MON znów wrócił do współpracy z miłośnikami generała Jaruzelskiego. To wydarzenie nie tylko symboliczne. To także zwycięstwo starej trepowskiej mentalności, które odbije się na sprawności wojska.
Dziennik „Rzeczpospolita” – czyli pismo bynajmniej nie antyrządowe i nie prawicowe – alarmuje:
Klub generałów z PRL znów współpracuje z Ministerstwem Obrony Narodowej.
Według gazety w czerwcu została podpisana umowa między Klubem Generałów i Admirałów RP a MON-em. To kolejna już umowa, bo jeśli chodzi o dzieje współpracy między owym Klubem a ministerstwem to mamy do czynienia ze swoistą huśtawką. Klub powstał pod koniec lat 90-tych, ale pierwszą formalną umowę z MON podpisał dopiero za rządów SLD w 2004 roku. Za tzw. „pierwszego PiS” rozwiązał ją ówczesny szef MON Aleksander Szczygło. Nic dziwnego – prominentnymi działaczami klubu były takie „osobistości” jak PRL-owski minister Florian Siwicki. Minęło kilka lat, zmieniła się władza i minister Tomasz Siemoniak podpisał kolejną umowę o współpracy. A ta znów została rozwiązana za „drugiego PiS”. Szybko, bo już na początku 2016 roku.
Nie dziwi zniesmaczenie gazety takiej jak „Rzeczpospolita”. Generałowie z Klubu nieustannie czczą pamięć Wojciecha Jaruzelskiego i bardzo tym się chlubią. Rocznice urodzin lub śmierci Naczelnego Trepa PRL to najważniejsze daty w kalendarzu działalności Klubu. Kto nie wierzy, to niech przejrzy stronę internetową tej organizacji. Mimo, że czas płynie i biologia sprawia, że w Klubie coraz mniej PRL-owskich generałów to jego członkowie lubią uczcić rocznicę bitwy pod Lenino lub „wyzwolenia” Warszawy 17 stycznia 1945 roku. Inne daty z dziejów oręża polskiego nie są aż tak bardzo tam wyszczególniane. Co ważne i charakterystyczne – do klubu nie dołączyło całkiem sporo oficerów starszej daty, służących jeszcze w LWP. To nie przypadek, bo i w tamtym pokoleniu jest sporo byłych wojskowych, którzy nie chcą uczestniczyć w apoteozie komunistycznego wojska. Śmiem twierdzić, że jest to ta znacznie bystrzejsza część wojskowych starszego pokolenia.
„Fachowcy” kontra „dyletanci”
Umowę między Klubem a MON trzeba oczywiście widzieć w szerszym kontekście. Jeden to masowe wypłacanie pieniędzy byłym esbekom. Drugi kontekst to powrót generałów rzekomo szykanowanych za rządów PiS. Przedstawiani są oni jako wybitni fachowcy, którzy musieli odejść, bo ich kompetencje przerastały dyletantów mianowanych przez prawicę. Tak jednak się składa, że ci „wybitni fachowcy” i „dyletanci” należą do różnych generacji. Generałowie z pokolenia „wybitnych fachowców” to ludzie urodzeni w latach 50-tych i na początku 60-tych. „Dyletanci” nominowani przez PiS to generałowie urodzeni w dekadzie lat 70-tych.
Mamy więc do czynienia z konfliktem nie tylko pokoleniowym, ale także dwóch mentalności. Pierwszej starej, ukształtowanej w końcówce Układu Warszawskiego i wizji wielkiej czołgowej wojny z NATO. Oraz drugiej, reprezentowanej przez ludzi, którzy wstąpili do wojska już po 1990 roku. Którzy przeszli przeszkolenie w uczelniach amerykańskich, a nie w Moskwie, którzy byli wielokrotnie na misjach w Iraku, Afganistanie, Afryce Środkowej.
Tam, gdzie zaczyna się MON, tam kończy się logika
Tak więc umowa z Klubem post-PRL-owskich generałów to nie tylko symbolika. Tak trzeba byłoby odpowiedzieć na wątpliwości kogoś, kto nie pamięta PRL-u, kto może uważać, że historyczne zaszłości nie mają już znaczenia. Chodzi nie tylko o historię i wyznawane wartości. Tu chodzi też o kwestie czysto pragmatyczne. – Tam, gdzie zaczyna się MON, tam kończy się logika – mówi smutne żołnierskie powiedzonko. Takich sarkastycznych zdań na temat życia wojska można usłyszeć więcej z ust ludzi służących w armii. Skąd one się biorą? Pojawiły się po 2016 roku? Wolne żarty!
W Wojsku Polskim jest nadal wiele patologii, dławiącej inicjatywę biurokracji (zwanej złośliwe „białą taktyką”), tępej trepozy, asekuranctwa. Jednym słowem „MON-ozy” – co jest żołnierskim określeniem tego stanu rzeczy. Wszystkie te chore zjawiska mają swoje korzenie w czasach LWP. Czyli komu „zawdzięcza” dzisiejsze wojsko ową MON-ozę? Właśnie tym „wybitnym fachowcom” z czasów LWP, a nie „dyletantom” awansowanym po 2016 roku. Zatem jakie zyski mogą być z korzystania z doświadczeń generałów ukształtowanych według moskiewskich wzorców?
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/701252-mon-powrot-starych-trepow