Spodziewajmy się złych wiadomości. Mimo zapewnień władz wydatki na wojsko, czyli nasze bezpieczeństwo będą spadały. Nie będzie inaczej. Taka jest logiczna konsekwencja działań obecnego rządu.
Chcę to powiedzieć bardzo wyraźnie. W przyszłym roku wydatki na obronność wzrosną i to wzrosną wyraźnie. Sytuacja za naszą wschodnią granicą jest bardzo trudna i ona wymaga pełnej odpowiedzialności od polityków i również pełnej odpowiedzialności przy tworzeniu budżetu, dlatego chciałbym jednoznacznie zdementować pojawiające się wczoraj w przestrzeni medialnej informacje o rzekomym ograniczaniu wydatków na obronność
— oznajmił minister finansów Andrzej Domański. Uff! Chciałoby się odetchnąć, ale niestety należy dokonać analizy powyższej zapowiedzi. Można oczywiście uznać ją za całkowicie wiążącą i wiarygodną. Naszym zdaniem takie podejście byłoby naiwnością, choćby z tego powodu, że pamiętamy o stu konkretach tej ekipy na sto dni.
Tylko ludzie wiarygodni mogą formułować tak konkretne propozycje. Chcę, by to wybrzmiało tu na całą Polskę
— przekonywał w czasie kampanii wyborczej Donald Tusk i już wiemy, jak to wybrzmiało. Zatem, zostały nam jeszcze dwie interpretacje obietnicy ministra Domańskiego. Pierwsza jest taka, że to zapowiedź całkowicie fałszywa. Jest bardzo możliwe, że rząd przygotowywał drastyczne cięcia w wydatkach tzw. rzeczowych na wojsko (czyli zakupach sprzętu wojskowego), ale nie miał jeszcze gotowej strategii propagandowej. Sprawa wysypała się przedwcześnie i wybuchł gwałtowny pożar w b…, bo obecny stan resortu obrony uprawnia do takich przenośni. Trzeba więc gasić, stąd zaprzeczenia.
Władza nie zdążyła
Gdyby nie „dywersja”, czyli przeciek do mediów, który teraz ma ścigać SKW gen. Stróżyka, to mogło to wyglądać inaczej. Wtedy byłaby przygotowana odpowiednia narracja, wskazano by na winy PiS i odpowiednio wcześniej urobiono sympatyków (np. „newsami” o rozrzutności w wojsku lub ocenami „ekspertów”, że któreś z zakontraktowanych przez rząd PiS typów uzbrojenia to niepotrzebny nam szmelc). Wtedy na zasadzie polaryzacji 30 proc. ankietowanych poparłoby redukcję wydatków na armię, 30 proc. nie miałoby zdania, a 30 proc. to PiS-owcy, więc się nie liczą. Władza jednak nie zdążyła.
Nie ma jednak powodów do radości, że zdemaskowanie planu doprowadzi do jego krachu. I tu przejdźmy do drugiej interpretacji słów Andrzeja Domańskiego. Może być tak, że za jakiś czas minister przemówi i tryumfalnie obwieści PiS-owskim hejterom i niedowiarkom, że dzięki staraniom rządu wydatki na armię wzrosły o xx procent. Powie przy tym prawdę, choć nie do końca szczerą. Bowiem procentowy przyrost wydatków będzie liczony od ogólnego PKB Polski. Jest czymś całkowicie przewidywalnym sytuacja następująca: PKB spadnie w stopniu większym niż wydatki na wojsko - także wtedy, gdy będą redukowane – więc procentowo nakłady na armię będą większe. Co prawda, „w realu” wojsko dostanie dużo mniej rzeczywistych pieniędzy, ale jeśli chodzi o słupki na wykresach to rząd będzie chwalił się swą dbałością o potęgę armii.
Piniędzy ni ma i nie będzie
I to jest przyszłość, na którą jesteśmy skazani. Dramatycznie rośnie luka VAT-owska. Rosnące rachunki za opłaty drenują kieszenie większości obywateli. Możliwe jest też cięcie po wydatkach socjalnych, a na pewno ich zamrożenie. Do tego dochodzą kolejne informacje o zwolnieniach grupowych i wynoszeniu się firm z Polski. Zawieszone zostały wielkie inwestycje infrastrukturalne. Będzie dużo mniej pieniędzy na rynku i skokowo mniejsze wpływy do budżetu państwa.
W drugiej części tego scenariusza władza obwieści, że mimo trudności wszystko jest w porządku, bo Polska nadal jako NATO-owski rekordzista będzie wydawała więcej niż 2 proc. swojego PKB na wojsko. Tyle, że to PKB będzie mniejsze, lub przestanie rosnąć, albo będzie rosło w mikroskopijny sposób. A rozwój techniki wojennej oraz sytuacji międzynarodowej sprawiają, że z roku na rok zakupy oraz eksploatacja będą coraz droższe. Możliwe więc, że władza pójdzie na łatwiznę. Postawi na rozwój ilościowy, skądinąd też bardzo potrzebny. Ale ograniczy się to do zwiększania liczby wojska, ale bez odpowiedniego zaopatrzenia sprzętowego. Promowane będą wydatki tanie, zamiast bardzo kosztownych, ale nadzwyczaj koniecznych zakupów sprzętu pancernego, artyleryjskiego i lotniczego.
Na papierze armia będzie rosła. Niestety będzie to jakościowa stagnacja, a dzisiaj wojsko które się nie rozwija pod względem technologicznym de facto jest w sytuacji nawet nie stania w miejscu, lecz kompletnego regresu.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/697974-wojsko-oberwie-po-kieszeni-to-nieuniknione