Wykład dr Jolanty Próchniewicz pt. „Płeć, płciowość i seksualność. Jak je rozumieć i jak przeżywać?” został zablokowany przez władze Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. Za taką decyzją stoi presja jaką środowiska LGBT wywierają na wykładowcach uczelni. „To pokazanie, że mogą wiele w środowiskach naukowych, które są dziś bardzo przestraszone, aby im nie podpaść. Takich sytuacji mamy mnóstwo” - mówi portalowi wPolityce.pl dr Jolanta Próchniewicz. Sprawą, jako pierwszy, zajął się nasz portal.
wPolityce.pl: Środowiskom LGBT udało się zablokować Pani wykład na UAM. Czego się obawiano?
Dr Jolanta Próchniewicz: Myślę, że to nie jest kwestia tego, czego się obawiano. Im chodzi raczej o demonstrację siły tego środowiska i pokazanie, że oni wszystko mogą. Pokazanie, że mogą wiele w środowiskach naukowych, które są dziś bardzo przestraszone, aby im nie podpaść. Takich sytuacji mamy mnóstwo, wystarczy przypomnieć to, co spotkało prof. Nalaskowskiego przed czterema laty na UMK w Toruniu. czyli pokazania tego, że jeśli oni się czemuś sprzeciwią, to nawet rektor prestiżowego uniwersytetu podwinie ogon pod siebie i zmyka.
Czy pani doktor czuje się osobiście dotknięta tą sytuacją?
Może to zdziwić, ale nie. Jest takie przysłowie, „psy szczekają, karawana idzie dalej”. Po prostu robię swoje. Dla mnie to nie pierwsza taka sytuacja, podobną miałam 4 lat temu we Wrocławiu i przypuszczam, że to te same grupy. Wtedy zorganizowano otwarte spotkanie, przyszło wielu ludzi, przyszli także dziennikarze „Gazety Wyborczej”, którzy skrzętnie notowali moje słowa i potem sprawę rozdmuchali. Zrobiono nagonkę na fundację, w której pracuję i prowadzę poradnie psychologiczną, a używano identycznych argumentów jak teraz. Dlatego przypuszczam, że stoją za tym ci sami ludzie. Ale potem wybuchła pandemia i wszyscy zajęli się swoim zdrowiem…
Jak pani przyjmuje zarzuty, którymi posłużono się, aby nakłonić władze UAM do zablokowania pani prelekcji?
Moje podejście do środowisk LGBT jest zdecydowanie negatywne. Staram się jednak bardzo dokładnie wyjaśniać, że LGBT to jest ideologia, a zupełnie czym innym jest, kiedy spotykam osobę homoseksualną w życiu codziennym, czy też kiedy przychodzi ona do poradni. W stosunku do takich osób mam życzliwość i wielką empatię; jeśli się zwracają do mnie z jakąś prośbą, wtedy im pomagam. Natomiast środowiska LGBT są środowiskami ideologicznymi i tu nie ma zmiłuj. Bo o ile osoba homoseksualna jest człowiekiem, o tyle LGBT jako grupa to jest ideologia. Ja nikogo nie deprecjonuję, tylko staram się nazywać rzeczy po imieniu, ale te środowiska są z tego niezadowolone.
Czyli najważniejszy jest człowiek, nie ideologia.
Wszędzie tłumaczę, żeby nie mylić dwóch kategorii: homoseksualisty i geja. Wiele lat temu „Gazeta Wyborcza” wydrukowała mój tekst dokładnie na temat tej różnicy, sami nadali mu tytuł: „Homoseksualista to nie gej”. Chodzi o to, że homoseksualizm to nie jest wybór, ale wyborem jest to, że jestem gejem. Każdy gej jest homoseksualistą, ale absolutnie nie każdy homoseksualista jest gejem (na Zachodzie istnieją nawet grupy homosexual non gay). Homoseksualizm jest sprawą orientacji, a bycie gejem to to, co ja z tą orientacją robię, czy ja ją afirmuję, ogłaszam, domagam się akceptacji od całego świata i żądam z tego tytułu przywilejów. A jeśli ktoś moich roszczeń nie akceptuje, wtedy rzucam zarzutami – tak jak pod moim adresem – że to deprecjonowanie. To, co mówię, stwierdzali przed laty sami działacze i aktywiści gejowscy (cytuję ich w publikacjach). Osoby homoseksualne są przeze mnie traktowane z pełną życzliwością i empatią, natomiast środowiska gejowskie są dla mnie strukturą ideologiczną i dlatego podchodzę do niej krytycznie.
Czy o tym miał być pani wykład na UAM?
Zupełnie nie! To właśnie jest nieporozumienie, którego niestety można się było spodziewać. Te środowiska reagują na moje nazwisko, a nie na temat, który chciałam poruszać. Nawet gdyby chciała opowiedzieć o koziołkach na wieży ratusza w Poznaniu, to także by się do tego przyczepili.
O czym zatem miała być ta prelekcja?
Tytuł wykładu, który został uzgodniony z organizatorami brzmiał „Płeć, płciowość i seksualność. Jak je rozumieć i jak przeżywać?” To konwersatorium, które ma określoną formułę. Wprowadzenie trwa ok. 45 minut, a po nim dyskusja. W ramach prelekcji miałam podkreślić, że to język określa świadomość, zatem musimy precyzyjnie używać słów. W języku polskim płeć oznacza strukturę uwarunkowaną genetycznie, ma charakter biologiczny i niezmienny, nie podlega jakimkolwiek modyfikacjom. Możemy ją obserwować na poziomie somatycznym (anatomia i fizjologia). Anatomia to inna budowa ciała mężczyzny i kobiety, fizjologia to inne procesy fizjologiczne obu płci. Idąc dalej, mowa jest o „płciowości”. Jest taka triada: jestem kobietą - czuję się kobietą - chcę być kobietą. I analogicznie: jestem mężczyzną - czuję się mężczyzną - chcę być mężczyzną. Płciowość to sprawa tego, jak przeżywam swoje bycie kobietą, czy je akceptuję, czy chcę być kobietą, i z tego się cieszę.
Trzecim wymiarem tego wykładu była seksualność.
Tak. Seksualność jest częścią naszej płciowości, bo płciowość jest czymś znacznie więcej, niż seksualność. Nasza seksualność ma przede wszystkim charakter prokreacyjny. Zgodnie z II prawem biologicznym chodzi o zachowanie gatunku. Innymi słowy, natura jest zainteresowana tym, żebyśmy się rozmnażali. Oczywiście seksualność dostarcza nam również przyjemności, daje radość, pozwala budować więzi w małżeństwie. To jest jednak aspekt wtórny. Natura pozwala nam przeżywać przyjemności seksualne, ale ona jest przede wszystkim zainteresowana nie naszą przyjemnością, lecz naszym rozmnażaniem się. Na tym właśnie polega w skrócie seksualność.
Dziękuję za rozmowę
Rozmawiał Robert Knap
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/695588-prochniewicz-srodowiskom-lgbt-chodzi-o-demonstracje-sily