Najwyższa Izba Kontroli negatywnie oceniła wykonanie budżetu państwa w 2023 r. przez Instytut Pamięci Narodowej. Kierowana przez Mariana Banasia Izba twierdzi, że prawie 18 mln zł miały być wydane z „naruszeniem prawa, nierzetelnie lub niegospodarnie”. „Nie zgadzamy się z wnioskami NIK. Niestety nasze wyjaśnienia nie zostały w ogóle uwzględniane” - mówi portalowi wpolityce.pl Rafał Leśkiewicz. Rzecznik IPN szczegółowo odnosi się do postawionych zarzutów.
Jednym z najpoważniejszych zarzutów NIK wobec IPN jest wydanie 7,72 mln zł na najem pomieszczeń dla siedzibę Centralnego Przystanku Historia. Przez osiem miesięcy IPN za wynajem niewykorzystywanych pomieszczeń miał płacić średnio 965,7 tys. zł.
W toku kontroli NIK nadal trwały prace wykończeniowe tych pomieszczeń i instalacyjne sprzętu multimedialnego
— czytamy w wystąpieniu pokontrolnym NIK.
Czego NIK nie rozumie?
Rafał Leśkiewicz prostuje w rozmowie z portalem wPolityce.pl stawiane przez NIK zarzuty o niegospodarność przy tworzeniu Centralnego Przystanku Historia. Podkreśla, że IPN poszukując przestrzeni do uruchomienia CPH musiał się trzymać procedur wynikających z prawa o zamówieniach publicznych.
Szukając najlepszej lokalizacji dla CPH sprawdziliśmy wiele miejsc w centrum Warszawy. Wyborów padł na budynek Central Point, który znajduje się przy kluczowym węźle komunikacyjnym. Przy ul. Świętokrzyskiej i ul. Marszałkowskiej krzyżują się dwie nitki metra.W ubiegłym roku podpisaliśmy umowę najmu. Od chwili zawarcia tej umowy, do momentu otwarcia CPH trwały prace adaptacyjne. To oczywiste, że w tym czasie trzeba było płacić najem według cen rynkowych. Przecież każdy, kto wynajmuje mieszkanie i dostosowuje je do swoich potrzeb, musi płacić w tym okresie najem, choć w nim jeszcze nie mieszka. Tu było podobnie
— wyjaśnia rzecznik IPN i dodaje, że prace adaptacyjne były prowadzone maksymalnie szybko, na ile pozwalały na to przepisy.
Staraliśmy się jak najszybciej wyposażyć CPH w zabudowę meblową jak i w urządzenia multimedialne, które służą do prezentacji historii za pośrednictwem gier komputerowych. To wszystko zrealizowaliśmy zgodnie z przepisami prawa o zamówieniach publicznych. Kilkukrotnie organizowaliśmy przetargi, które ze względów formalnych czasami nie wychodziły, np. ze względu na niedostarczenie wymaganych dokumentów. Był przypadek, że do komisji przetargowej dostarczono sfałszowane dokumenty. Zgłosiliśmy tę próbę wyłudzenia przetargowego do prokuratury, ale postępowanie trzeba było powtórzyć
— dodaje Rafał Leśkiewicz. Nie kryje, że niektórych razi to, że patronem otwartego 6 maja CPH jest prezydent Lech Kaczyński.
Mniej za kapsuły multimedialne
Według NIK IPN miał także wydać 370 tys. zł na zakup kapsuł multimedialnych do CPH, które nie dotarły na czas. Kontrolerzy twierdzą, że 4 marca 2023 r. w żadnym z wynajmowanych przez IPN pomieszczeń na funkcjonowanie nowego CPH nie znajdowały się kapsuły multimedialne.
Kapsuły multimedialne dotarły z opóźnieniem. Zostały zainstalowane pod koniec kwietnia tego roku. Skarb Państwa nie poniósł z powodu tego opóźnienia żadnych finansowych strat. IPN naliczył kary umowne firmie je dostarczającej. Ostatecznie nie kosztowały one 370 tys., zapłacono znacznie niższą kwotę za ich dostarczenie, bo kwota faktury została pomniejszona o kary umowne związane z opóźnieniem w dostawie. Obecnie one są zainstalowane i działają, a każdy kto odwiedzi CPH przy Marszałkowskiej 107 może skorzystać z nich skorzystać
— prostuje „rewelacje” kontrolerów Mariana Banasia Leśkiewicz. Odnosi się także do zarzutów dotyczących inwestycji IPN w gry komputerowe opowiadające młodym o historii.
