanie się „elitą”.
Podobno Campus Polska to jest kuźnia przyszłych elit. Kłopot polega na tym, że pierwszy kowal, czyli Rafał Trzaskowski zbyt dosłownie traktuje i miejsce, i samo kowalstwo. Główne role odgrywają w tej kuźni młoty, kowadła, kleszcze, imadła, koryta z wodą czy miechy. Nie widać w tej kuźni żadnego technologicznego przyspieszenia, jakie weszło już w XIX wieku. A przecież nie chodzi o podkuwanie koni, tylko o pracę z umysłami, gdzie młotem, kowadłem czy kleszczami można zrobić wyłącznie krzywdę.
To, co 23 sierpnia 2024 r. robił w kuźni kowal Rafał Trzaskowski i (jego) mistrz kowalski Donald Tusk świadczyło o jakiejś totalnej katastrofie. Zakładając nawet, że 1300 uczestników jest wpatrzonych w kowala i jego mistrza, jak w bóstwa i wszystko, co oni mówią i robią traktują jak objawienie, chyba nie zasłużyli na obróbkę młotem, kleszczami i przy pomocy imadła. Nawet gdyby chodziło o przyszłe elity kowalstwa, w tym rzemiośle dokonał się ogromny skok technologiczny. A Trzaskowski i jego mistrz pozostali gdzieś w XVII wieku. A co najważniejsze, w tym wszystkim jednak nie chodzi o kowalstwo, tylko o umysły. Gdy 23 sierpnia na otwarciu kowalskich warsztatów pojawili się dwaj najważniejsi przedstawiciele, słychać było tylko dźwięk młotów walących w kowadło i syk pary, gdy to, co wykuwane hartowano w korycie z wodą. To strasznie obraźliwe dla uczestników, w końcu przyszłych członków elity, że kowal i jego mistrz potraktowali ich jak rozpalone, bezkształtne kawałki żelaza. Można też zrozumieć kult oddawany kowalowi i jego mistrzowi, który nie pozwala się buntować, ale jest jakaś granica poniżenia i traktowania jak ostatnich jełopów. A tak właśnie uczynili kowal i jego mistrz z przyszłymi członkami „elity”.
Na początek Kowal Trzaskowski zaserwował dużą dawkę kokieterii i udawanego lizusostwa. Mówił: „Szansa przed waszym pokoleniem jest absolutnie niezwykła. To politycy muszą was dziś gonić, bo nie macie kompleksów. Możecie urządzić Polskę tak, jak nigdy w tej części Europy żadne państwo nie było zorganizowane. My możemy tylko w tym pomóc”. Mistrz Kowalski Tusk młotkował w podobnym duchu, ale oczywiście z większym zamachem: „Jestem bardzo wzruszony i mam tremę chyba większą niż przed pierwszym Campusem. Ale wydarzyło się coś zupełnie wyjątkowego. Daliście mi wielką energię. Gdyby nie to pierwsze spotkanie i kolejne Campusy, to nie wiem, czy 15 października podnosilibyśmy z radością ręce, że demokracja znowu wraca do Polski. Dzięki wam wielu ludzi miało odwagę stanąć twarzą w twarz ze złem zorganizowanym niemal perfekcyjnie”.
Podlizując się uczestnikom Trzaskowski i Tusk prostym ruchem uczynili z nich swoich zakładników. Zaczęli od dziękowania za sukces, ale gdy wszystko zacznie się sypać, a już zaczyna, trzeba mieć wspólników, czyli jak najwięcej osób musi być umoczonych. To wynika wprost nawet z tak pozornie pozytywnego sądu, jak ten: „Jesteście przyszłością świata, nie tylko Polski. I weźcie za to odpowiedzialność. Ja swoją robotę będę się starał wykonać możliwie szybko, możliwie najlepiej, trochę w roli sprzątacza. Z nadzieją patrzę na Rafała Trzaskowskiego, z jeszcze większą na was”.
Przekładając z kowalskiego na polski: staraliśmy i się i będziemy się starać, ale to wy poniesiecie odpowiedzialność.
Przyszłość słuchaczy kowala i jego mistrza nie jest wcale taka fajna, jak mogłoby się wydawać. Zostali bowiem zamknięci w klatce. Mistrz kowalski Tusk powiedział przecież: „Zrobię wszystko, żebyście tę przyszłość budowali w kraju czystym. Czystym od kłamstwa, od zła, od korupcji. To wam przyrzekam”. W tym zdaniu mamy właściwie same łupnięcia młotem w kowadło. Kowal Tusk nie mówi, że zostawi im kraj „czysty od kłamstwa, zła i korupcji”, tylko że będzie się starał. A to, że „przyrzeka”, tym bardziej źle wróży, bowiem kowal Tusk najbardziej bije się w piersi i przyrzeka, gdy chce oszukać, nie dotrzymać słowa, zełgać. No i pozostaje fundamentalny problem, czy człowiek do cna załgany i oddany czynieniu zła jest w stanie uwolnić od zła. Te deklaracje historycznie brzmią tak, jakby przemawiał Lenin, który też chciał uwolnić Rosję i świat od zła, a uczynił zło zaliczane do ponurej czołówki w dziejach świata.
