„To Amerykanie zdecydują, kto zostanie prezydentem Stanów Zjednoczonych, ale my musimy utrzymywać dobre relacje z USA” - podkreśla Marcin Przydacz w rozmowie z portalem wPolityce.pl.
Widać ewidentnie, że Partia Demokratyczna doszła do przekonania, że ta kampania prezydencka, dotychczas prowadzona, nie gwarantuje im w żaden sposób sukcesu, w związku z tym podjęto decyzję o niejakim jej „resecie” i znalezieniu nowego kandydata
— komentuje rezygnację Joe Bidena ze startu w wyścigu o urząd prezydenta były wiceminister spraw zagranicznych.
Myślę, że Joe Biden rzeczywiście w ostatnich tygodniach przeżywał pewnego rodzaju kryzys, związany ze swoją aktywnością. Widać było, że zarówno ta debata z prezydentem Trumpem nie wyszła prezydentowi Bidenowi najlepiej. Także szereg wpadek i wypowiedzi, które były mocno komentowane, nie dodawały punktów procentowych Partii Demokratycznej, więc pojawiła się decyzja o zmianie kandydata i na nowo nadzieja, że te wybory jeszcze można wygrać. Natomiast trzeba mieć świadomość, że czas jest już bardzo krótki, a jednocześnie rozgorzała w tym momencie wewnątrz obozu demokratycznego decyzja i wyścig o to, kto będzie nowym kandydatem. To wszystko może powodować, że zwycięstwo demokratów w jesiennych wyborach oddala się
— podkreśla poseł PiS, zaznaczając, że nie jest jeszcze przesądzone, kto zastąpi Bidena, jako kandydat Demokratów:
Myślę, że co najmniej kilku polityków nosi buławę w plecaku i Kamala Harris nie jest jedyną osobą gotową do podjęcia tej decyzji. Od wielu, wielu lat decyzja co do kandydata zapadała dużo wcześniej, niż na samej konwencji, wiec możemy mieć tutaj jakieś niespodzianki.
Zauważa też, że wcale nie jest pewne, że to właśnie Harris będzie kandydatką.
Widać, że rozgorzała wewnętrzna dyskusja i debata. O ile Joe Biden wskazał w swoim pożegnalnym oświadczeniu niejako trochę na Kamalę Harris i ona sama wyraziła gotowość, ale liderzy politycznego obozu demokratów wcale nie powtarzają tego przekazu, wręcz przeciwnie - wskazują tez na inne nazwiska. Myślę, że przez najbliższe tygodnie będziemy świadkami także dyskusji czy walki w obozie demokratów, co do wyboru kandydata. W moim przekonaniu nie będzie to zwiększało szans Demokratów na wygraną, bo czas finalny do prowadzenia kampanii będzie coraz krótszy
— mówi Przydacz, podkreślając, że czas działa na niekorzyść Demokratów:
Z całą pewnością tę niepewność będą wykorzystywali Republikanie, a zwłaszcza „trumpiści”, prezydent Trump, który już bardzo ostro skrytykował prezydenta Bidena, a jednocześnie spiker Izby Reprezentantów wezwał do ustąpienia z fotela prezydenta, argumentując, że skoro Biden nie widzi swojej możliwości prowadzenia kampanii czy ubiegania się o zwycięstwo, to tym bardziej nie powinien pełnić swojego urzędu. Takie stanowisko prezentuje dzisiaj duża część Republikanów.
Waga współpracy z USA
Uważam, że dla Polski najważniejsza jest współpraca z każdą administracją w Białym Domu. To Amerykanie zdecydują, kto będzie ich przyszłym prezydentem
— mówi były szef prezydenckiego Biura Polityki Międzynarodowej.
Za naszych rządów utrzymywaliśmy dobre relacje zarówno z prezydentem Trumpem, jak i z prezydentem Bidenem. Obaj byli w Warszawie.
— ale jak zauważa Przydacz, polityka Donalda Tuska wygląda jednak inaczej:
Tego samego nie można powiedzieć o Donaldzie Tusku, który z Republikanami miał złe relacje czego między innymi dowodem były te złośliwości wobec Donalda Trumpa czy fotografia, którą sam publikował, gdzie w agresywnym geście „mierzył z pistoletu”, złożonego z palców, do Donalda Trumpa. Podobnie krytycznie oceniam postawę Radosława Sikorskiego, który również wielokrotnie, bardzo krytycznie wypowiadał się o Trumpie i dziś proponuje na szefa polskiej placówki dyplomatycznej w Waszyngtonie Bogdana Klicha, który nazywał Donalda Trumpa politykiem niezrównoważonym.
CZYTAJ WIĘCEJ:
jw
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/699800-przydacz-najwazniejsza-jest-wspolpraca-ktokolwiek-zwyciezy