W narracji historycznej może istnieć tylko jedna prawda, jedna interpretacja i jedna racja – taka jak u prof. Pawła Machcewicza i spółki.
Prof. Paweł Machcewicz wreszcie się wypłakał w rękaw. I to rękaw jedynie słuszny, bo redaktora „Gazety Wyborczej”. I nie tylko się wypłakał, ale jeszcze podał wytyczne, jak nie wolno myśleć o historii Polski, bo narusza to stałe i wzorce historyczne - takie odpowiedniki znormalizowanego układu jednostek miar zwanego układem SI. Jak wiadomo, od 20 maja 2019 r. układ SI został oparty na ustalonych wartościach liczbowych siedmiu stałych fizycznych (np. prędkości światła, stałej Plancka, stałej Boltzmanna, stałej Avogadra, ładunku elementarnego), na podstawie których są wyprowadzone definicje siedmiu jednostek podstawowych SI (metr, kilogram, sekunda, amper, kelwin, mol, kandela).
„Gazeta Wyborcza”, czyli organ Polski samobiczującej przedstawił Machcewicza jako „pierwszego dyrektora i współtwórcę MIIWŚ”. Nie wiadomo dlaczego nie podano, że Machcewicz jest przede wszystkim autorem i strażnikiem znormalizowanego układu jednostek miar historycznych, ustalonych na podstawie wartości stałych historycznych. Właśnie na takim układzie oparł prof. Machcewicz koncepcję wystawy stałej Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku. Przy okazji w latach 2008-2017 był dyrektorem tego muzeum (i przypadkowo, do 2014 r., „głównym doradcą premiera Donalda Tuska”). Każdy, kto narusza układ jednostek miar historycznych, czyli jedyną legalną, uprawnioną i chronioną (wszelkimi sposobami) wersję narracji o przeszłości jest nie tylko ćwokiem, ale też popełnia zbrodnię (nawet tylko w wersji myślozbrodni) na „Historii”.
Na szczęście do władzy wrócił Donald Tusk i znowu historyczna narracja (na razie w Muzeum II Wojny Światowej, ale to tylko przyczółek) jest oparta na znormalizowanym układzie jednostek miar historycznych. Co oznacza, że przez Pawła Machcewicza przemawiają wyłącznie miary, prawa i normy historyczne, na razie złożone zapewne w skarbcu w gabinecie Donalda Tuska albo w sejfie którejś z tajnych służb). Dzięki temu, że prof. Machcewicz „znormalizował” narrację historyczną, Polacy mogą się dowiedzieć, dlaczego z wystawy stałej w Gdańsku wywalono „fragmenty ekspozycji dotyczące rotmistrza Witolda Pileckiego, ojca Maksymiliana Kolbe oraz rodziny Ulmów”. I mogą się dowiedzieć, dlaczego było to konieczne, żeby nie bruździć w oczywistym i jedynie dopuszczalnym znormalizowanym układzie jednostek miar historycznych.
Zgodnie ze stałymi historycznymi rotmistrz Pilecki „pojawia się w części sali poświęconej obozom koncentracyjnym, w której zaprezentowana jest opowieść o ruchu oporu w Auschwitz”. Jeśli zatem „dodano tam na ścianie wielkoformatową fotografię rotmistrza w garniturze, pochodzącą z zupełnie innej epoki”, to taki „cywilny Pilecki, jeszcze przed uwięzieniem, jest tu niepotrzebny, rozbija narrację artystyczną, zastosowaną przez twórców wystawy”. Powinno być, że „narusza znormalizowany układ jednostek miar historycznych”, ale najwidoczniej prof. Machcewicz jeszcze się nie przyzwyczaił do nowych norm i terminologii.
Z pozycji strażnika znormalizowanego układu jednostek miar historycznych prof. Machcewicz słusznie poucza, że „wystawa narracyjna to nie jest gazetka ścienna, gdzie można umieszczać dowolne treści, byle były słuszne i patriotyczne. To zarazem dzieło sztuki i twór intelektualny”. Znowu powinno być, że to wynika z podstawowych stałych historycznych, bo jednak „dzieło sztuki” oznacza pewne rozmemłanie, a przecież „twór intelektualny” musi być zdyscyplinowany i oparty na obiektywnych stałych.
„Przy budowaniu opowieści o obozach koncentracyjnych przyjęliśmy podejście antropologiczne” – osadza nieznormalizowanych adeptów historii i zwykłych widzów prof. Machcewicz. Nieważne, że używa pojęć, których sens nie do końca rozumie. Ważne, że to „podejście antropologiczne” od razu odsiewa profanów, bo nic z tego nie rozumieją, nawet gdy nie ma to żadnego sensu. Jak w opowieści prof. Machcewicza, że „nie opisywaliśmy osobno więźniów politycznych, homoseksualistów, świadków Jehowy, duchownych czy kryminalistów. Przekazaliśmy pewne uniwersum charakterystyczne dla obozów koncentracyjnych”. Antropologia i uniwersum – i wszystko jasne, to znaczy ciemne.
