Choć serial „Reset”, po siłowym przejęciu mediów publicznych przez obecne władze, zniknął już ze strony TVP, to najwyraźniej nadal boli premiera Donalda Tuska. Na dzisiejszej konferencji prasowej szef rządu dokonał bowiem „odkrycia” wręcz „epokowego”: że komisja ds. zbadania rosyjskich wpływów, na której czele stał prof. Sławomir Cenckiewicz, zbierała materiały dotyczące współpracowników Tuska i ludzi odpowiedzialnych za służby specjalne.
Komisje śledcze „odkryły”, że Jarosław Kaczyński jest prezesem PiS, a premier Donald Tusk dokonał dziś równie wielkiego „odkrycia”. Dotyczyło ono komisji ds. zbadania wpływów rosyjskich na polską politykę. Oczywiście tej pierwszej komisji, którą Sejm rozpędził na samym początku X kadencji.
Tusk: To nie jedyne teczki, których domagał się Cenckiewicz
Dotarłem do dokumentu, który pokazuje, o co tak naprawdę chodziło poprzednikom. Dwa dni po wyborach, a więc 17 października, szef tamtej komisji,pan Cenckiewicz, zwrócił się do szefostwa SKW z takim zamówieniem. Zamówieniem na teczki akt osobowych żołnierzy i funkcjonariuszy. I tu padają nazwiska szefów polskich służb z czasów, gdy byłem premierem, m.in. generała Pytla, generała Noska, dzisiejszego wiceszefa służby i wówczas też wiceszefa, Krzysztofa Duszy
— oświadczył premier.
To nie jedyne teczki, których domagał się pan Cenckiewicz. Zwrócił się także z prośbą o dostarczenie mu wszelkich materiałów zgromadzonych w procedurach operacyjnych dotyczących generała Mirosława Różańskiego. To był wtedy, dwa dni po wyborach, świeżo wybrany senator z ówczesnej opozycji, z Trzeciej Drogi
— mówił dalej.
Niesamowite, że komisja, której zadaniem jest badanie rosyjskich wpływów, prześwietla osoby odpowiedzialne za bezpieczeństwo Polski, w tym szefów służb specjalnych. W tym takich szefów służb specjalnych, którzy pili z funkcjonariuszami rosyjskiej FSB. Przepraszamy: nie pili, lecz uczestniczyli w „spotkaniu służbowym, na którym wznoszono toasty”, co jest „charakterystyczne dla kultury rosyjskiej” (jak tłumaczył gen. Piotr Pytel w rozmowie z „Newsweekiem”, kolejnej z cyklu o „ruskim” PiS).
Rekomendacja komisji nadal boli premiera?
To po wyborach było głównym celem komisji pana Cenckiewicza. Zebranych haków, ewentualnych haków, dokumentacji, która mogłaby wyeliminować z życia publicznego, a może i coś gorszego, te osoby
— mówił dalej Tusk.
Rzecz ciekawa, że zażądał także teczki, materiałów sprawy operacyjnej prowadzonej już przez dawne WSI - kryptonim „Szpak” ta sprawa miała - oraz wszystkich materiałów, zgromadzonych w teczce akt, które dotyczyły Radosława Sikorskiego
— podkreślał. Znów rzecz „niesłychana”: szef komisji potrzebował dostępu do akt dotyczących polityka, który był szefem MON i MSZ.
Jak mówił Tusk, kilkanaście dni później komisja „nie wykonując właściwie żadnych istotnych prac dokumentacyjnych, zgłosiła wstępną rekomendację”.
Brzmiała ona w sposób następujący: Osoby - i tu padły nazwiska - nie powinny pełnić żadnych funkcji publicznych. To było na kilka dni przed powierzeniem mi funkcji premiera przez prezydenta Dudę. Wśród tych osób był dzisiejszy szef Kancelarii Sejmu Jacek Cichocki, do niedawna minister kultury Bartłomiej Sienkiewicz, dzisiejszy szef koordynator służb i minister spraw wewnętrznych i administracji Tomasz Siemoniak, i moja skromna osoba
— „niesamowite”! Znów osoby odpowiedzialne za służby specjalne i obronność kraju.
Rachoń: Ochrona ludzi uczestniczących w jego współpracy z Moskwą
Do „odkrycia” Tuska odniósł się współautor serialu „Reset”, Michał Rachoń.
