Sprawa żołnierzy zakutych w kajdanki to popisowa lekcja prymatu brudnej polityki nad poświęceniem żołnierzy i ich służbą ojczyźnie z narażeniem życia.
Przez ponad dwa miesiące ukrywano informację o zatrzymaniu (z wszelkimi szykanami) przez Żandarmerię Wojskową żołnierzy, którzy w obronie własnej i obronie ojczyzny oddali strzały ostrzegawcze w stronę agresywnej bandy nielegalnie i siłą forsującej polską granicę. Agresywnej bandy, a nie żadnych uchodźców. Władysław Kosiniak-Kamysz, minister obrony narodowej, przyznał na konferencji prasowej 6 czerwca 2024 r., że o zdarzeniu dowiedział się od razu po jego zaistnieniu, czyli pod koniec marca 2024 r.
Z tego, co powiedział minister Kosiniak-Kamysz, kolejność zdarzeń była taka, że to dowódca lokalnego oddziału Straży Granicznej przekazał zawiadomienie o ewentualności przekroczenia uprawnień, czyli nieuzasadnionego użycia broni przez trzech żołnierzy. Przekazał je ówczesnemu dowódcy Wojskowego Zgromadzenia Zadaniowego Podlasie, gen. Rafałowi Miernikowi. I to on przekazał sprawę Żandarmerii Wojskowej oraz prokuraturze. Dowodem miało być nagranie, jakim dysponowała Straż Graniczna.
Żandarmeria Wojskowa zatrzymała żołnierzy, ale później nie zastosowano wobec nich aresztu. Ale zostali zawieszeni. I od końca marca 2024 r. toczyło się jakieś dochodzenie w tej sprawie. Wszystko, co słyszymy obecnie od przedstawicieli rządu Donalda Tuska, jego samego oraz reprezentantów koalicji 13 grudnia jest jedną wielką ściemą. Interesujące jest tylko to, dlaczego 5 czerwca 2024 r. całą sprawę ujawnił Onet. Dlaczego akurat wtedy, skoro o sprawie sporo osób musiało wiedzieć już od końca marca 2024 r.
6 czerwca 2024 r. strona rządowa rozpoczęła wielką operację dezinformacji. Tak jakby (poza ministrem Kosiniakiem-Kamyszem) o wszystkim dowiedzieli się dopiero 5 czerwca 2024 r. Ale i Kosiniak-Kamysz zaczął udawać dziewicę. W komentarzu na portalu X 5 czerwca 2024 r. w nocy napisał: „Zatrzymanie żołnierzy oddających strzały alarmowe w kierunku atakujących migrantów jest nie do przyjęcia. Działania Żandarmerii Wojskowej wobec zatrzymanych zostaną bezwzględnie wyjaśnione. Żołnierze stojący na straży bezpieczeństwa państwa muszą być pewni, że procedury prawne ich chronią. Będę zawsze stał po stronie honoru polskich żołnierzy”. Minister Kosiniak-Kamysz powinien się oburzyć jeszcze w marcu 2024 r. i wtedy powinien też „stać po stronie honoru polskich żołnierzy”. Ale on wtedy milczał.
Jeśli premier Donald Tusk nie jest atrapą albo dekownikiem, o zdarzeniu pod koniec marca 2024 r. powinien od razu wiedzieć. Tym bardziej, jeśli wiedział o tym jego wicepremier. I musiał wiedzieć prokurator generalny Adam Bodnar. Teraz Bodnara stać tylko na to, żeby przed południem 6 czerwca 2024 r. napisać na platformie X: „Na jutro rano zaprosiłem na pilne spotkanie Zastępcę Prokuratora Generalnego do Spraw Wojskowych prokuratora Tomasza Janeczka. Rozmowa ma służyć przekazaniu pełnej informacji o okolicznościach i działaniach prokuratury w sprawie zarzutów dla żołnierzy, którzy prowadzili interwencję wobec grupy migrantów usiłujących nielegalnie przekroczyć granicę państwową RP”.
Z bąknięcia Adama Bodnara można wnosić, że zastępca Prokuratora Generalnego do Spraw Wojskowych Tomasz Janeczek, czyli osoba, która powinna wiedzieć o zdarzeniu wszystko, ma dopiero zostać o wszystkim poinformowana. Poseł Roman Giertych natychmiast zrobił wrzutkę, że „formalnie za zatrzymanie polskich żołnierzy odpowiada Tomasz Janeczek - zastępca PG ds. wojskowych, którego nie można zdymisjonować ze względu na sprzeciw Prezydenta. Janeczek to jeden z najbardziej zaufanych prokuratorów Ziobry”. Czy chodziło o to, żeby „ustawić” prokuratora generalnego Bodnara jeszcze przed jego rozmową z prokuratorem Janeczkiem?
Sam prokurator Tomasz Janeczek ujawnił na naszym portalu, że „o kulisach sprawy dowiedział się dopiero z publikacji medialnej. Wcześniej otrzymałem jedynie ogólną informację, z której nie wynikały okoliczności naświetlone przez dziennikarzy. Nikt też nie przeprowadził ze mną żadnej rozmowy, z której dowiedziałbym się o szczegółowych ustaleniach dotyczących toczącego się w tej sprawie postępowania. To jest sytuacja niedopuszczalna. Przecież szczegóły tak bulwersującej sprawy powinny być mi przekazane. Mówię to w sposób stanowczy, moja wiedza w tym przedmiocie była żadna. (…) Gdybym posiadł wiedzę w stosownym czasie, to moja reakcja byłaby natychmiastowa”.
