To był jakiś ponury absurd, wynik jakiegoś kompetentnego zaczadzenia eurokracji, że ledwie czwarte co do siły ugrupowanie w Parlamencie Europejskim, a więc i ogólnie w Unii, miało niemal największy - bo o najpoważniejszych konsekwencjach - wpływ na jej politykę. To jednak nie oznacza, teraz po wielkiej przegranej Zielonych w ostatnich wyborach do Parlamentu Europejskiego, ich wpływ się zmniejszy, a władcy i właściciele Unii odstąpią od obłąkańczej zielonej agendy.
CZYTAJ RÓWNIEŻ:
W poprzedniej kadencji Zieloni dysponowali tylko 71 mandatami Parlamencie Europejskim, a narzucili rozwiązania dewastujące europejską gospodarkę, niszczącą życie milionów ludzi. To zasługuje na oddzielne badania: jak to się stało, że maniacy z apokaliptycznej sekty tak zawładnęli umysłami elit politycznych i mediów, że ich rojeniom podporządkowywano życie 500 milionów ludzi i funkcjonowanie niemal całego kontynentu.
Wszystko kręciło się i kręci wokół ich obłąkańczych wizje świata. Co jemy, w czym mieszkamy, czy i jak podróżujemy, jak sobie zupę gotujemy, czy mamy w mieszkaniu ciepło czy nie. Cały kontynent sparaliżowany działaniami niewielkiej sekty obłąkańców. To nie jest przenośnia - paru wariatów przyklejając się do jezdni na moście w Warszawie zablokowało tysiące ludzi. I pozwalamy im na to - i w skali miasta jako np. mieszkańcy Warszawy i jako obywatele Europy oddając świrom władzę.
Dewastacja
Zieloni wchodząc do rządu Niemiec w 2019 roku i ustawili politykę niemal całej Europy - zdewastowali przemysł i zrobili z Unii energetycznego wasala Rosji. W tym samym roku pierwszy raz dostali się do parlamentu Austrii i do Sejmu w Polsce. Na Wiejskiej była ich ledwie trójka. A tu proszę - wszyscy maszerowali przez kontynent w rytm bębnów, w które waliły świry od Grety Thunberg. Cyniczna Merkel się na niej lansowała, więc wszyscy słuchali co do powiedzenia ma 15-latka ze Szwecji. To banda Zielonych decydowała o tym, czy my elektrownię możemy mieć, czy towary Odrą spławiać.
9 czerwca Europejczycy w wyborach odrzucili sektę klimatyczną. Jest ona największym przegranym ostatnich wyborów. Mimo powiększenia Parlamentu Europejskiego o 15 posłów, sekta Zielonych w nim skurczyła się z 71 do 52. Stanowią oni teraz dopiero 6 siłę w PE. Oczywiście z powodu koalicji ich głos będzie znacznie potężniejszy - coś jak u nas PSL, który dla wyborców staje się nieistotny, a mimo to w rządzie może się prężyć i miny stroić.
Niemieccy Zieloni stracili poparcie z 20,5 proc. głosów do 12 proc., i zajęli dopiero czwarte miejsce za chadekami - CDU, antysystemową Alternatywą dla Niemiec - AfD i socjaldemokratami - SPD. Rząd Scholza właściwie utracił mandat do rządzenia w Niemczech - trzy partie koalicyjne - SPD, Zieloni i liberałowie - FDP, w wyborach europejskich razem uciułały ledwie 1 punkt procentowy więcej niż sama CDU.
We Francji poprzednio Zieloni mieli 13,5 proc. poparcia, teraz w czerwcowych wyborach ledwie 5,4. W Belgii stracili połowę poparcia, we Włoszech w koalicji ze skrajnymi lewakami dostali 6,8 proc. głosów. Wydaje się, że tylko w Holandii w sojuszu z lewicową Partia Pracy osiągnęli w miarę przyzwoity wynik - 21,6 proc., ale tam właśnie instaluje się prawicowy rząd z wiodącą antysystemową Partią Wolności, który zapowiedział niemal całkowite odrzucenie szaleństw zielonego ładu.
