Co nie podoba się Jackowi Żakowskiemu w obecnym rządzie - jak nagminnie podkreśla: „pierwszym demokratycznym od upadku PiS-u”?. Że nie słucha ekspertów. Nie wiedzieć jednak z jakiego powodu w felietonie na łamach „Gazety Wyborczej” Żakowski, ubolewając nad tym, że politycy nie sięgają po naukową wiedzę, wychodzi od happeningu aktywistów Ostatniego Pokolenia stojących na zalanej trasie S8 i na tym samym kończy. Czy to z wiedzy takich „eskpertów” powinien korzystać rząd Donalda Tuska?
W ostatnim czasie dało się zauważyć, że tym, co charakteryzuje rząd Koalicji 13 Grudnia jest to, że pewna część zasiadających w nim ministrów często nie do końca zna się na powierzonej im dziedzinie funkcjonowania państwa lub zajmuje się nie tym, czym powinna.
Żakowski: Polityka straciła racjonalność
Ten problem w pewnym sensie zauważa publicysta Jacek Żakowski, który na łamach „Gazety Wyborczej” zwraca uwagę także na inną sprawę. Otóż, zdaniem dziennikarza, „pierwszy demokratyczny rząd po upadku PiS” nie chce słuchać naukowców i ekspertów. Czy można traktować to jako przytyk w kierunku Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego zarządzanego przez lewicowego ministra Dariusza Wieczorka, w kontekście sytuacji w Centrum Badań Łukasiewicz, szturmu partyjnych nominatów na naukowe instytucje i tego, co zrobiono z prof. Alicją Bachmatiuk? Chyba niekoniecznie…
Zdjęcie roku: transparenty „Ostatnie Pokolenie” w rękach aktywistów stojących po kolana w wodzie na trasie S8 zatopionej przez największą nawałnicę, jakiej doświadczyła Warszawa. Tym razem nikt ich nie usunął i im nie złorzeczył, jak wcześniej, gdy stali w podobnych miejscach, by dramatycznym protestem wymusić zdecydowaną polityczną reakcję na katastrofę klimatu
— zaczyna swój tekst Żakowski, oceniając, że jest to doskonała „metafora współczesnej polityki, która uparcie neguje lub bagatelizuje niewygodną wiedzę o zagrożeniach”.
Jeśli się martwicie, że demokraci mają tak bardzo pod górę; jeśli się złościcie, że pierwszemu popisowskiemu rządowi odbudowa państwa idzie wyraźnie gorzej niż pierwszemu rządowi popezetpeerowskiemu, nie dajcie sobie wmówić, że to genialny „Jarosław Polskę zbaw” tak sprytnie zastawił pułapki ani że merytokratyczne rządy przestały pasować do naszej sytuacji i trzeba iść na skróty
— przekonuje. Rzeczywiście, byłoby to zbyt wygodne wytłumaczenie faktu, że wielu ministrów albo nie zna się na tym, co robi, albo nad swoje zadania w resorcie zdaje się przedkładać happeningi polityczne.
Pułapki są, czasy się zmieniły, ale rozważcie, proszę, odpowiedź odwołującą się do generalnej konstatacji: że od epoki profesorów Skubiszewskiego, Samsonowicza, Geremka polityka straciła racjonalność i póki jej nie zacznie odzyskiwać, będziemy skazani na coraz gorsze wertepy telepiące nami między rosnącymi zwałami obietnic i oczekiwań a twardym gruntem realnego świata
— czytamy.
W pierwszym demokratycznym rządzie po upadku komuny profesorem był jeden na pięciu ministrów. W pierwszym demokratycznym rządzie po upadku PiS profesor jest jeden
— wskazuje Żakowski, dodając, że widać tu zmianę relacji między politykami a światem nauki, a tak naprawdę - między wiedzą a władzą.
Paradoks polega na tym, że im bardziej złożony jest świat, tym mniej chętnie polityczna władza sięga po naukową wiedzę, a bardziej chętnie po PR-owskie sztuczki, które dają chwilową popularność
— ocenia dziennikarz.
„Pisowskie mrzonki”
Zdaniem Jacka Żakowskiego, „symbolicznym końcem polityki opartej na wiedzy była likwidacja w 2011 r. Zespołu Strategicznych Doradców Premiera na czele z min. Michałem Bonim” i od tego momentu „polityczna wola pokonała naukową wiedzę”, później, po 2015 r., wraz z nadejściem rządu Zjednoczonej Prawicy, ta pierwsza przejęła „władzę absolutną”.
