Znam profesora Marka Kornata od ładnych paru lat i doprawdy trudno znaleźć w naszym kraju badacza, który by z większą powagą traktował polską naukę i z większą troską podchodził do poziomu naszych uniwersytetów oraz innych instytucji zajmujących się dziedzictwem narodowym. Kto zna dorobek Profesora ten nie potrzebuje argumentów, swoimi pracami historyk to tylko potwierdza. Brał się za tematy leżące odłogiem, wymagające tytanicznej kwerendy w archiwach połowy Europy, to nie jest naukowiec, który zgłasza na swoim wydziale jakiś prosty temacik, do którego źródła leżą na jednej półce w zbiorach przy sąsiedniej ulicy. Prowadził kiedyś samotną walkę z Zychowszczyzną, dziś już chyba gołym okiem widać, że to on miał rację i widać również czemu posłużyła „alternatywna historia” w polskiej debacie publicznej. Ten może nieco przydługi wstęp na temat mojego rozmówcy, z którym wywiad ukazał się w Tygodniku „Sieci” na temat tego co robi obecny rząd z placówkami naukowymi, powołanymi w poprzednich latach. Tekst pisany w sposób niedoskonały oddaje szczere zaangażowanie Kornata w podniesienie polskiej nauki. Badacz nie ukrywał politowania wobec istnego rozmnażania się uczelni wyższych w kraju i redukcji pozycji uniwersytetu jedynie do roli edukacji. Osobiście był krytyczny wobec polityki Jarosława Gowina w Ministerstwie Nauki i Szkolnictwa Wyższego, czemu dawał wyraz przez ostatnie lata. Nadzieję upatrywał właśnie w nowej formule naukowej w Polsce - stworzenia szeregu instytucji, które wspierały badania, konferencje naukowe i prace wydawnicze. Instytut Pileckiego, Instytut de Republica, Instytut Myśli Narodowej, Instytut Strat Wojennych, Instytut Literatury i wiele innych, były to owoce pozycji ministra Piotra Glińskiego w rządzie Zjednoczonej Prawicy. Minister - wicepremier - profesor - sprawdzony już wcześniej sojusznik Jarosława Kaczyńskiego - owe quadrivium dało Glińskiemu narzędzia do tworzenia placówek wzmacniających polską naukę. Oczywiście w kraju, gdzie ośmiogwiazdkowe „j@ć PiS” stało się argumentem w debacie publicznej, milionom Polaków trudno zrozumieć, że doprawdy wydawanie Józefa Wittlina czy Fredricha Neumanna nie jest „pisowskie”, tylko jest i potrzebne, i tak w ogóle do o wiele dekad spóźnione. Tymczasem niektóre instytuty potraktowano z bezprecedensowym cynizmem - na ich szefów mianując ludzi wręcz wrogich danemu nurtowi intelektualnemu. Instytut Myśli Narodowej objął np. Adam Leszczyński słynący z totalnej krytyki tego dziedzictwa - przecież tak nie da się rozwijać placówki!
Ośmiolecie PiS było desparacką próbą nadrobienia pracy wydawniczej wbrew powszechnemu w III RP argumentowi, że przecież „tym się zajmą uniwersytety”. Miał nie powstać IPN, bo przecież są uniwersytety i archiwa, miały nie powstać wyżej wymienione instytuty, bo - znowu - są uniwersytety, a przecież właśnie te uczelnie nie wykonały przez ostatnie dekady pracy, którą zrobiły ludzie np. Magdaleny Gawin czy Jana Żaryna.
Dzisiejsza demolka instytucji pozwoli odetechnąć z ulgą panom w gronostajach ze złotymi łańcuchami na szyjach - rektorzy nie będą mieli konkurencji w dynamicznej aktywności uczonych zrzeszonych w instytutach, będą mogli spokojnie zasiadać w senackich uniwersytetach awansując kolejnych specjalistów od „herstorii”, badaczy seriali Netflixa czy doktorów od turystyki, którzy zakładali hostele w katowniach Gestapo. Profesor Kornat tym wywiadem pozostawia po sobie świadectwo nonkonformizmu, woła na puszczy do tych, którzy jednak wolą święty spokój niż nadrabianie braków w polskiej nauce. Ten wywiad naprawdę warto przeczytać - bez tego spojrzenia naprawdę trudno zrozumieć co barbarzyńcy od Tuska i Sienkiewicza robią z naszym narodowym dziedzictwem.
CAŁY WYWIAD DOSTĘPNY JEST TUTAJ:
Polityka niszczycielskiego regresu. Wywiad z Prof. Markiem Kornatem
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/695410-miazdzaca-wiekszosc-badaczy-boi-sie-tego-powiedziec-sprawdz