Skala przerzutu przez Niemcy imigrantów do Polski jest porównywalna z tą jaka dotyczy oficjalnej deportacji przybyszy, którzy mają nakaz opuszczenia kraju.
Polskie granice pękają. „Czy naprawdę mamy uwierzyć, że stan niemieckiej policji jest tak fatalny?”
Kanclerz Olaf Scholz słynie z zapowiadania wielkich programów i wyczynów, z czego potem niewiele, albo nic nie wynika. Kiedy Rosja napadła na Ukrainę ogłosił Zeitwende - wielki zwrot w polityce niemieckiej, co doprowadzić miało m. in. do dotrzymania zobowiązań sojuszniczych i przeznaczanie 2% PKB. Nic takiego się nie wydarzyło, Niemcy w sprawach bezpieczeństwa są nadal pasażerem na gapę, chcą by spokój gwarantowali im amerykańscy żołnierze i podatnicy.
W październiku 2023, po zamachu dokonanym przez Hamas w Izraelu i po antysemickich awanturach Scholz ogłosił akcję masowych deportacji nielegalnych imigrantów. Wtedy wiadomo już było, że w 2023 do Niemiec przedostała się ich największa od 2016 roku liczba. W samym wrześniu ponad 21 tysięcy.
I znów skończyło się na buńczucznych obietnicach. Jak informuje dziennik „Deutsche Welle” w ciągu pierwszych 4 miesięcy tego roku odesłano ledwie 6300 cudzoziemców z ponad 240 tys. wobec, których wydano nakaz deportacji. To ledwie 2,6%. W tym tempie, gdyby nie przybyło żadnego nielegalnego imigranta, to proces deportacji wszystkich, którzy mają teraz nakaz opuszczenia Niemiec zajmie ponad 12 lat. W praktyce zaś znacznie dłużej bo Niemcy nie mogą sobie poradzić z 80% tych, których chcą deportować.
Ale liczba 6300 deportowanych w ciągu pierwszych 4 miesięcy tego roku szokuje z jeszcze jednego powodu. W tym samym okresie do Polski, odesłano/przerzucono/podrzucono niewiele mniej nielegalnych imigrantów - 3600 osób. To niby ci nielegalni imigranci, którzy dostać się mieli do Niemiec z Polski, ale nie ma dowodów na to, że tak było w każdym przypadku. Zdarza się, że dokumenty przekazywane wraz z podrzucanymi imigrantami nie są nawet przez nich, czy tłumaczy podpisane, czyli poświadczone.
Kiedy po drugiej stronie granicy ma się do czynienia z lichym, posłusznym rządem Tuska, takim, który nie reaguje na bezprawie, sprawa jest łatwa do przeprowadzenia. Ot wsadza się imigrantów do policyjnej budy, przewozi do Polski i tam wyrzuca na parkingu, czy gdziekolwiek. Tak nieraz zwyrodnialcy postępują z psami - porzucają je w lesie, przy drodze. Logistycznie i biurokratycznie sprawa jest więc bardzo prosta.
Tymczasem z deportacją trzeba się namęczyć. W niektórych landach sama procedura wydania nakazu opuszczenia kraju trwa do 40 miesięcy - ponad 3 lata. Na dodatek jak podaje niemiecki dziennik 80% tych, którym wydano nakaz deportacji nie da się wywieźć, bo nie mają żadnych dokumentów - wiec nie wiadomo gdzie ich odesłać. Ponadto mogą pochodzić z krajów uznanych za niebezpieczne jak Syria, czy Afganistan, więc wywozić ich tam nie wolno. Właśnie z Afganistanu był nożownik, któremu odmówiono azylu, i który zamordował w Mannheim niemieckiego policjanta.
Rząd Scholza kombinuje by jakieś inne kraje przyjmowały tych Afgańczyków, których do Afganistanu deportować nie można. Mówiła o tym na konferencji w Poczdamie minister spraw wewnętrznych Nancy Faeser. Poinformowała, że Berlin zamiast prowadzić negocjacje z reżimem talibów w Kabulu, rozpoczął rozmowy z regionalnymi sąsiadami Afganistanu na temat ewentualnego przyjmowania z Niemiec obywateli afgańskich. To trzeba dobrze rozumieć: Niemcy chcą eksportować ludzi, tyle że tak jak w przypadku śmieci, odpadów będą płacić tym, którzy ludzi zaimportują.
