Jedną z pierwszych decyzji większościowej koalicji, która powstała po wyborach 15 października, pod dowództwem Donalda Tuska, było odwołanie członków Państwowej Komisji ds. badania wpływów rosyjskich na bezpieczeństwo wewnętrzne Rzeczpospolitej Polskiej w latach 2007-2022. Nowa większość tak się spieszyła, że dokonała tego na posiedzeniu Sejmu 29 listopada, a więc na 2 tygodnie przed zaprzysiężeniem rządu z premierem Tuskiem, co dokonało się w rocznicę stanu wojennego 13 grudnia 2023 roku.
Odwołano wtedy 8 członków tej komisji z przewodniczącym prof. Sławomirem Cenckiewiczem na czele, 9 członek komisji Józef Brynkus jeszcze przed tą decyzją Sejmu, sam złożył rezygnację z zasiadania w tej komisji.
Po tym odwołaniu członków komisji, przedstawiciele nowej większości parlamentarnej sugerowali, że ze względu na nasilające się zagrożenie ze strony Rosji, komisja badająca wpływy rosyjskie będzie działać dalej, choć już w innym składzie. Tak się jednak nie stało, Donald Tusk zarządzeniem powołał wewnętrzną komisję do badania takich wpływów, składającą się z przedstawicieli poszczególnych resortów, na której czele stanął szef SKW generał Jarosław Stróżyk, kiedyś wysoki funkcjonariusz, zlikwidowanych lata temu Wojskowych Służb Informacyjnych, które przecież były wykorzystywane do petryfikowania wpływów najpierw sowieckich, a później rosyjskich w Polsce. Ten z kolei, chcąc się wywiązać z narzuconego mu szybkiego terminu sporządzenia sprawozdania z prac komisji, zażądał od poszczególnych ministerstw informacji na temat zidentyfikowanych przypadków wpływu Rosji i Białorusi na znane im obszary naszego życia publicznego. W ten sposób koło się zamknęło, widać, że powołana komisja ma charakter urzędniczy, a resorty same na siebie mają składać swoiste donosy o „prorosyjskości” swoich wcześniejszych działań. Najprawdopodobniej więc tak ukształtowana i zadaniowana komisja, skupi się na poszukiwaniu wpływów rosyjskich w działaniach rządów Prawa i Sprawiedliwości, co będzie niczym więcej, tylko kolejną hucpą urządzoną przez ekipę Tuska.
Uchylenie ustawy o Państwowej Komisji ds. badania wpływów rosyjskich
Ale okazało się, że to jeszcze za mało, rządząca większość zdecydowała się na wprowadzenie pod obrady poselskiego projektu ustawy, o uchyleniu ustawy o Państwowej Komisji ds. badania wpływów rosyjskich na bezpieczeństwo wewnętrzne RP w latach 2007-2022. To klasyczna wręcz próba całkowitego zatarcia śladów po 3 miesięcznej działalności komisji prof. Cenckiewicza, która przecież zakończyła się cząstkowym 100 stronicowym raportem, którego jedną z konkluzji była rekomendacja, aby takim osobom jak Donald Tusk, Jacek Cichocki, Bogdan Klich, Tomasz Siemoniak i Bartłomiej Sienkiewicz nie powierzać stanowisk publicznych odpowiadających za bezpieczeństwo państwa. Ba w mediach takich jak Gazeta Wyborcza, pl pojawiły się teksty, że przyjęcie tej ustawy oznacza unieważnienie wspomnianego raportu przygotowanego przez komisję pod przewodnictwem prof. Cenckiewicza, choć takich zapisów w tej ustawie nie ma bo być nie może. Jak widać rządzący i wspierające ich środowiska medialne chciałyby za wszelką cenę wręcz „unicestwić” wszelkie dokumenty będące twardymi dowodami na prorosyjskie działania rządu Tuska, w szczególności dokument ze słynną „zgodą” napisaną ręką Tuska na nawiązanie współpracy pomiędzy SKW i rosyjskim FSB.
Tych śladów bliskiej współpracy rządu Tuska z Rosją, zatrzeć się jednak nie da, tak jak nie da się unicestwić dokumentów potwierdzających tę współpracę, wiec nawet jeżeli ta ustawa zostanie przyjęta, to wszystkie one zostaną. Mówiłem o tym podczas swojego wystąpienia w Sejmie wskazując obszar energetyki jako obszar szczególnej współpracy rządu Tuska z Rosją, przypomniałem próby sprzedania Lotosu i rafinerii w Możejkach, Rosjanom, opóźnienie budowy gazoportu w Świnoujściu o blisko 3 lata, rezygnację z budowy Baltic Pipe, wreszcie brak sprzeciwu wobec Nord Stream 2, a nawet zachęty Radosława Sikorskiego do uczestnictwa w tym przedsięwzięciu. Ale determinacja rządzącej koalicji, aby za wszelką cenę „zamalować” swoją prorosyjskość z lat 2007-2015 jest tak przemożna, że nie wystarczy powołanie własnej wewnętrznej komisji, trzeba jeszcze uchylić ustawę, choć ostatecznie, chyba okaże się to nieskuteczne.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/699985-rzadzaca-koalicja-probuje-zacierac-slady-prorosyjskich-dzial