Zaraz po wyborach do Parlamentu Europejskiego, Komisja Europejska ogłosi wobec Polski procedurę nadmiernego deficytu i przedstawi tzw. rekomendacje czyli zalecenia, które mają doprowadzić do jego redukcji poniżej określonego poziomu w Traktacie z Maastricht, czyli 3% PKB. Przyznał to wczoraj w wywiadzie w Polsat News minister finansów Andrzej Domański, wyrażając nadzieję, że rekomendacje KE, które będą mu towarzyszyły, będą miały łagodny charakter. Według danych zaprezentowanych przez GUS deficyt ten za rok 2023 wyniósł 5,1% PKB i był wyraźnie wyższy od zaplanowanego, między innymi dlatego, że w ostatnim kwartale poprzedniego roku, wyraźnie obniżyły się dochody budżetowe. Zamiast zapisanych w budżecie 601 mld zł dochodów budżetowych, wykonano je w wysokości zaledwie 574 mld zł, a więc były niższe aż o 27 mld zł, a tylko z podatku VAT dochody w grudniu 2023 roku, były o blisko 36% niższe niż w grudniu 2022 roku.
Przypomnijmy, także że już rząd Donalda Tuska zdecydował się także zwiększyć deficyt budżetowy na rok 2024, aż o 20 mld zł do 184 mld zł, co spowodowało, że deficyt sektora finansów publicznych, został zwiększony z planowanych 4,5% PKB do 5,1% PKB. To było fatalne posunięcie, ponieważ KE decydując o procedurze nadmiernego deficytu, bierze pod uwagę czy deficyt sektora finansów publicznych ma tendencję spadkową, czy wzrostową, gdyby więc deficyt został utrzymany na poziomie 4,5% PKB, mielibyśmy tendencję spadkową w stosunku do roku 2023 i poważny argument do nie wprowadzania tej procedury wobec Polski. Co więcej przypomnijmy, że zarówno w budżecie 2023 roku jak i 2024 wydatki na obronę narodową wynoszą ponad 4% PKB, w tym na zakup uzbrojenia ponad 1% PKB, a tego rodzaju wydatki zgodnie z ustaleniami szefów rządów na Radzie Europejskiej, nie powinny być zaliczane do deficytu sektora finansów publicznych.
Niestety negocjacje z KE nowego ministra finansów, mimo całej przychylności przewodniczącej Ursuli von der Leyen dla Donalda Tuska, idą jak po grudzie, ponieważ „skrzeczy” rzeczywistość budżetowa roku 2024. Przypomnijmy, że ministerstwo finansów opublikowało w II połowie maja informacje o szacunkowym wykonaniu budżetu w okresie styczeń-kwiecień, z której wynika, że deficyt budżetu państwa wyniósł aż 40 mld zł, podczas czy w analogicznym okresie 2023 roku, wyniósł tylko 10 mld zł. Dochody budżetowe po 4 miesiącach wyniosły tylko ok. 214 mld zł i stanowiły 31,4% planowanych (a więc o 2 pkt procentowe mniej niż upływ czasu), w tym wpływy z VAT niecałe 100 mld zł (około 31% planowanych), a wpływy z akcyzy na poziomie 27 mld zł (także około 31% planowanych). Znacznie gorzej wyglądała realizacja wpływów z PIT wyniosły one tylko 25 mld zł czyli zaledwie 23% planowanych i są to dane bardzo niepokojące w sytuacji kiedy wg GUS w I kwartale mieliśmy ponad 14% wzrost płac w gospodarce (średnia płaca wzrosła o 14,4%).
W sytuacji bardzo słabego wykonywania dochodów budżetowych po 4 miesiącach (a więc już 1/3 roku budżetowego), narasta presja na podwyżki podatków i stąd decyzja rządu Tuska o podwyżce VAT na żywność, a także rezygnacja od 1 lipca tego roku z mrożenia cen prądu, gazu i ciepła systemowego, co oznacza znaczące podwyżki cen tych nośników energii dla gospodarstw domowych i przedsiębiorców. Wyraźnie także widać, że minister finansów już teraz ogranicza także wydatki budżetowe, po 4 miesiącach są one zaawansowane tylko 29%, a więc o ponad 4 pkt procentowe niżej niż upływ czasu ,stąd także zapewne zapowiedź obniżenia 14. emerytury o blisko 900 zł. Jeżeli ta niekorzystna tendencja dotycząca kształtowania się dochodów budżetowych będzie kontynuowana, to może zabraknąć około 80 mld zł planowanych dochodów budżetowych, i w związku z tym w II połowie roku należy się spodziewać głębokiej nowelizacji budżetu, urealnienia poziomu dochodów (zaplanowano je na poziomie ok. 682 mld zł), a w konsekwencji głębokich cięć wydatków budżetowych, szczególnie tych o charakterze społecznym.
Redukcja wydatków na cele społeczne
Nie ulega więc wątpliwości, że ogłoszenie przez KE wobec Polski procedury nadmiernego deficytu, przy nowelizacji budżetu, będzie podstawą do redukcji wydatków na cele społeczne, a być może jeszcze ostrzejszych propozycji redukcji wydatków budżetowych po roku 2024. Przypomnijmy, że po wprowadzeniu przez KE procedury nadmiernego deficytu wobec Polski w 2010 roku ( także podczas rządów PO-PSL) , konsekwencją było przeforsowanie przez ówczesną koalicję podniesienia wieku emerytalnego do 67 roku życia dla kobiet i dla mężczyzn, a także podniesienie stawki VAT do 23%. Jakie posunięcia koalicja 13 grudnia zaproponuje teraz, zobaczymy, ale będzie już po wyborach, więc zahamowań raczej nie będą mieli?
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/694434-po-wyborach-ke-oglosi-procedure-nadmiernego-deficytu