Kilka dni temu, tuż po spotkaniu z prezydentem Ukrainy Wołodymyrem Zełenskim, premier Donald Tusk ku zaskoczeniu dużej części opinii publicznej w Polsce, poinformował, że trwają prace na koncepcją wytwarzania prądu przez polskie elektrownie dla Ukrainy, jednak bez obciążania jego ceny, kosztami zakupu pozwoleń na emisję CO2. Co więcej, za tak wytworzoną energię elektryczną przesłaną na Ukrainę, polskim elektrowniom miałaby zapłacić Komisja Europejska, z tej części unijnego budżetu, która jest przeznaczona dla tego kraju. Dostawy tak wytwarzanego prądu na Ukrainę, miałyby zapobiec zapaści energetycznej tego kraju tej jesieni i zimy, w związku ze spodziewanymi atakami Rosji na funkcjonującą jeszcze infrastrukturę energetyczną tego kraju. Propozycja przedstawiona przez premiera Tuska, została uznana powszechnie, mówiąc najoględniej, za kontrowersyjną, bowiem produkcja tańszego prądu z polskiego węgla, ale tylko dla Ukrainy i milczenie w sprawie ogromnych kosztów jakie ponosi polska gospodarka i gospodarstwa domowe w naszym kraju w związku z funkcjonowaniem EU ETS, jest po prostu nie do przyjęcia.
Okazało się jednak, że propozycja Tuska jest kontrowersyjna nie tylko w Polsce, ale także w Komisji Europejskiej, co więcej okazało się, że polski premier przedstawił ją publicznie, bez żadnych konsultacji w Brukseli. Na pytania skierowane przez polskich dziennikarzy do przedstawicieli KE, najpierw odpowiedzieli, że nic nie wiedzą o tej proponowanej przez premiera Tuska pomocy energetycznej dla Ukrainy. Później, reakcja była jeszcze mocniejsza, stwierdzono, że produkcja prądu z węgla bez opłat za emisję CO2 jest sprzeczna z unijnym prawem i nikt w UE nie zamierza go zmieniać, co więcej KE zdecydowanie stwierdziła, że „nie widzi możliwości produkowania prądu dla Ukrainy z polskiego węgla za europejskie pieniądze”. A więc wg stanowiska KE, nie tylko nie ma możliwości produkcji prądu dla Ukrainy z polskiego węgla bez opłat UE ETS, ale już propozycja aby za ten prąd zapłacono z unijnego budżetu jest wręcz kuriozalna.
Przypomnijmy, że pod koniec czerwca po posiedzeniu Rady Europejskiej w Brukseli, premier Tusk zdecydowanie stwierdził „Polska uzyskała 100% tego co zakładaliśmy jeżeli chodzi o projekty obronne dotyczące bezpieczeństwa. I dodał „chodziło o to aby zarówno za projekt Podniebnej Kopuły przygotowany wspólnie z Grecją jak i Tarczy Wschód przygotowany wspólnie z państwami bałtyckimi odpowiedzialność wzięła UE, a nie poszczególne państwa narodowe i to się udało”. Co więcej sugerował, że w tej sprawie przegłosowane zostały Niemcy i Francja stwierdzając „ nie chcę broń Boże przesadzać, ale właściwie jestem weteranem tutaj i po raz pierwszy widziałem sytuację, w której Niemcy i Francja przekonywały do swoich rozwiązań, a właściwie cała reszta liderów wsparła polskie stanowisko w kwestii tych flagowych projektów obronnych”.
Zaledwie 24 godziny później, kiedy opublikowano konkluzje z posiedzenia Rady Europejskiej okazało się, że nie ma w nich żadnych zapisów dotyczących finansowania ze środków unijnych zarówno Podniebnej Kopuły, ani Tarczy Wschód. Ba nawet gorąco wspierające rząd Donalda Tuska media, takie jak np portal Okopress, czy rozgłośnia RMF FM po rozmowach z przedstawicielami delegacji z innych krajów uczestniczących w tym szczycie, napisały ze żadnych tego rodzaju ustaleń nie było, wręcz przeciwnie sprzeciwiano się finansowaniu tego rodzaju projektów z funduszy unijnych. Okazało się także, że kanclerz Scholz, wspierany przez prezydenta Macrona, zdecydowanie odrzucił polską propozycję, wspieraną przez kraje bałtyckie, zakupów broni finansowanych z budżetu UE, przy okazji jak informują media ,„szorstko traktując” Polaków i Bałtów.
Zupełnie niedawno Polska jako jeden z 7 krajów UE, została objęta przez KE procedurą nadmiernego deficytu, wiążącą ręce rządowi w przygotowaniu budżetu na 2025 rok i lata następne, choć wydając ponad 4% PKB na obronę narodową, powinna być z tej restrykcji wyłączona. A jeszcze wcześniej była wypowiedź premiera Francji, mówiąca o tym jak to w ramach paktu migracyjnego kraje Europy Zachodniej przymusiły kraje Europy Środkowo-Wschodniej w tym Polskę, do obligatoryjnego przyjmowania nielegalnych imigrantów, albo płacenia za tych nie przyjętych, choć wcześniej Donald Tusk mówił parokrotnie o tym ,że Polska będzie beneficjentem tego paktu. Minęło zaledwie pół roku rządzenia przez Donalda Tuska, a już przynajmniej 4-krotnie został ograny w Brukseli i to w sprawach tak fundamentalnych jak przyjmowanie nielegalnych imigrantów, procedura nadmiernego deficytu, finansowanie Tarczy Wschód, a w tych dniach, także produkcji prądu dla Ukrainy bez opłat EU ETS, za który miałaby zapłacić Komisja Europejska.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/698789-mial-nie-dac-sie-ograc-w-brukseli-ograny-juz-kolejny-raz