Tusk atakuje Sławomira Cenckiewicza za to, że wystąpił o dostęp do materiałów funkcjonariuszy publicznych, którzy przewijają się na dokumentach tworzących wieloletnią politykę resetu relacji z Rosją w czasie pierwszego premierostwa Tuska. Dotyczy to każdego z wymienionych przez Tuska na konferencji nazwisk. Wszyscy oni albo podpisywali resetowe dokumenty o współpracy rosyjskich sił zbrojnych z Polską, albo bezpośrednio jak Dusza czy Pytel brali udział w spotkaniach pomiędzy Federalną Służbą Bezpieczeństwa a Służbą Kontrwywiadu Wojskowego, których skutkiem była skandaliczna umowa oraz niebezpieczne dla RP biesiady i rozmowy w Kadynach i kilku innych miejscach w Polsce oraz Rosji
— napisał na platformie X dziennikarz.
Donald Tusk oburza się , że Komisja badająca rosyjskie wpływy w Polsce kierowana przez prof. Cenckiewicza wystąpiła o dostęp do teczek i materiałów na temat osób, które bezpośrednio brały udział w procesie decyzyjnym prowadzącym do podpisania umowy FSB SKW. Wymienia z nazwiska między innymi dzisiejszych lub byłych polityków własnego rządu i koalicji. Premier bulwersuje się, że komisja badająca rosyjskie wpływy analizowała przeszłość Jacka Cichockiego – koordynatora służb, który osobiście wystosował pismo na wniosek Janusza Noska do Donalda Tuska z prośbą o zgodę na podpisanie umowy z FSB, grzmi, że w raporcie wymienione było nazwisko Bartłomieja Sienkiewicza, podpisanego na dokumentach dotyczącej tej współpracy tej współpracy, po tym jak Władimir Putin ogłosił ją na stronach internetowych Kremla, Wreszcie jest zaskoczony, że wnioski komisji dotyczyły dzisiejszego ministra koordynatora Tomasza Siemoniaka – ministra obrony w czasach Resetu, za którego plecami rozpoczęła się nielegalna wówczas współpraca kontrwywiadu wojskowego z funkcjonariuszami FR
— wylicza Rachoń.
Donald Tusk liczy oczywiście na niewiedzę lub przychylność wszystkich Gonzalesów dzisiejszych mediów oraz wykorzystuje nieobecność dziennikarzy telewizji Republika, których nie wpuszcza na konferencje prasowe
— dodaje.
Zdaniem dziennikarza, z powodu niewpuszczania dziennikarzy konserwatywnych mediów na konferencje, Tusk nie będzie miał możliwości skonfrontowania się „z oczywistym wnioskiem: rząd koalicji powołanej 13 grudnia składa się z ludzi osobiście odpowiedzialnych za realizację polityki zbliżenia z Putinem- sedna rządów Tuska w latach 2008 - 2014”.
W tym sensie dzisiejsze nerwy Tuska są dokładnie tym samym, czym strach Bolka po uchwale lustracyjnej. Tusk wie, „jak daleko zaszła” komisja i jedyne co może zrobić, to opluwać tych, którzy jego współpracę z Putinem udowodnili na dokumentach i pokazali opinii publicznej
— ocenia.
Ochrona ludzi uczestniczących w jego współpracy z Moskwą jest w tej sytuacji po prostu polityczną koniecznością wynikającą ze związania resetową wspólnotą rosyjskich tajemnic szefa i jego podwładnych
— podkreśla dziennikarz.
Cenckiewicz dziękuje Tuskowi za promocję
Głos zabrał także sam zainteresowany.
Chciałem coś napisać, ale Michał Rachoń mnie wyręczył. Jedno jest w tym najlepsze: premier Donald Tusk rozpoczął promocję naszego filmu „Zgoda” i książki o polityce resetu z Rosją w latach 2007-2014. No i raport o Pytlu, Duszy i Nosku też się ukazuje za chwilę :). To zawsze pomaga w propagowaniu prawdy i dystrybucji książki. Wiem o tym od czasów książek o Bolku. Dziękuję Premierze! Teraz niech Tomasz Siemoniak jeszcze nas wesprze!
Ci, którzy nie przeleżeli pod lodem poprzednich rządów Tuska i relacji polsko-rosyjskich w tamtym okresie, będą wiedzieli, że to, o czym mówił premier, nie jest żadną nowością i łatwo się domyślić, dlaczego materiały dotyczące akurat osób wymienionych przez szefa rządu interesowały prof. Cenckiewicza. Donald Tusk zaserwował nam dziś po prostu kolejny spektakl na użytek „Gonzalesów”, „Moralesów” i wszelakich „Silnych Razem”, którzy w przeważającej części dopiero 24 lutego 2022 r. obudzili się, że z tym Putinem to jest jednak coś nie tak. Ciekawe, czy to takich „odkryć” dokonała powołana przez premiera neo-komisja.
jj/X
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/702368-alez-odkrycie-tak-tusk-chcial-uderzyc-w-cenckiewicza