Dziennikarz radia TokFm Jan Wróbel dał piękny przykład tego, jak obywatel Rzeczpospolitej powinien traktować obowiązek służby wojskowej. Niestety żal, że to tak rzadka postawa. Szczególnie wśród elit.
Wywiad, którego udzielił własnej redakcji redaktor Wróbel to nadzwyczajna rzecz. Nie dlatego, że wywiadowała go własna redakcja, ale z powodu tematu i sposobu wypowiedzi. Wszystko zaczęło się od tego, że 59-letni dziennikarz dostał wezwanie na ćwiczenia rezerwy. Zgodnie z prawem, bo jako podoficer podlega temu obowiązkowi do 63 roku życia. Ale nie jest już młodzieniaszkiem, więc można było spodziewać się niewybrednych żartów z „bezmyślności” wojska. Tak jednak się nie stało. Wróbel z powagą zapowiedział, że wypełni obowiązek. Wspomniany wywiad to pokłosie odbytych ćwiczeń. Od razu trzeba mocno podkreślić: rzadko można przeczytać tak mądre słowa. Filuterny na co dzień dziennikarz pokazał bardzo odpowiedzialną, godną naśladowania postawę.
Takie wezwania jak ja dostają tysiące Polaków i wielu nie jest zadowolonych z tego powodu. Muszą oderwać się od codzienności, prowadzenia interesów i dojechać do jednostki z daleka. Dla licznych rezerwistów te ćwiczenia są też po prostu udręką fizyczną. Mimo to stawiają się na wezwanie wojska, bo widocznie czują, że tak trzeba. Dlaczego więc miałbym czuć się od nich lepszy? Proszę nie myśleć, że mam odpał patriotyczny, ale jestem świadomy, że niepodległości Polski nie dostajemy za darmo. Musimy utrzymywać siły zbrojne i dbać o bezpieczeństwo narodowe. Jest to coś, co wyrabia się jak ciasto. Jeśli choćby w niewielkim stopniu mogę w tym uczestniczyć, to jestem zadowolony.
Jan Wróbel mógł się odwołać, wykorzystać to, że jest znanym dziennikarzem i po prostu zostać w domu. Nie zrobił tego. Z jego wypowiedzi widać, jak bardzo było zaskoczone tym jego otoczenie.
Ci w moim wieku byli raczej zdeprymowani. Pytali, czy naprawdę wybieram się na te ćwiczenia. Wiedzą przecież, że nie jestem kulturystą. Natomiast u młodszych widziałem niemal panikę. Bo skoro do wojska biorą takiego starca jak ja, to co dopiero będzie z nimi.
Każdy, kto zetknął się z wojskiem wie, że nie jest to instytucja idealnie zorganizowana. W czasie służby łatwo znaleźć rzeczy do skrytykowania lub wyśmiania. Stosunek do tak zwanych „zacięć” jest kwestią nastawienia do służby. A także poczucia obowiązku. W tym temacie redaktor-kapral Wróbel wypowiada się o wojsku z bardzo dużym szacunkiem i odpowiedzialnością. Za to też należy mu się szacunek, bo najchętniej drwią ci, którzy niewiele z siebie dają i niewiele od siebie wymagają.
Wszyscy dla wszystkich bronią kraju
Podziękowania należą się redaktorowi Wróblowi za kilka zdań kończących wywiad, które należy uznać za najważniejszą konkluzję.
Skoro na ćwiczeniach wojskowych stawiają się staruszkowie w moim wieku, to dlaczego ludzie młodzi nie mieliby wziąć d..p w troki? Wszyscy dla wszystkich bronią kraju. Nie widzę powodu, dla którego mielibyśmy go bronić bardziej starymi rękami niż wszystkimi.
Byłby pan gotów walczyć za ojczyznę, gdyby Rosja ją zaatakowała?
Gdyby dano mi karabin do ręki, to bym go przyjął i walczył. Nie mam wątpliwości.
Zbyt mało ludzi – osób szeroko rozpoznawalnych – tak mówi. To bardzo potrzebne słowa. Nadal zbyt wielu ludzi uważa, że nie ma żadnych zobowiązań wobec Polski i Polaków. Tu, do tej beczki miodu, która należy się redaktorowi Wróblowi, trzeba dodać kilka łyżek dziegciu.
