Wydany co prawda już w tym roku, ale pisany na przełomie 2022 i 2023 roku drugi tom studiów i szkiców „Polska. Państwo średnie”, wydaje się być woluminem z innej epoki. Złożony z esejów i wywiadów takich osób jak Jarosław Wolski, Ariel Drabiński, Piotr Gursztyn, ale też zawodowych żołnierzy takich jak pułkownik dr hab. Juliusz Tym czy rozmowa z generałami: Rajmundem Andrzejczakiem (przed jego partyjniackim przedwyborczym występem), Tomaszem Piotrowskim czy - wreszcie - Wiesławem Kukułą, pokazują jak zaawansowana była debata na temat obronności Polski. No właśnie - była. Powaga epoki sprzed 13 grudnia 2023 roku uderza z infantylnym i nierzetelnym, a wręcz kłamliwym podejściem do polskiego bezpieczeństwa wśród dygnitarzy obecnej władzy. Opowieść Kukuły jawi się jako nieopisany polski potencjał obronny, nieopisany i nieuświadomiony do tego stopnia, że z tradycji polskiego oporu wobec III Rzeszy korzystają bardziej Amerykanie niż Polacy. Jak twierdzi Generał, powstały niedawno w NATO dokument zawierający operacyjną koncepcję ruchu oporu, mający być „biblią” niekonwencjonalnej walki i ruchu oporu na terenach czasowo zajętych przez wroga wprost oparty jest m.in. o polską historię.
Kiedy się go czyta:
to można zobaczyć, ile tam jest echa, jak wiele jest odwołań do tych tradycjji Polski czy krajów bałtyckich, na przykład Leśnych Braci, Armii Krajowej, ruchów oporu w krajach skandynawskich i tak dalej i w jaki sposób dzisiaj powinno przygotować się państwo w tym obszarze.
W innym miejscu wywiadu gen. Kukuła opowiada:
Jak Polacy jeżdżą na kurs „zielonych beretów”, to tam polski model ruchu oporu jest studiowany i wpajany im do głowy. W Polsce nie ma tego na żadnym kursie. To jest szok, że o Armii Krajowej zaczynają nas uczyć Amerykanie, a w Polsce nie ma takiej kultury, żeby dokonania tego ruchu przedstawiać. Amerykanie mają przygotowane statystyki, wyuliczenia dotyczące tego, w jaki sposób działania Polskiego Państwa Podziemnego wpłynęły na zakończenie II wojny światowej, w jaki sposób ich działania osłabiły skuteczność Wehrmachtu na froncie wschodnim.
Nie jest to jedyny tekst we wspomnianym tomie, który ukazuje jak dekady zaniedbań polskiej obronności zaczęły być z trudem i oporem przełamywane w ostatniej dekadzie. Ale oto trzyma się tę książkę bardziej jako świadectwo poprzedniej epoki, niż głos w obecnej dyskusji.
Ciekawym blokiem tekstów są eseje i wywiady z południowymi Koreańczykami potraktowanymi jako przedstawiciele „państwa średniego [takiego jak Polska - red.] po drugiej stronie globu”.
1.Tymczasem dziś współpraca z Koreańczykami stoi pod znakiem zapytania, bo trzeba handlować z Niemcami a nie kupować nowoczesne uzbrojenie od sprawdzonych partnerów amerykańskich.
2.Wtedy realizowano projekt ustawy o obronie ojczyzny, dziś wśród ledwie PRowców Tuska rodzą się bagna na wschodzie, które mają kosztować tylko pięć razy tego co zapora na granicy białoruskiej, choć mokradła Kosiniaka-Kamysza mają zatrzymać armię rosyjską a nie dywersyjne grupy imigrantów.
3.Nie wiemy kto te bagna sfinansuje - miała to być Unia Europejska, jak zapewniał Tusk, ale oczywiście rozminął się z prawdą.
4.Establishment Platformy Obywatelskiej już zgłasza udział w żelaznej niemieckiej kopule nad Europą, gdy tej kopuły jeszcze nie ma na papierze.
5.Europejscy liberałowie, skłóceni z Trumpem, nie zniosą dobrze oczekiwań ewentualnego amerykańskiego prezydenta dotyczącego większego zaangażowania w NATO, stawiając na swój niedołężny koncept obronny.
6.Do mediów wyciekają informacje o planach zmniejszenia wydatkowania na polską armię - co brzmi jak zapowiedź kiepskiego horroru, w którym od początku wiadomo, że główni bohaterowie postępują niewłaściwie i proszą się o niebezpieczeństwo.
7.Poległy w obronie granicy sierżant Mateusz Sitek zapłacił już za niskie morale w armii i niepewność pozycji mundurowych.
8.Wicepremier i szef resortu obrony płaczliwie błaga w telewizji aktywistów współpracujących z Łukaszenkowskimi dywersantami, by nie pomagali imigrantom omijać polskich żołnierzy, a w innej rozmowie zachęca do spakowania plecaków, ułatwiających ewakuację.
9.Jak wiemy z przecieków z Ukrainy, zmniejszyło się wsparcie polskich instytucji dla broniącego się kraju. Moi ukraińscy rozmówcy współpracujący wcześniej z Rządową Agencją Rezerw Strategicznych nie tylko nie otrzymują już wcześniej obiecanych produktów, ale niekiedy kontakt w ogóle się urwał.
Czy to sen? Czyśmy wszyscy mieli złudzenia, że jeszcze kilkanaście miesięcy temu prasa brytyjska opisywała najsilniejszą armię UE lokując ją nad Wisłą? Czyśmy mieli kupić 500 Himarsów, czyśmy przekazali Ukrainie setki czołgów, by zatrzymały Rosjan pod Kijowem, Chersoniem i w Donbasie? Jakaż to państwowość funkcjonuje tak bardzo zależnie od zmieniającego się koła wyborczej fortuny, że kilka procent kapryśnych wyborców może w ostatecznym rozrachunku doprowadzić do demontażu nawet tak fundamentalnej sprawy jak obronność? Polska dziś do zachowania potencjału obronnego i do przetrwania bez uderzenia rosyjskiego potrzebuje - jak nigdy dotąd - szczęścia. Potrzebujemy kryzysów wewnętrznych w Rosji, ukraińskich zwycięstw, niestabilności niemieckiej polityki, potknięć Macrona (co za bezużyteczny lider!), prointerwencjonistycznego Białego Domu - potrzebujemy całego szerego zewnętrznie sprzyjających nam okoliczności, bo na te wewnętrzne, chwilowo, nie możemy liczyć.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/698149-dziewiec-jaskolek-slabnacego-bezpieczenstwa-polski