Rząd Donalda Tuska nie może pochwalić się żadnym wskaźnikiem gospodarczym lepszym niż za czasów PiS. Zapomnijmy o rosnącym dobrobycie. Idą lata chude i nie widać, aby władza tym się przejmowała.
Jedyna rzecz, którą Donald Tusk i jego ekipa się chwali to rozliczenia z głównym konkurentem politycznym. Nie ma żadnych pozytywnych komunikatów. Nawet obietnic już nie ma. Zostały tylko igrzyska, a i to w wersji ponurej i nienawistnej. Oficjalny profil społecznościowy Platformy Obywatelskiej chwali się masowymi zwolnieniami w Orlenie, największej polskiej spółce.
Rzekłby kto, że to ryzykowne, bo chwalenie się wyrzucaniem ludzi z pracy – w kraju, gdzie trauma masowego bezrobocia nadal pozostaje w powszechnej świadomości – może wywołać negatywne uczucia względem wyrzucającego, a nie wyrzucanych. Szczególnie, że ekipa Tuska nie ma czym się chwalić, jeśli chodzi o kondycję finansową Orlenu i w ogóle ceny paliw.
Zresztą nie tylko o Orlen chodzi. W żadnym aspekcie życia gospodarczego i dobrobytu społeczeństwa obecna władza nie ma nic dobrego do zakomunikowania. Był krótki moment, gdy rząd Donalda Tuska próbował przypisać sobie zasługę stłumienia inflacji. Szybko jednak z tego zrezygnował, co raczej nie było przypadkiem. Prawdopodobnie było to aż tak bezczelną uzurpacją, że aż kontrskuteczną pod względem propagandowym.
Jesteśmy dzisiaj na etapie, że właściwie wszyscy są z tym pogodzeni. Opozycja wypomina rządzącym to, że są nieudacznikami. A władza nawet z tym nie polemizuje. Ale nie jest tak, że skapitulowała. I nie jest też tak, że prawica może czekać aż niezadowolenie społeczne samo z siebie przywróci ją do władzy.
Otoczenie Tuska
Bo to, że otoczenie Donalda Tuska składa się w dużej mierze z idiotów, którzy chwalą się zwalnianiem ludzi z pracy, nie znaczy, że on sam nim jest. Tusk zmienił zasady gry. Nie będzie próbował przekonywać Polaków, że będą żyli lepiej i że on im to zapewni. Będzie przekonywał, że dzięki niemu nie będą żyli dużo gorzej. Owszem, jest źle, rosną ceny, rosną opłaty, ale jeśli zabraknie Tuska to nastanie chaos. Taki będzie przekaz.
Ma do tego narzędzia. Dominacja w mediach, wsparcie elit, wreszcie cały aparat przymusu z prokuraturą i spacyfikowanymi sądami na czele. Zgorzkniały i zmęczony życiem, coraz bardziej apodyktyczny Tusk w ogóle nie chce przekonywać do siebie Polaków. Nie stara się być miły, być odbierany jako osoba sympatyczna – o co bardzo dbał w latach 2007-2014. Teraz będzie straszył, zlecał prokuraturze aresztowania, a sądom ich przedłużanie. Napędzanie polaryzacji będzie jeszcze bardziej dezorientowało opinię publiczną. Tej zresztą już w zasadzie nie ma. Dzisiaj w Polsce nie istniej coś, co można nazwać opinią publiczną. Są tylko bańki grupujące poszczególne grupy społeczne plus 20-procentowe agresywne i fanatyczne zaplecze głównej partii rządzącej.
Tusk będzie dzielił i rządził. Napuszczał jedną grupę społeczną na drugą. Ma w tym wieloletnie doświadczenie. A społeczeństwo? Jeśli nadal będą działały tradycyjne mechanizmy demokratyczne, to społeczeństwo ma szansę to zatrzymać i skorygować. Jeśli nadal te mechanizmy będą działały…
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/696506-konflikty-spoleczne-zamiast-dobrobytu