W przeprowadzonych przez IPN badaniach społecznych „Edukacja dla pamięci” ponad 3 tys. młodych ludzi podkreśliło, że chcą poznawać historię w bardziej atrakcyjny sposób z wykorzystaniem gier komputerowych. W CPH te nowoczesne technologie są dostępne. To gry komputerowe opowiadające o wojnie polsko-bolszewickiej, o Powstaniu Warszawskim - „Warsaw Rising – Miasto Bohaterów”, czy o Bitwie o Anglię - gra „Lotnicy”. Można tam grać za darmo, ale także skorzystać z platformy Steam i te gry sobie pobrać
— mówi nam rzecznik IPN. NIK nazywa niegospodarnością wydanie 4,34 mln zł na zakup 10-letniej licencji do gry RPG „Warsaw Rising - Miasto Bohaterów”.
Kontrolerzy twierdzą, że grę pobrało nieco ponad 100 tys. osób, ale to nie prawda. Obecnie tych pobrań jest 190 tysięcy. Te pieniądze zostały wydatkowane z zachowaniem należytej staranności. Tę grę kupiliśmy przecież w związku ze zbliżającymi się obchodami 80. rocznicy Powstania Warszawskiego, chcąc w ten sposób zainteresować tematem młodych ludzi
— wyjaśnia rzecznik IPN.
Bezpieczeństwo nie jest ważne?
W raporcie pokontrolnym NIK zarzuca Instytutowi, że wydał niezgodnie z przepisami 31,2 tys. zł na ochronę osób kierownictwa IPN. Warto wyjaśnić, że nie chodzi tu o drepczących krok w krok za prezesem Nawrockim ochroniarzy.
Prezes IPN wraz z delegacją pojechał w lipcu ubiegłego roku na Wołyń upamiętnić ofiary ludobójstwa. To realizacja ustawowych zadań IPN. Wynajęliśmy profesjonalistów, koncesjonowanych agentów ochrony do czynności organizacyjno-porządkowych, a nie do ochrony. Agenci mieli pomóc nam w sytuacji oczywistego zagrożenia życia i zdrowia kierownictwa Instytutu. Oni potrafią ocenić ryzyko i zweryfikować, czy miejsca do których udajemy są niebezpieczne
— mówi Leśkiewicz i przypomina, że prezes Nawrocki jest ścigany.
Mówimy o prezesie IPN, wobec którego Federacja Rosyjska wydała nakaz poszukiwania za prowadzone działania dekomunizacyjne. Za mówienie prawdy o zbrodniach sowieckich dokonywanych na ziemiach polskich w czasie II wojny światowej i po jej zakończeniu. Rosyjskie władze oficjalnie poszukują prezesa Nawrockiego, podobnie jak premier Estonii, która ma zostać szefową unijnej dyplomacji. W ten sposób zapewnialiśmy bezpieczeństwo wysokiemu urzędnikowi państwowemu, który jest realnie zagrożony sankcjami i atakiem fizycznym ze strony Federacji Rosyjskiej. Te czynności miały poprawić bezpieczeństwo całej polskiej delegacji i wydaliśmy na nie nieco ponad 30 tys. zł. Chodziło o kilka wyjazdów prezesa Nawrockiego wraz z delegacją IPN do krajów wysokiego ryzyka - Ukraina i Izrael. W Izraelu chodziło o otwarcie wystawy związanej z Armią gen. Andersa
— stwierdza rzecznik IPN i zwraca uwagę, że w niektórych mediach pojawiły się przecieki dotyczące raportu NIK, zanim został on oficjalnie przedstawiony. W jego ocenie także data przedstawienia wniosków nie jest przypadkowa.
Prezes Nawrocki upomniał się o polskich bohaterów, którzy zostali usunięci z wystawy stałej w MIIWŚ. Wywołało to ogromne społeczne oburzenie. Być może w ten sposób chciano odreagować aktywność prezesa IPN organizując konferencje NIK
— oświadcza Leśkiewicz.
koal/wPolityce.pl/PAP
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/697501-nik-vs-ipn-kazda-zlotowka-wydana-zgodnie-z-przepisami