Centralna impreza „miesiąca dumy gejowskiej” - Marsz Równości w Warszawie - nie umknął uwadze na internetowych forach Ukraińcach w Polsce. Wielu adminów takich grup jest admiratorami wszelkich europejskich nowinek, więc zdjęcia uczestników tęczowych marszów zostały opisane bardzo pozytywnie. Co innego spontaniczne, oddolne komentarze, poparte setkami i tysiącami lajków w mediach społecznościowych.
Przytoczę kilka najpopularniejszych:
Też mi święto. Świat stracił rozum
Inny Ukrainiec skomentował dowcipniej:
Dziękuję gejom za to, że zostawiają dla mnie więcej dziewczyn.
Inny zabrzmi swojsko wielu konserwatywnym czytelnikom:
Nie mogę zrozumieć za jaką wolność i równość oni walczą? Czy prawo kogoś dyskryminuje? Nie zatrudniają ich w pracy? Nie mogą korzystać z transportu publicznego? Przeszkadza im się w związkach? W domu przecież każdy mierzy się z takimi samymi problemami! A w domu róbcie jak chcecie i z kim chcecie. Nikt i nic wam nie przeszkadza. Może dać im możliwość rejestrować związki i niech się uspokoją (chociaż kogo powstrzymuje brak dokumentu?).
Wiele tu pobrzmiewa argumentów na tzw. chłopski rozum, nie ma tu ani nienawiści wobec homoseksualistów, ale też nie ma ckliwości czy popierania ich publicznych postulatów. Ludzie z kraju postsowieckiego nie są sceptyczni wobec epatowania tęczą z powodu chrześcijańskich korzeni, o nie, wręcz przeciwnie. Zamrożona na blisko stulecie debata publiczna w krajach Europy Wschodniej nie zdążyła przesiąknąć polityczną poprawnością i bezgraniczną wiarą w postęp społeczny - a takich ludzi mamy w Polsce więcej jak milion, z czego część zostanie wkrótce obywatelami naszego kraju.
W tym kontekście zadziwia ogromnie fakt, że ta społeczność pozostaje poza zainteresowaniem partii politycznych czy też, szerzej, ruchów społecznych. Konfederacja, odwołująca się częściowo do ruchu narodowego mogłaby łacnie spolonizować takich imigrantów, którzy niekoniecznie są związani ze swoimi ojczyznami a do życia wybrali Polskę, a nie kraje Zachodu. Toż to idealny materiał, na który Dmowski czy Konopczyński posłałby swoich edukatorów i polonizatorów.
Choć były takie rozważania w Zjednoczonej Prawicy, by zaproponować ukraińskiej diasporze pewien projekt asymilacyjny, to ostatecznie nie zmaterializowało się to w jakiekolwiek instytucje. A przecież koncepcja Trójmorza z antyimperialistycznym sznytem braci Kaczyńskich to materiał wręcz uplastyczniający naszych gości ze wschodu. Sprawa jednak leży odłogiem. Ruchy liberalne też nie mają dla nich pomysłów, a lewicowe bywają wręcz odstraszające - drąca się Białorusinka Jana Shostak z pomalowanym dekoltem może być wdzięcznym tematem do komentarzy ale nie do przewodzenia imigrantom z postsowietów.
Mamy więc sporą grupę podatników, która w wielu sprawach prezentuje zwarty światopogląd, ale nikt nie chce ich włączyć - oczywiście na poziomie ich statusu gościa - w debatę publiczną czy też nikt nie chce objąć ich swoją narracją. Nie ma dla nich polskich portali internetowych, influencerów, instytucji, które zapoznawałyby ich z polską specyfiką - nie chcą tego też zrobić partie, które zainwestowałyby dalekowzrocznie w przyszły elektorat.
Ukraińcy skupieni w dużych miastach będą się zatem liberalizować w europejskim stylu, samoistnie pod wpływem walca nowoczesności będą się poddawać presji ekotożsamości i kosmopolitycznym mrzonkom. Wciąż mają wielkie uznanie dla polskiego państwa i podziw dla naszego zaradnego narodu, ale w tej sprawie nasze polskie „jakoś to będzie” nie wystarczy. A temat asymilacji tak bliskich kulturowo cudzoziemców stanie się palący w obliczu nowych, nadanych przez Mińsk, Berlin i Brukselę, gości.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/695603-ukraincy-w-polsce-patrza-na-lgbt-i-dziwia-sie-ze-smiechem