Do zabawy w głuchy telefon, czyli regularnej dezinformacji włączył się premier Donald Tusk, który 6 czerwca wydalił się siebie komunikat na platformie X: „Odebrałem meldunek Ministra Obrony Narodowej. Postępowanie Prokuratury i Żandarmerii Wojskowej wobec naszych żołnierzy budzi uzasadniony niepokój i gniew ludzi. Oczekuję szybkich wniosków i decyzji organizacyjnych, prawnych oraz personalnych”. Tusk udaje zatem, że o sprawie dowiedział się 5 czerwca 2024 r., choć wszystko wskazuje na to, że jednak pod koniec marca 2024 r. Chyba że jest atrapą albo dekownikiem w rządzie, którym kieruje.
Mądrego inaczej udaje Borys Budka, który w Polsat News powiedział: „Z tego, co donoszą media, wydaje się ta sytuacja [jest] niedopuszczalna, te działania wobec żołnierzy skandaliczne”. Na to zareagowała poseł Lewicy Anna Maria Żukowska: „Nie są. Żołnierze nie mają prawa dowolnie strzelać, kiedy nie są na wojnie. Reguluje to ustawa o użyciu środków przymusu bezpośredniego. Ustawa o Obronie Ojczyzny nakłada z kolei duże obwarowania na użycie broni”. Czyli przedstawicielka koalicjanta Borysa Budki pouczyła go, że „sytuacja” jest dopuszczalna i regulują to konkretne przepisy.
Tymczasem szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego Jacek Siewiera stwierdził, że przepisy źle regulują kwestie użycia broni: „Do tak bulwersującej i skandalicznej sytuacji dochodzi ze względu na brak właściwego oprzyrządowania Wojska Polskiego w obliczu zagrożenia zewnętrznego zagrożenia bezpieczeństwa państwa. (…) Prezydent Andrzej Duda złożył ustawę regulującą te działania już w sierpniu 2023 roku. Ona reguluje zasady użycia broni przez wojsko w warunkach poniżej progu wojny, w warunkach zagrożenia hybrydowego”.
Sprawa ma oczywiście podtekst polityczny, bo do zdarzenia na granicy doszło tuż przed wyborami samorządowymi, które odbyły się 7 kwietnia. A Onet ujawnił sprawę tuż przed wyborami europejskimi (9 kwietnia). Premier Tusk zachowuje się w tej sytuacji tak, jakby właśnie wyszedł od chirurga plastycznego, który zrekonstruował mu dziewictwo. I teraz będzie wyjaśniał, ustalał i „odbierał meldunki”. Oczywiście powinien to zrobić jeszcze w marcu 2024 r. Wicepremier Kosiniak-Kamysz przyznał, że wiedział, ale skoro urzędowa maszyna ruszyła, to pokornie czekał na to, co maszyna wykopie albo zakopie. I się nie doczekał, skoro 6 czerwca 2024 r. nie wiedział, co ustalono. Dobrze jednak, że przedstawił kalendarium.
Narażający życie i zdrowie żołnierze dowiedzieli się, jeszcze w marcu 2024 r., że na polskie państwo reprezentowane przez rząd Donalda Tuska nie mogą liczyć. Że, jeśli bronią siebie i ojczyzny, to nie będą bezwzględnie chronieni, lecz zatrzymywani i zakuwani w kajdanki. To świetna motywacja do narażania życia i zdrowia. Po zatrzymaniu ich kolegów przez następne dwa miesiące wysłuchiwali licznych zapewnień premiera Tuska i jego podwładnych, jak to są szanowani, podziwiani, cenieni i bronieni. A jednocześnie dobrze wiedzieli, że ich koledzy zostali potraktowani jak przestępcy, więc te wszystkie słowa z ust przedstawicieli władzy były dla nich wręcz obraźliwe.
Obecna władza zapewne liczyła, że mainstreamowe media są z nimi tak zblatowane i tak dla niej usłużne, sprawy nie ujawnią. Z jakichś powodów jednak ujawniły. A jak rzecz się wydała, to władza zaczęła „rżnąć głupa”, że jest w szoku i zaraz wszystko prześwietli oraz wyjaśni. Nic nie wyjaśni, bo musiałaby wytłumaczyć, dlaczego przez ponad dwa miesiące wszystko ukrywano. A potem rządowi faryzeusze, na wyborcze potrzeby, zaczęli nagle być wielkimi miłośnikami i dłużnikami Straży Granicznej oraz Wojska Polskiego.
Wnioski są bardzo pesymistyczne. Rządzący traktują żołnierzy instrumentalnie, a nawet gorzej, bo w chwili próby odwracają się plecami, a wręcz wbijają żołnierzom nóż w plecy. Dezinformacja nie zna granic, bo najważniejsze są wyniki wyborów. Kluczowe informacje są ukrywane i nigdy nie można być pewnym, co jest prawdą, a co kłamstwem. To jest wręcz popisowa lekcja prymatu brudnej polityki nad poświęceniem żołnierzy i ich służbą ojczyźnie z narażeniem życia. Żołnierze są dumni, mają godność i znają swoje obowiązki wobec Polski. Rządzący politycy odpłacają im podłością. A potem na potęgę udają głupiego, żeby umyć ręce. Taka władza to wstyd i hańba. I wielkie zagrożenie dla niepodległości Polski.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/694471-co-dostali-polscy-zolnierze-za-poswiecenie-dla-ojczyzny