Sędzia Piotr Mgłosiek stał się ostatnio sławny po tym, jak zakwestionował wyrok sądu wyższej instancji, gdyż nie spodobał mu się jego skład. Ten przerażająco niebezpieczny precedens został wysoko oceniony przez „kastę” sędziowską oraz jej media. Mówiło się o „broni atomowej”. Sam Mgłosiek udzielił głośnego wywiadu, w którym przekonywał, że staje na straży „bezpieczeństwa prawnego obywateli”. Jak ustalił jednak portal wPolityce.pl, Mgłosiek w sierpniu 2016 roku wychwalał wiceministra sprawiedliwości sędziego Łukasza Piebiaka pod niebiosa i zwracał się do niego o pomoc!
CZYTAJ TALLŻE:„Kasta” znów rozbija sądownictwo! Szokujące postanowienie sądu z Wrocławia. „Bomba atomowa” czy bezprawie?
Niedawna wolta Mgłośka polegała na tym, że nie uznał on postanowienia sądu wyższej instancji, gdyż zasiadał w nim „neosędzia”. Ten prawny potworek jest precedensem. Dotychczas, tej nieodpowiedzialnej działalności, dopuszczały się sądy na zasadzie kontroli instancyjnej. Sędzia Mgłosiek jest więc prawdopodobnie pierwszym, który posunął się do tego, by nie uznawać wyroku sądu, którego postanowienie miał bezwzględnie wykonać.
Sam sędzia nie krył swoich powodów dla tego karkołomnego postanowienia.
(…) sądy, nie tylko w ramach kontroli instancyjnej, ale również rejonowe, powinny uznawać orzeczenia, w których wydaniu brali udział neosędziowie, za nieistniejące, ponieważ nie są to sądy ustanowione ustawą. Być może wtedy legislatura, która musi być w kohabitacji z panem prezydentem, dostrzeże, że sytuacja w wymiarze sprawiedliwości jest dramatyczna i może zacznie wcześniej niż za rok działać w celu ujednolicenia statusu noesędziego
– powiedział „Rzeczpospolitej” sędzia Mgłosiek, wyraźnie wchodząc swoimi słowami w materię polityczną.
„Symbol właściwej postawy”
Noszony na rękach przez „kastę” sędziowską, Piotr Mgłosiek, ma jednak za sobą pewien epizod, z którego jego nowi przyjaciele nie są zbyt dumni. Chodzi o sprawę z 23 sierpnia 2016 roku, do której dotarł portal wPolityce.pl.
To właśnie wtedy pan sędzia Mgłosiek napisał swój list do ówczesnego wiceministra sprawiedliwości, sędziego Łukasza Piebiaka. Widać w nim wielką fascynację osobą zastępcy Zbigniewa Ziobry. Działo się to w momencie, gdy reforma sądownictwa szła już pełną parą, a ówczesna opozycja oraz sędziowie wojowali z nową władzą. Zmiany prawne sędziemu Mgłośkowi jednak nie przeszkadzały. Pisał do ministra Piebiaka ze szczerą sympatią.
Ufam, że znajdę zrozumienie u człowieka, który wśród sędziów tzw. liniowych stanowiących zdecydowaną większość korpusu sędziowskiego, stał się symbolem właściwej temu zawodowy postawy wobec niewłaściwych działań przełożonych w stosunku do sędziów
– pisał sędzia Mgłosiek do ministra Piebiaka.
Skąd ten dramatyczny ton? Sedzia Mgłosiek popadł w konflikt z ówczesnym kierownictwem swojego sądu i właśnie u wiceministra Łukasza Piebiaka szukał resortowej pomocy. Narzekał na nadmiar obowiązków oraz szykany. Miano rzekomo powracać do jego starszych spraw, a nowy rzecznik dyscyplinarny miał wszcząć przeciwko niemu postępowanie. Opisuje ze szczegółami rzekome nieprawidłowości i kłopoty, które nastąpiły w związku z tym. Co ciekawe, Młosiek pisze też o swojej dramatycznej decyzji, która mogła wskazywać, że zrzeka się on urzędu sędziego. Pismo sędziego została, jego zdaniem, bez jego wiedzy przesłane do Ministerstwa Sprawiedliwości i trafił m.in. na biurko sędziego Piebiaka. Okazuje się, że Mgłosiek prosi więc wiceministra, by resort nie rozpatrywał jego „sugestii” o zrzeczenie się urzędu. W innym piśmie do wiceministra Łukasza Piebiaka tłumaczy swoją decyzję. To też warto przytoczyć, w kontekście jego niedawnej decyzji.
Powyższe miało na celu wywołanie refleksji odnośnie stosunku kierownictwa Sądu Rejonowego dla Wrocławia Krzyków we Wrocławiu do sędziów wszystkich wydziałów, co było powodem złożenia (…) przez dwoje doświadczonych orzeczników (…) wniosków przeniesienie do innych sądów oraz pośrednią przyczyną wszczęcia wobec mojej osoby postępowania dyscyplinarnego, które uważam za bezpodstawne
— napisał sędzia.
Widać, że ciągła zmiana akcji i adrenalina oraz bardzo emocjonalne podejście sędziego Mgłośka do spraw, to nie nowość w jego zachowaniu. Rodzi się pytanie, na ile emocjonalna była jego decyzja o wyrzuceniu wyroku wyższej instancji do kosza.
Nikt nie neguje, że w 2016 roku sędzia Mgłosiek mógł paść ofiarą wewnętrznej rozgrywki we wrocławskim sądzie. Dziwią jednak jego emocjonalne stany, które mogły mieć wpływ na serię pism do Łukasza Piebiaka, ówczesnego wiceszefa resortu sprawiedliwości. Ważne, że w tym czasie, skrajnie upolitycznione stowarzyszenia sędziowskie toczyły już otwartą wojnę z ministerstwem kierowanym przez Zbigniewa Ziobrę, a opozycja organizowała masowe demonstracje wymierzone we władzę, która rzekomo „łamała konstytucję” i „prawa obywatelskie”. Wtedy interes sędziego Mgłośka, znajdował się bliżej kierownictwa resortu. Po kilku latach wiatr historii się zmienił. Czy to także zmieniło zapatrywania pana sędziego?
WB
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/702593-ujawniamy-bohater-kasty-prosil-ministra-piebiaka-o-pomoc