Gabinet Scholza jest powszechnie krytykowany także przez rządy poszczególnych landów. Problemu nielegalnej imigracji nie da się już ukrywać, ani dłużej zakłamywać tak jak to robiono przez ostatnie lata. Chodzi nie tylko o gigantyczne wydatki pożerające fundusze socjalne landów i gmin, ale też o ogromny wzrost przestępczości zwłaszcza tej z użyciem przemocy. Szefowa berlińskiej policji Barbara Słowik w wywiadzie dla telewizji NTV potwierdziła, że to młodzi cudzoziemcy stoją za gwałtownym wzrostem przestępczości w stolicy Niemiec. W całym kraju w 2023 odnotowano 79 tysięcy brutalnych przestępstw dokonanych przez przybyszy. To o 14% więcej niż rok wcześniej.
Jedno jest pewne: poczucie bezpieczeństwa wielu ludzi uległo pogorszeniu.
pisze „Welt am Sontag”
To wydarzenia, które wstrząsnęły krajem: ponowne ataki nożem, znów popełnione przez ludzi, którzy uciekli ze stref wojennych i znaleźli nowy, spokojny dom w Niemczech. A teraz sami stali się zagrożeniem dla bezpieczeństwa publicznego. Przestępczość z użyciem przemocy stale rośnie, a osoby nieposiadające niemieckiego paszportu są znacząco nadreprezentowane w statystykach. Nikt już nie mówi o odosobnionych przypadkach.
Takie komentarze to bardzo znacząca zmiana w dotychczasowej retoryce. Jeszcze niedawno w Niemczech nie do pomyślenia było mówienie o przestępczości imigrantów. W Polsce w postępowych środowiskach mamy do czynienia z podobnym zakłamywaniem rzeczywistości i oszukiwaniem ludzi jak to miało miejsce w Niemczech. Tamtejsze media na polecenie rządu nie chciały nawet informować o masowych gwałtach, przestępstwach seksualnych popełnionych przez imigrantów w Kolonii i innych miastach czasie Sylwestra 2015, kiedy to największa fala przybyszy na zaproszenie Merkel wlała się do Europy i Niemiec.
Niemcom 8 lat zajęło uznanie, że mają problem. Oczywiście nigdy nie przyznały się, że same go wykreowały nie tylko w Niemczech ale w całej Europie. Za to władcy Niemiec, a zwłaszcza Merkel powinni być sądzeni przed jakimś europejskim trybunałem. Oczywiście to tylko fantazje, pobożne, życzenia - nie doczekamy się sprawiedliwości.
Teraz Niemcy próbują jak zawsze rozwiązać własny problem na cudzy koszt. Za pieniądze - może uda im się przekupić władców i urzędników jakichś krajów, wyładują im imigrantów, których Berlin uznał za „odpady”. Tradycja Marksa który pisał o „rasowych odpadach” jest w Niemczech bardzo żywa.
Albo będą ich podrzucać np. do Polski. Skala takich wywózek jest niewiele mniejsza niż oficjalnych deportacji. To wszystko jest znacznie łatwiejsze. Nie trzeba się zastanawiać skąd taki imigrant jest i czy aby nie z kraju, który uznawany jest za niebezpieczny. Nie trzeba się męczyć przed sądami by załatwić nakaz. Nie trzeba wyszukiwać takich imigrantów z nakazem. Można wziąć sobie kogokolwiek z łapanki i policyjną budą do Polski wywieźć.
To brzmi bardzo brutalnie, ale polski rząd swym działaniem sprawia, ze możemy mieć jak najgorsze podejrzenia. Skala tego przerzutu imigrantów pokazuje, że nie chodzi o pojedyncze przypadki, jakieś incydenty, które da się zrzucić na niedoświadczonych policjantów, tylko na stały zorganizowany proceder przy całkowitej bierności rządu Donalda Tuska. My obywatele nie mamy pojęcia kim są ci przerzuceni do Polski, skąd pochodzą, gdzie teraz przebywają, czy mają kartoteki kryminalne, czy rzeczywiście z naszego kraju przedostali się do Niemiec etc. Gdyby nie zdjęcia, relacje obywateli w mediach społecznościowych, to ukrywano by przed nami sam fakt, że Niemcy urządzają sobie u nas składowiska imigrantów.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/696600-deportacje-a-przerzut-imigrantow-do-polski