Dla Kaczyńskiego użyteczni stali się już tylko eksperci gotowi „naukowo” podpierać pisowskie mrzonki. Np. że węgiel będziemy wydobywali 100 lat, dzieci nie ma, bo kobiety „dają w szyję”, a w Smoleńsku był zamach. Jeśli nie przytakiwali, byli odsuwani – jak zespół doradców ds. COVID
— co do „dawania w szyję”, to nie „pisowscy” naukowcy zwracali uwagę na fakt, że alkohol jest o wiele groźniejszy dla kobiet niż mężczyzn i że to kobiety łatwiej się uzależniają. Długo przed wypowiedzią prezesa PiS materiały na ten temat, z wypowiedziami ekspertów, pokazywane były chociażby w dostatecznie „niepisowskim” TVN. Co do „zamachu w Smoleńsku” i włączenia go w poczet „pisowskich mrzonek”, redaktor Żakowski najwyraźniej pomija prosty fakt, że podkomisja powołana przez Antoniego Macierewicza była złożona z naukowców, prowadziła badania naukowe i - uwaga, uwaga - w swojej pracy bazowała na bez wątpienia naukowym, przez obecne władze pod koniec 2023 r. uznanym za „jedyny obowiązujący”, raporcie komisji Millera, poddając falsyfikacji zawarte w nim stwierdzenia. Zespół doradców ds. COVID? Tu również publicysta mija się z prawdą. W styczniu 2022 r. z Rady odeszła większość jej członków, uznając, że rząd nie słucha ich eksperckich opinii, zamiast tego kierując się głosem swojego elektoratu. Odeszli sami, bo uznali, że ich rady są bezcelowe, nie zostali odsunięci, bo nie przytakiwali (cóż, wydaje się, że takie działania praktykuje raczej obecny rząd, zważywszy chociażby na „czystki” w instytucjach i wspomniany już wcześniej skandal w Sieci Badawczej Łukasiewicz).
„Rząd aż tak nie odleciał”
Zauważa to, choć nie do końca, Jacek Żakowski:
Rząd, do którego apeluje Ostatnie Pokolenie, aż tak nie odleciał
— cóż, może rzeczywiście do pozbywania się z różnych państwowych instytucji fachowców tylko dlatego, że zostali zatrudnieni za rządów PiS i zastępowanie ich osobami mniej kompetentnymi, ale z nadania obecnych władz pasowałoby inne określenie niż „odlot”.
Ale i ta władza częściej zamawia ekspertyzy w firmach, które napiszą, co trzeba, niż w komitetach albo instytutach PAN, które mogą się uprzeć przy niewygodnej wiedzy
— konstatuje Żakowski, dodając, że „innych wyzwań dotyczy to w nie mniejszym stopniu niż klimatu i środowiska”. A wyzwania klimatyczne, jak ocenia publicysta, wciąż nie są priorytetem dla polityków, mimo ostrzeżeń naukowców.
Tylko co mają do tego histeryczne happeningi „Ostatniego Pokolenia”, które coraz tylko utrudniają ludziom życie? I czy to aktywiści są tym głosem naukowców, którego władza nie chce słuchać, mimo że formalne wykształcenie i doświadczenie zawodowe w większości dopiero zdobywają i póki co, jako ludzi bardzo młodych, trudno nazwać ich „ekspertami” w jakiejkolwiek dziedzinie?
Dodajmy do tego, że sam Żakowski, skoro porównuje okres ośmiu lat rządów PiS do prawie pół wieku komunizmu (władzy, która była Polakom narzucona, a nie wybrana w demokratycznych wyborach), a Koalicję 13 Grudnia określa jako „pierwszą demokratyczną władzę po upadku PiS”, chyba również niezbyt przejmuje się faktami i wiedzą naukową. Zarówno PiS, jak i partie tworzące obecną większość, startowały w demokratycznych wyborach, które liczbowo, jako samodzielny komitet, wygrała Zjednoczona Prawica, podejmując próbę utworzenia rządu. Wobec niepowodzenia tej próby, przeszła do opozycji. Przed 13 grudnia 2023 r. wielu publicystów (włącznie z samym Żakowskim) prorokowało, że PiS po dobroci władzy nie odda, straszyło wyprowadzeniem wojska na ulicę i podobnymi scenariuszami. Czy więc mówienie cały czas o „pierwszym demokratycznym rządzie po upadku PiS” jest faktem, czy „koalicyjnymi”/”czerskimi” lub innymi „mrzonkami”?
A może wytłumaczenie problemu nurtującego Jacka Żakowskiego jest dużo prostsze? Bo wydaje się, że ta władza zarówno w swojej poprzedniej odsłonie (2007-2015), jak i obecnej, ma problem ze słuchaniem kogokolwiek - czy to profesorowie i znakomici eksperci w różnych dziedzinach, czy to „zwykli” Polacy niepewni, czy dadzą radę pracować do 67.roku życia, rodzice nie do końca przekonani, że ich 6-letnie dziecko jest gotowe, aby rozpocząć naukę w pierwszej klasie, albo ludzie, którzy uważają, że atom i CPK są pilniejszymi sprawami niż tabletki „dzień po” i na dłuższą metę bardziej przysłużą się Polsce niż zmiana ustawy aborcyjnej.
aja/Wyborcza.pl
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/703416-zakowski-ubolewa-nad-rzadem-nie-sluchaja-ekspertow