„To jest kolejny element wyłączania z normalnej gospodarki leśnej następnych setek tysięcy hektarów” - mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl min Paweł Sałek, poseł PiS, były wiceminister środowiska, doradca prezydenta Andrzeja Dudy, odnosząc się do podnoszonych przez Ministerstwo Klimatu i Środowiska zapowiedzi utworzenia enigmatycznych lasów społecznych, które miałyby powstać wokół wielkich aglomeracji miejskich i uzdrowisk..
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Warszawa, Szczecin i Białystok. Leśnicy protestują w całym kraju. Związkowcy domagają się m.in. dymisji Pauliny Hennig-Kloski
wPolityce.pl: Ministerstwo Klimatu i Środowiska zapowiedziało powstanie tzw. lasów społecznych. Słyszymy piękne słowa o ochronie przyrody, o rekreacji mieszkańców aglomeracji, wspólnym dobru. Ile w tym jest prawdy?
Paweł Sałek: To tworzenie jakiegoś nowego bytu, który w polskim prawie jest już opisany, gdyż dzisiaj te funkcje społeczne są realizowane przez Lasy Państwowe. Nie wiem czemu mają służyć „lasy społeczne”, bo nawet jeśli mówi się o jakichś zielonych pierścieniach, to w przypadku wielu miast te pierścienie już są. Dobrym przykładem są tu Katowice i cała ziemia śląska, gdzie lesistość jest duża.
Bez przerwy coś konsultujemy w sprawie lasów, jest nieustanny dialog. To pomysł MKiŚ, do którego podchodzę z dużym dystansem, bo nie ma sensu reformować tego, co jest i dobrze funkcjonuje. Te rzeczy, które szumnie ogłasza ministerstwo, są już zapisane w ustawie o ochronie przyrody i o lasach, więc po co tworzyć jakieś następne byty? To jest oczywiście podejmowane pod wpływem rozmaitych środowisk i ministerstwo to realizuje.
Lasy społeczne czyli czyje? Państwowe, samorządowe czy pod kuratelą jakichś nowych jednostek, gdzie można byłoby obsadzić nowych ludzi?
Na ten moment przedstawiona jest propozycja tego, w jaki sposób lasy społeczne miałyby powstać. Jest możliwość zgłaszania uwag do 15 sierpnia, a jednocześnie nie wiemy kto jest autorem tego dokumentu. To dokument bardzo obszerny, który fragmentarycznie pokazuje pewne rzeczy i bardzo ciekawe jest, kto jest autorem tego dokumentu. Nikt się konkretnie pod tym nie podpisał. To tworzenie nowych bytów, które w naszej gospodarce leśnej, także biorąc pod uwagę funkcje rekreacyjne, są cały czas realizowane. Nie wiem czemu ma to służyć.
Czym lasy społeczne różnią się od państwowych i jaki jest tego cel? Mają nie być rezerwatami przyrodniczymi, ani parkami, wszystko tu jest zresztą enigmatycznie przedstawione.
Czym miałoby się to różnić? Jakąś gospodarkę leśną trzeba będzie prowadzić. Mają być zmniejszone wycinki, ale gospodarka leśna w Polsce jest prowadzona ze względu na uwarunkowania przyrodnicze i kwestie bezpieczeństwa. Funkcje takie jak turystyka rowerowa, piesza, konna czy nawet biwakowanie w lesie, są dzisiaj dopuszczone i organizowane w ramach Państwowego Gospodarstwa Leśnego – Lasy Państwowe.
To jest być może takie hasło, które rządzący chcą zrealizować, pokazując jak to dbają i chronią lasy, zasłaniając się wolą społeczeństwa. To kolejny dokument, który ma być konsultowany i dialogowany społecznie z myślą, że potem się powie, że społeczeństwo tak chciało. A społeczeństwo musi mieć świadomość z czego dziś korzysta, w jakiej formie, i tu się decyduje, by jakaś nowa forma miała być wprowadzana.
Poza tym, jeśli miałoby to być usankcjonowane prawnie, to trzeba by zmienić ustawę o lasach, a ja jestem przeciwnikiem jej zmieniania. To akt, który dobrze się sprawdza w polskich uwarunkowaniach.
Może chodzi o efekt wyborczy, bo „lasy społeczne” mają być ustanowione wokół wielkich aglomeracji, gdzie obecna koalicja rządząca ma największe poparcie?
Te lasy istnieją, to nie jest tak, że powstaną nowe lasy. One są i spełniają swoje funkcje. Dzisiaj dostęp do polskich lasów jest powszechny i swobodny.
Co na to leśnicy?
Leśnicy w ogóle są przerażeni tym, co się wyrabia w polskim leśnictwie i ochronie przyrody. Mamy kolejną formę instytucjonalną, która ma być wprowadzona. Mamy moratorium o wyłączeniu z gospodarki leśnej blisko 100 tys. hektarów, mamy następne konsultacje społeczne, które skończyły się wczoraj w ramach kolejnych wyłączeń gospodarki leśnej. Mamy też zmianę kodeksu dobrych praktyk leśnych, które idą w kierunku odchodzącym od polskiego modelu leśnictwa. Mamy również zmianę zarządzenia Dyrektora Generalnego ws. tzw. rębni zupełnych, czyli normalnego pozyskania drewna i prócz tego mamy niezatwierdzane plany urządzania lasów, które decydują o tym, w jaki sposób dane nadleśnictwo ma funkcjonować i jak się utrzymywać.
Jest oczywiście tłumaczenie, że Lasy zarabiają na wycince drewna. Chcę jednak powiedzieć, że od czterech wieków, albo jeszcze wcześniej, w Polsce ten, kto gospodaruje lasem w sposób rozsądny i zrównoważony - czyli w sposób ciągły - pozyskuje drewno i czerpie z tego tytułu korzyści.
Nie chodzi o to, żeby przeciwstawiać prawdziwych ekologów i przyrodników leśnikom, bo dzisiaj każdy leśnik jest ekologiem i przyrodnikiem. Lasy Państwowe dostosowały się do wymagań społecznych, a mimo to wciąż jest potworna presja, by odejść od kierunku, jaki został w Polsce ukształtowany sto lat temu. Ma być też zaproponowane na stulecie Lasów Państwowych sto rezerwatów. Rezerwaty tworzy się ze względu na potrzeby, a nie z okazji rocznicy.
Jak więc może to się odbić na branży rynku drzewnego?
To bardzo poważny problem dlatego, że dzisiaj strona zajmująca się biznesem drzewnym czy meblarskim jednostronnie w swoim oświadczeniu odstąpiła od konsultacji ws. lasów społecznych. Jeśli np. lasy społeczne wokół Bydgoszczy mają być wyłączone w promieniu 60 km, to znaczy, że zahaczą o Bory Tucholskie. Wtedy pierścienie, jakie mają być w projekcie lasów społecznych to 10-20 km, ale minister wyrażała zapowiedzi, że nawet 60 km. To jest kolejny element wyłączania z normalnej gospodarki leśnej następnych setek tysięcy hektarów.
CZYTAJ TEŻ:
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/701435-salek-o-lasach-spolecznych-lesnicy-sa-przerazeni