Polska nie posłała ani jednego przedstawiciela Zielonych do Parlamentu Europejskiego. Dotychczasowa nasza rodzima reprezentantka sekty - Sylwia Spurek nawet nie została wystawiona do wyborów, co nie znaczy, że się Brukselą pożegna. Można podejrzewać, że wydeptała sobie tam jakąś urzędniczą fuchę.
Wiele jednak na to wskazuje że i tak nasi posłańcy do PE będą w swej większości oportunistycznie popierać sektę klimatystów. Tak zrobią ci z KO, wedle rozkazu jaki przyjdzie via Warszawa z Berlina. Podobnie sprytna para kochanków: Śmiszek - Biedroń i pani Scheuring-Wielgus. Spójrzmy więc na ten ponury paradoks ilustrujący patologię unijnej polityki i ustroju. Polska nie wysyła do Parlamentu Europejskiego, ani jednego przedstawiciela Zielonych, a i tak należy spodziewać się, że 24 polskich europosłów będzie głosować zgodnie z zielona agendą.
Bez hamulców
Na polskim przykładzie widać, że to, iż Zieloni ponieśli w Europie klęskę nie musi wpłynąć na wyhamowanie zielonego szaleństwa. Żyjemy w tak patologicznym, unijnym ustroju, że na to jaka w Polsce będzie polityka - czy np. powstanie park narodowy na dolnej Odrze, albo kiedy i czy w ogóle zbudujemy elektrownie atomową, większy wpływ mogą mieć koalicyjne układanki w Niemczech, niż wola Polaków.
Nie ma najmniejszych powodów do optymizmu. Pozwalamy robić z siebie bezwolną masę poddanych. I może łaskawie gdzieś Brukseli, Berlinie zgodzą się na coś, a może nie zgodzą i powiedzą nam jak mamy drzewa wycinać, co jeść, jak domy budować, podróżować etc. Mamy liczyć na to, że wyniki wyborów we Francji, czy Niemczech sprawią, że nie wykończymy polskiej gospodarki, że nie pogrążymy się w zielonym chaosie i nie zostanie zniszczona nasza ścieżka do dobrobytu i nasz styl życia. To jakiś obłęd, że w Brukseli będą decydować czy w Odrzywołach można sobie kiełbasę grillować.
Oddzielną sprawa jest odpowiedź na pytanie: jak to możliwe, że w sumie tak niewielka sekta proroków klimatycznej zagłady mogła narzucić politykę całemu Zachodowi. Ja mam swoją teorię. Oni dostarczyli władcom i właścicielom świata doskonałego pretekstu, by odbierać nam wolność, podporządkowywać ludy i kontrolować je, narzucić uśmiechniętą tyranię. Elity z Brukseli wytłumaczą poddanym, że muszą się poświęcić, oddać jeszcze więcej władztwa nad swym życiem, bo inaczej planetę czeka zagłada - wszyscy umrą w męczarniach.
Z pozoru mogłoby się wydawać, że taki mariaż skrajnych lewaków, jakimi w dużej mierze są klimatyczne sekty z wielkimi korporacjami nie ma sensu. Zwłaszcza, że od dawna wiadomo, iż chodzi nie tyle o jakieś tam niby ratowanie klimatu, tylko o zmianę stosunków gospodarczych. No cóż dla jednych mamy być bezwolną, uśmiechnięta tłuszczą, zaś dla tych drugich - globalnego biznesu, jedynie konsumentami. Tak skonstruowany człowiek, reagujący wedle prostych bodźców - działający jako konsument pod wpływem głodu ze i strachu jako odbiorca komunikatów o zagładzie, jest łatwo sterowalny.
To wszystko na kolejne opowieści. Tymczasem obraz jest bardzo ponury i ratunek widzę tylko w powszechnym buncie ludu europejskiego, ewentualnie w zorganizowanym obaleniu ustroju Unii
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/695597-zieloni-najwiekszym-przegranym-wyborow-europejskich