Cała Polska miała możliwość zobaczyć jak pijący wódkę mężczyzna, który okazał się później podpułkownikiem Piotrem Szymańskim wyzywa Samuela Pereirę, ale też w sposób niezwykle ordynarny atakuję kobietę. W poczuciu antypisowskiej wyższości myślał, że może wszystko - świadkowie jednak to nagrali i udostępnili w internecie, a chamstwo oficera było tak rażące, że głos w tej sprawie zabrał nawet Minister Obrony Narodowej. Pod wpływem alkoholu można robić wiele głupstw, aczkolwiek wulgarność wobec kobiety w jakimkolwiek kontekście jest dla człowieka honoru niedopuszczalna.
Gdybyż swoją kompromitację Szymański przyjął z pokorą i przeprosił sprawa by pewnie rozeszła się jakoś po kościach - ale facet brnie dalej. Winą za chamstwo obarcza byłego szefa TVP INFO. W mediach społecznościowych wydał oświadczenie, z którego wynika, że nie czuje się winny, że to Pereira zaczął (bo nie podobobała mu się koszula mężczyzny - co za głupia wersja wydarzeń) i że on sam, biedny, został sprowokowany. Krytyczne i dociekliwe komentarze nerwowo kasuej. Grubiaństwo miesza się tu ze śmiesznością, gdy Szymański pisze:
Jestem oficerem Wojska Polskiego od ponad 30 lat, lekarzem w trzecim pokoleniu, zawsze szanowałem mundur i jestem dumny, że mogę go nosić. Jestem lekarzem i oficerem, człowiekiem, który wielokrotnie w trudnych i wymagających okolicznościach, stanowiących próbę charakteru stawał po stronie wartości i honoru.
Podkreślanie swoich własnych wyobrażonych zasług zdradza u podpułkownika samouwielbienie. Samo noszenie munduru nie przydaje człowiekowi honoru, a już przodkowie z wykształceniem medycznym w żaden sposób nie oczyszczają z zarzutu grubiaństwa. Wprost przeciwnie - nasuwa się pytanie co to za rodzice i dziadkowie wychowali takiego potomka. Wygląda to jednak tyleż nieadekwatnie, co śmiesznie, coś jak nieustanne Moczarowskie powtarzanie: „ja, jako były partyzant”, by dodać sobie splendoru. Ale w całym zajściu jest jeszcze jeden moczarowski akcent. PRLowski dygnitarz pozwalał sobie wobec niektorych na więcej bo nie lubił np. Żydów, zaś Szymański epatuje nienawiścią do „pisowców” i tym usprawiedliwia swoje prawo do obrażania innych.
Cała ta „uśmiechnięta Polska”, którą Piotr Szymański reprezentuje, jest jakaś na opak. Niby tolerancyjna, a dehumanizuje, niby wykształcona a zachowuje się jakby właśnie zeszła z drzewa, niby demokratyczna, a nie cierpi sprzeciwu i odmiennego zdania. No i wreszcie ten jej uśmiech, to tylko szczękościsk nienawiści, zalewający żółcią od wewnątrz. Niech mu ten incydent plamą na mundurze będzie - bo nie na honorze raczej.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/700556-oficer-ktory-zaatakowal-pereire-broni-sie-w-stylu-moczara