Jasne jest natomiast, że „podejście antropologiczne” musi uwzględniać to (choć skoro „antropologiczne”, to jednak nie powinno), że „Maksymilian Kolbe był w latach 20. i 30. gorliwym antysemitą. Jako wydawca katolickich pism o ogromnym nakładzie, takich jak ‘Rycerz Niepokalanej’ czy ‘Mały Dziennik’, publikował i sam pisał niezwykle jadowite, antysemickie teksty. Tymczasem na wystawie zostało to pominięte”. Nieważne, że ojciec Kolbe oddał życie za innego więźnia i dał świadectwo najwyższego poświęcenia oraz bezinteresowności w imię podstawowych ludzkich wartości i niezależnie od poglądów, co chyba jest podejściem wyjątkowo „antropologicznym”. Ważne, że to się nie mieści w „znormalizowanym układzie jednostek miar historycznych”. A to, że jest on nieludzki i nienormalny nie ma żadnego znaczenia.
Nie ma już na wystawie ojca Kolbego, ale za to są „przykłady denuncjowania i zabijania Żydów przez Polaków”, czyli jest zgodny ze znormalizowanym układem jednostek miar historycznych i „absolutnie wyważony i odpowiadający faktom obraz stosunków polsko-żydowskich oraz postaw Polaków w czasie okupacji wobec Żydów i Zagłady”. Głupotą byłby jakiś „polski” punkt widzenia, skoro wszystko powinno być znormalizowane, np. pod potrzeby kosmitów odwiedzających Gdańsk.
Jest oczywiste, że „dodanie rodziny Ulmów do tej opowieści (…) fałszuje rzeczywistość historyczną. Dodano bowiem całkiem nową instalację, którą ustawiono w miejscu do tego nieprzeznaczonym. Stanęła w sali, która opowiada o apogeum Zagłady, o Auschwitz, a więc kompletnie burzy narrację. To karygodne z punktu widzenia wystawienniczego. A sam sposób prezentowania rodziny Ulmów również budzi oburzenie i fałszuje rzeczywistość historyczną”. Dużo słów, a wystarczyło odwołać się do znormalizowanego układu jednostek miar historycznych i stwierdzić, że to podejście niedopuszczalne, skoro nie zrozumiałby tego kosmita odwiedzający Gdańsk. On rozumie tylko język znormalizowany i zuniwersalizowany, co przypadkowo jest podejściem jedynie słusznym. I taka była oryginalna wystawa Machcewicza i spółki.
Okazało się też, że kompletnie nie rozumie wymogów znormalizowanego układu jednostek miar historycznych Władysław Kosiniak-Kamysz, wicepremier i minister obrony. Dla Machcewicza zachował się jak ćwok, bowiem „wpisuje się w schemat działań poprzedniej władzy, który polegał na wywieraniu nacisków na historyków i muzealników. Takie działanie nie mieści się w logice demokratycznego państwa. To niegdyś pod rządami komunistów pierwsi sekretarze albo ludzie z wydziału kultury KC PZPR wskazywali, co ma się znaleźć w konkretnych filmach, książkach czy wystawach”. Znowu błąd profesora Machcewicza wynikający z nowatorstwa znormalizowanego układu jednostek miar historycznych. To, co mówi, to dość trywialna analogia, niemająca jednakowoż charakteru obiektywnego prawa, a przecież są już narzędzia do sformułowania takiego prawa (czy wielu praw).
Jeśli się nie uwzględni obiektywnego i naukowego kontekstu, wynikającego ze znormalizowanego układu jednostek miar historycznych, a tak zrobił prof. Machcewicz, to mamy zwykłe ideologiczne warknięcie, a nie normę i wzór. Co to za znormalizowany układ jednostek miar historycznych, jeśli czytamy, że „wpis ministra [Kosiniaka-Kamysza] na platformie X uważam za wydarzenie smutne i kompromitujące dla tego polityka. Gdy go czytałem, zacząłem się nawet zastanawiać, w czym lepszy jest Kosiniak-Kamysz od Piotra Glińskiego”. Machcewicz dowalił wicepremierowi, ale zszedł na manowce subiektywizmu. A powinien mu dowalić obiektywnie, zgodnie z kanonami znormalizowanego układu jednostek miar historycznych. W narracji historycznej może istnieć tylko jedna prawda, jedna interpretacja i jedna racja. Przynajmniej powinna – tak jak w autorskiej wersji koncepcji stałej ekspozycji w Muzeum II Wojny Światowej. Fizycy i matematycy mogliby się od Machcewicza uczyć.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/696988-dlaczego-trzeba-bylo-wyrzucic-z-wystawy-bohaterow-ii-wojny