Mamy za sobą 81. rocznicę Krwawej Niedzieli na Wołyniu i już wyraźnie widać, że Polaków można podzielić na kilka grup w zależności od ich stosunku do Wołynia.
Największa grupa to oczywiście ci, którzy o temacie nie wiedzą albo nie interesują się nim wcale. Winna tu jest też polityka historyczna, media, edukacja, którzy niedość podkreślili dramat Polaków z południowo-wschodnich Kresów II RP.
Jest też grupa tych, którzy rozmawiają między sobą, dziwią się, pytają, poczytają to rozdział w książce, to notkę w internecie, może wiersz Wojciecha Wencla? Dla tych nie bardzo jest gdzie się spotkać i jak uczcić pamięć pomordowanych, nie puszczają wieczorami dyskusji i programów, które by ludobójstwo 1943 roku rzetelnie wyjaśniły. Pozostały jeszcze dwie grupy - obie wyraziste. Jest jedna krzykliwa, co mieni się najpatriotyczniejszą z patriotycznych, ta, która może nie pamięta o Katyniu (kwiecień), o „operacji polskiej NKWD” (sierpień), ale 11 lipca wynosi tę - nadal niedość zbadaną - zbrodnię na piedestał polskich krzywd i wyje, wrzeszczy, obraża tych, którzy nie stoją po ich stronie. Na rozhuśtanych emocjach, z wiedzą nadszarpniętą przez dezinformacje czy głupstwa (ostatnio w telewizji wPolsce red. Witold Gadowski mówił o „setkach tysięcy pomordowanych Polaków” - nie ma takich danych potwierdzonych przez historyków), głośni, wyraziści - może z tej wrzawy coś jednak dobrego pozostanie.
Jest jeszcze grupa tych co mało mówią, krzyczeć nie krzyczą wcale, ale pracują z imponującą wytrwałością. I tak na przykład Stowarzyszenie Polsko-Ukraińskie Pojednanie zakończyło właśnie swój objazd obwodu wołyńskiego gdzie nie tylko sprzątali cmentarze z polskimi grobami, ale dyskutowali, uczestniczyli w panelach historycznych i edukacyjnych a także rozmawiali, rozmawiali i do rozmów zachęcali obie strony: polską i ukraińską. Jak mówi portalowi wPolityce.pl niezależny dziennikarz Dominik Serwacki, który uczestniczył w wydarzeniu:
Cztery dni spędzilismy w obwodzie wołyńskim, gdzie mieliśmy również integrację, wykłady historyków i panele edukacyjne. Było nas około 40 Polaków i 20 Ukraińców - tych, którzy wiedzieli czym była Rzeź Wołyńska. Tak pracujemy nad zalążkiem pojednania, które często rodzi się u zwykłych ludzi, wbrew bierności czy czasem obstrukcji ukraińskich polityków.
Jest to refleksja, która w naszym środowisku medialnym pojawia się często - wbrew cynikom i ignorantom z Kijowa trzeba szukać tych, którzy wspólne dobre dziedzictwo mogą podjąć a złe rozliczyć. Nie zrobi się tego krzykiem czy groźbami, a wprost przeciwnie - wrzask i ataki skonsolidują ukraińskich negacjonistów i dadzą paliwo do kłamliwej narracji pana Wołodymyra Wiatrowycza. Na Ukrainie nadal ponad 80% narodu nie jest nawet związana z ziemiami gdzie rozprzestrzeniał się nacjonalizm ukraiński - epatując niechęcią i aurą zemsty będziemy dokładać drwa do - póki co - marginalnego podziwu dla twórców UPA. Trzeba więc wschodnich sąsiadów edukować rozsądnie, nie z pogardą. Trudno znaleźć lepsze słowa podsumowania rozliczeń polsko-ukraińskich niż te, które sformułował inny uczestnik właśnie zakończonego wołyńskiego sprzątania cmentarzy - Krzysztof Jabłoński.
wierzę w to, że się pogodzimy. Razom my syła. Przywrócimy Pamięć Pomordowanym, damy Im chrześcijański pochówek. Warunkiem przebaczenia jest wypowiedzenie win i do tego w końcu dojdzie. I Ukraińcy będą mieć Bohatyrów - z Niebiańskiej Sotni, a nie z OUN-UPA. Tak bude. Jeśli Bóg dopomoże. Musimy nad tym pracować.
Amen.
ZOBACZ TAKŻE ROZMOWĘ O KULISACH NARODZIN UKRAIŃSKIEGO NACJONALIZMU:
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/698639-pojednanie-po-wolyniu-nadchodzi-sa-tacy-co-nad-tym-pracuja