Potrzeba nam dziś pacyfistów?
Niestety w swoim środowisku Wróbel jest chyba postacią odosobnioną. Przynajmniej, jeśli chodzi o stosunek do obowiązku obrony Ojczyzny. Nawet na poziomie deklaracji. Tego samego dnia, w głównym tytule tej samej grupy medialnej ukazuje się komentarz pod tytułem „Potrzeba nam dziś pacyfistów!”. Autorka to prof. Magdalena Środa, a sam komentarz jest o wiele lepiej wyeksponowany niż wywiad z redaktorem Wróblem. Niestety trzeba stwierdzić, że pogląd pani profesor jest bardziej reprezentatywny w polskim lib-lefcie niż postawa kaprala podchorążego Wróbla (który jest bardziej „symetrystą” niż liberałem).
Od czasu agresji na Ukrainę tematyka wojskowa szeroko zagościła na łamach wszystkich mediów. Te liberalno-lewicowe nie kwestionują wydatków na armię, wspierają je i przestrzegają przed zagrożeniami ze strony Rosji. Ale jednocześnie przedstawiają całą tematykę militarną jako zagadnienie jakby egoztyczne, które dotyczy ich jedynie jako płatników podatków. W tej optyce wojsko to zawodowa formacja, złożona z jakichś abstrakcyjnych ludzi z prowincji. To oni będą walczyć w okopach. Ale nie ludzie z liberalno-lewicowego uniwersum.
Ta ocena wynika z tonu, który wybrzmiewa z publikowanych na ten temat tekstów. Ten sam dziennikarz, który zrobił wywiad z Wróblem trzy miesiące wcześniej napisał obszerny artykuł pod tytułem: „Strach przed wojną zrobił swoje. Polacy ruszyli do Hiszpanii”. Konrad Oprzędek opisał kilka przypadków zamożnych ludzi, którzy otwarcie przyznają, że uciekają z Polski ze strachu przed wojną. Wydźwięk w zasadzie jest pozytywny: to fajnie, że jeśli ktoś ma pieniądze to może porzucić własny kraj. Ani słowa krytyki czy potępienia.
Kto będzie bronił praw i wolności obywatelskich?
Nie da tego się skwitować, że to pojedyncze artykuły. Bo nie ma tu symetrii. Nie znajdziemy tekstów, które by przypominały, że obowiązkiem każdego zdolnego do tego obywatela jest obrona własnego kraju i rodaków. Weźmy dwa portale, ważne dla tych środowisk pod względem intelektualnym. „Kulturę Liberalną” i lewicową „Krytykę Polityczną”. W tym drugim ukazał się ostatnio tekst „Murem za mundurem? Nie tak zostałem wychowany”. Czyli całkowity atak na ideę służby w wojsku. A jednocześnie w tym samym medium chyba nigdy nie było pochwały żołnierskiej służby.
Oba portale w swoim czasie poświeciły dużo uwagi Obronie Cywilnej, ale nigdy powszechnemu obowiązkowi obrony. Można to odczytać tak, że liberałowie i lewicowcy widzą w OC miejsce, gdzie spełnią swój obywatelski obowiązek. OC jest bardzo potrzebna, z pewnością będzie też wiązała się z niejakim ryzykiem dla życia i zdrowia. Ale i tak będą to zadania znacznie lżejsze i bezpieczniejsze niż bezpośrednia służba w okopach.
A ktoś będzie musiał krwawić, aby Obrona Cywilna mogła efektywnie działać na zapleczu frontu. Ten obowiązek musi dotyczyć wszystkich sprawiedliwie. Niestety nie jest pewne, że tak się stanie. Raczej będzie tak, że ci uprzywilejowani spełnią swój „obowiązek” głęboko na zapleczu. Liberałowie i lewica mówią bardzo dużo o prawach i wolnościach obywatelskich oraz politycznych. Ale czy sami zechcą ich bronić? Osobiście i w pierwszej linii, bez gadania, że skoro jest zawodowe wojsko to oni są od tego zwolnieni.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/696687-czy-liberalowie-i-lewica-chca-bronic-demokracji