Sprawa asystentki Donalda Tuska, kosmetolog Kristiny Voronowskiej, wywołała burzę w sieci. Pojawiły się spekulacje chociażby o to, czy ta sytuacja nie ma związku z obniżeniem przez obecne władze stawki VAT na usługi kosmetyczne z 23 proc. do 8 proc. Analizowano także przeszłość Voronowskiej, doszukując się w niej wątków rosyjskich. W obronie asystentki na platformie X stanęła reprezentująca Platformę Obywatelską Natalia Polubiec, radna warszawskiej dzielnicy Mokotów.
Polubiec obraziła osoby zabierające głos ws. Voronowskiej, nazywając ich „pisowskimi wieprzami”.
Kilka słów o pisowskich wieprzach, ich kłamstwach i zaszczutej dziewczynie. Jak zwykle najważniejszy jest cel reszta się nie liczy. Ładna dziewczyna z Ukrainy w otoczeniu premiera, no to jedziemy z insynuacjami, przekręcimy trochę faktów, parę kłamstw, niedopowiedzeń i będzie story, a że przy okazji się kogoś skrzywdzi to przecież dla nich bez znaczenia. Po kolei - „kosmetolożka asystentką premiera”. Jak to doskonale brzmi, jak można na tym wspaniale budować domysły
— napisała na X Natalia Polubiec.
Tylko trzeba przemilczeć, że oprócz tego Krystyna Voronovska jest magistrem ekonomii i pracowała jako specjalista w bankach. Nie mówiąc już o tym, że na kosmetologię zdecydowała się tylko po to żeby przyjechać do Polski. Polski, która była jej marzeniem. Aplikowała do pracy w bankach w Polsce ale okazało się że ta ścieżka kariery dla specjalistów z Ukrainy nie była dostępna. Musiała znaleźć inną branżę i znalazła. Zajęła się kosmetologią
— podkreśliła.
Skąd my to znamy? Czy nie podobnie wyglądają losy polskich emigrantów. No, ale żeby o tym napisać trzeba by trochę dobrej woli. Lepiej szukać innej sensacji - Krystyna zmieniła nazwisko. To dopiero tajemnicza sprawa. I kolejne znaki zapytania. A wystarczyłoby dopisać, że owszem zmieniła i to dwa razy, bo najpierw wyszła za mąż, a potem się rozwiodła. Podobny zarzut można by postawić kilku milionom Polek. No to inne kłamstewko. Chodziła do szkoły w Rosji, konkretnie w Kalinówce. Tylko że Kalinówka, leży pod Winnicą w Ukrainie
— zaznaczyła.
„Krystyna ma korzenie polskie, doskonale mówi po polsku”
Tam gdzie mieszkali jej rodzice. Są też inne grzechy ma siostrę która ma inne nazwisko. Tylko że Siostra nie jest rodzona, a cioteczna, więc ma inne nazwisko. Ojciec był radzieckim wojskowym. No był w wojskach powietrznych, a potem służył w armii ukraińskiej. Historia podobna jak wielu bohaterów ginących dziś na wojnie z Rosją. Prawda jest taka, że Krystyna ma korzenie polskie, doskonale mówi po polsku. Od dziecka marzyła żeby w Polsce mieszkać
— podkreśliła.
W końcu Kristina Voronowska uzyskała pracę w biurze PO.
Udało się. Zgłosiła się do pracy w biurze PO bo szukano osób do pracy dorywczej. Pracowała jak wół i wyrobiła sobie doskonała renomę. Zlecano jej coraz więcej zadań, aż w końcu zaproponowano stałą współpracę. I tak magister ekonomii opuściła gabinet kosmetyczny i została asystentką. Happy end? Niekoniecznie. Pojawiają się Pisowskie wieprze i mokrymi paluchami pokazują ostateczny dowód przeciw niej - ma atrakcyjne zdjęcia na instagramie. Tego już jej nie można wybaczyć
— napisała Polubiec.
Radna PO w bardzo ostry sposób uderza w osoby, które przedstawiają wątpliwości wokół zasadności powołania Kristiny Voronowskiej na asystentkę premiera. Warto by było, by sprawę tę wyjaśnił sam Donald Tusk.
tkwl/X
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/700201-radna-po-broni-asystentki-tuska-i-obraza-zwolennikow-pis