Kowal Tusk używał przykładów, w których łgał jak z nut, bez zmrużenia powieki: „Pierwszym zadaniem ludzi, którzy biorą odpowiedzialność za bezpieczeństwo państwa, jest pilnowanie granicy i ochrona terytorium kraju. Nie gniewajcie się, ale to jest moje pierwsze zadanie”. Apel, żeby się nie gniewali wynikał z tego, że chyba nawet najbardziej oczadziali adepci kowalstwa pamiętali, jak trzy lata wcześniej ten sam Tusk mówił o atakujących granicę: „to są biedni ludzie, którzy szukają swojego miejsca na ziemi i nie trzeba robić takiej obrzydliwej, ponurej propagandy wymierzonej w migrantów, bo to są ludzie, którzy potrzebują pomocy”. Czy uchodzi takie poniżające i obraźliwe traktowanie słuchaczy oraz zakładanie, że powinni przełknąć każde łgarstwo i tylko się oblizać?
Właściwie to kowal Tusk jedynie płynnie przechodził od jednego okropnego łgarstwa do następnego: „To tu na Campusie złożyłem deklarację, że na listach KO będą ludzie, którzy pomogą nam, by to prawo kobiet [do aborcji] stało się faktem. Ale ja wiem, że was nie interesują gesty, ale sprawczość w tej kwestii. Nie mamy większości w parlamencie w tej sprawie. W Sejmie nie ma większości na rzecz takiego prawa, o którym tutaj mówiliśmy. (…) Dla aborcji legalnej, w pełnym tego słowa znaczeniu, w parlamencie tej kadencji większości nie będzie”. Ale to kowal Tusk gwarantował ową sprawczość swoim kowalskim mistrzostwem i nie miał nawet cienia wątpliwości, że wszystko przeprowadzi. Wystarczyło oddać na niego głos.
Gdy Tusk rządzi na podstawie wyłudzonych zapewnieniami i przysięgami głosów, to już tylko labiedzi: „Co ja mogę zrobić? Prawa nie możemy zmienić. Ale z ministrem zdrowia i prokuratorem generalnym robimy tak, aby osoby pomagające przy przerywaniu ciąży nie były penalizowane. Nie będę was prosił o wyrozumiałość. Mogę tylko obiecać, że zrobimy wszystko, aby kobiety jak najmniej cierpiały i aborcja była możliwie dostępna i bezpieczna, a osoby, które przeprowadzają aborcję, nie były ścigane”. To fundamentalna cecha rządów Tuska: nie ma tego, co miało być, ale zrobimy wszystko, żeby prowizorka była znośna, czyli sznurek, papier i klej roślinny jako podstawa rządów i ich sprawczości. I znowu ani cienia wstydu, że się tak bez szacunku traktuje słuchaczy.
Ileż to razy kowal Trzaskowski zapewniał, że jego impreza nigdy nie była i nie jest prezydencką kampanią wyborczą. Jeszcze chwila i osiągnie w tym oszukańcze mistrzostwo swego pryncypała. A tu leżąca politycznie u stóp kowala oraz jego mistrza „Gazeta Wyborcza” wali prosto z mostu: „otwierające przemówienie Trzaskowskiego przypominało miejscami wystąpienie kandydata na urząd prezydenta, szczególnie w kwestiach bezpieczeństwa i międzynarodowych”. A i „Tusk kilka razy napomknął – ‘Z Rafałem nie zginiecie, mówi się o nim, że będzie dobrym kandydatem na prezydenta’”. Wszystko, co powyżej, to cały Trzaskowski i cały Tusk, ale uczestnicy Campusu w 2024 r. mogli mieć nadzieję, że nie będą oszukiwani i okłamywani tak ordynarnie, skoro są narybkiem elit. Nic bardziej mylnego: trzeba ich wdrażać w kłamstwa, oszustwa i manipulacje tak wcześnie, jak tylko się da. Cały koncept władzy Tuska i Trzaskowskiego jest przecież zbudowany na kłamstwie i oszustwie. A narybek powinien się po prostu wyzbyć złudzeń. Bo jeśli nie, nigdy nie stanie się „elitą” mającą zastąpić Tuska i Trzaskowskiego. W tej konkurencji prawdomówni i uczciwi nie mają przecież żadnych szans.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/703547-tusk-z-trzaskowskim-szpetnie-oszukuja-swoich-nastepcow