Wynik wyborów parlamentarnych w Francji zaskoczył wszystkich. Zjednoczenie Narodowe Marine le Pen dopiero na trzecim miejscu za Frontu Ludowego pana Melenchona i Razem, partią Prezydenta Macrona! Jak do tego doszło, skoro ZN (które i tak podwoiło liczbę deputowanych) dostało 10 milionów głosów, kiedy FP 7 milionów a zwolennicy Macrona 6,5? Otóż w Francji posłowie są wybrani w jednomandatowych okręgach, już w pierwszej turze, jeśli ktoś uzyska ponad 50% głosów (39 deputowanych z ZN już z jednego miliona głosów) albo w drugim.
Między turami, Macroniści i zwolennicy umiarkowanej prawicy dogadali się z Frontem Ludowym, aby w każdym okręgu wycofać swojego kandydata i głosować na przedstawiciela jednej lub drugiej strony, który ma najlepsze szanse pokonać kandydata ZN. Tak jak w Polsce, siła złego na jednego! I to przy akompaniamencie ogromnej kampanii polityko-medialnej, dążącej do dramatyzowania możliwego zwycięstwa ZN jako „katastrofy i panowania faszyzmu”. Nawet do tej kampanii został wciągnięty piłkarz Mbappé… I choć ZN nie ma wiele wspólnego z Frontem Narodowym ojca Marine Le Pen i jest po prostu formacja patriotyczna, kampania ta widocznie była dostatecznie skuteczna.
Na pierwszy rzut oka, można się dziwić, iż prezydent Macron, przedstawiciel świata bankierów i neoliberalizmu UE, może zawrzeć sojusz z silami, które chcą uratować Francję za pomocą pieniądza bogatych, otwarcie są zwolennikami rewolucji oraz nienawidzą policję i wszelkie oznaki porządku. Okazuje się, iż nie to jest istotne. Liczy się to, że obie siły odrzucają francuskość. Dla nich wrogiem podstawowym jest patriotyzm, duma, że się jest Francuzem, szacunek dla bohaterów, pielęgnowanie wartości historycznych, moralnych i duchowych. Dla nich Francja ze swoimi tradycjami i swoją tożsamością to przeżytek do odrzucenia jak najprędzej. Ani jedni ani drudzy nie chcą, aby „Francja była Francją”.
Co prawda ich cele są odrębne. Pan Melenchon otwarcie pragnie budować nową, rewolucyjną Francję – Francję islamską. Jest więc zwolennikiem coraz bardziej nieopanowanej fali imigracji (choć jest już „nie źle” skoro i teraz pól-miliona imigrantów dociera co rok do Francji). I w dodatku, według Melenchona, to nie oni mają przyjąć styl życia Francuzów, lecz Francuzi mają się dopasować do nowych przybyszów! Że to idzie w parze z sytuacją tragicznego braku bezpieczeństwa na ulicy i w domach i z rozwojem mafii dealerów narkotykami, to nie problem dla lewicy. Do tego stopnia, iż chcą dodatkowo rozbroić policję i siły porządkowe.
Pan Macron też odrzuca Francję, ale po to, aby się zanurzyła w morzu Europy bez żadnych tożsamości narodowych. Budujmy przestrzenie, gdzie nie ma już szacunku dla historii, dla wartości, dla honoru. Budujmy po prostu wielki rynek, gdzie nie ma już nie tylko patriotów, ale wręcz i obywateli, gdzie mamy tylko ogłupianych konsumentów, dla chwały wielkiego biznesu.
I co się okazuje? Te dwie negacje patriotyzmu łączą się co do metod, aby osiągnąć swój, przecież odrębny, cel. Jak zniszczyć obywatela i patriotę? Skorzystać z mediów na usługach, aby wyprać mózg odbiorców, zniszczyć wartości moralne a promować coraz absurdalny i skandaliczny wokizm, zwalczać rodzinę, („tą pierwszą i najważniejszą wspólnotę”, jak mawiał Święty JPII), znienawidzić Kościół, negować historię. To wszystko łączy partie zagranicy.
Rozumiemy teraz co się zdarzyło w Polsce, z tą dziwaczną koalicją sił antypatriotycznych przeciwko Zjednoczonej Prawicy i rozumiemy co się dzieje teraz we Francji, która po tych wyborach jest jeszcze mniej zdolna do rządzenia niż przed nimi. Ale siły Zła nie zatriumfują. I w Polsce i we Francji obywatele są w końcu za bardzo przywiązani do wartości, do patriotyzmu, do obrony tożsamości. Obudzą się! Już się budzą.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/698327-o-sojuszu-neoliberalizmu-brukselskiego-i-lewicy