Nie jest to jeszcze „pospolite ruszenie”. Ale od pewnego czasu, po okresie niejakiego wycofania, po stronie konserwatystów widać sygnały mobilizacji. Jedną z wartościowych inicjatyw jest Honorowa Instrukcja Poselska, tymczasem dotyczy eurowyborów 2024, choć ma szanse pozostać jako ruch? stowarzyszenie? organizacja? Bo deficyt wiedzy o demokracji, o prawach i obowiązkach posłów czy europosłów jest wciąż bardzo duży. Więc najpierw tekst rezolucji HIP na portalu wPolityce.pl i na łamach tygodnika „Do Rzeczy”, nazwiska inicjatorów, dokumentalista Maciej Pawlicki, naczelny Paweł Lisicki, dołączyli szef „Sieci” Jacek Karnowski i Michał Karnowski, Jan Pospieszalski, niżej podpisana oraz wielu innych, a na koniec porządnie zorganizowana konferencja. Dziennikarze jako vox populi, vox dei po jednej stronie, a kandydaci na europosłów po drugiej, spowiadając się ze swojego programu. Przyznam, że najbardziej przekonał mnie Tobiasz Bocheński i Sebastian Kaleta, ten pierwszy – sygnał, że a star is born.
„Czas zmienić obyczaj, że to od polityków dowiadujemy się, co z naszym państwem zrobią?” – mówi rezolucja HIP. Od polityków? Jest gorzej, bo są partie jak PO, które do polling day, dnia wyborów, nie dzielą się z wyborcami informacją, co zamierzają z naszym krajem zrobić. Przecież kilkoro z nich przed 15 października ’23 wręcz oświadczyło, że „wyjawią program, kiedy zdobędą mandat poselski”. Zero wiedzy o mechanizmach funkcjonowania państwa, obowiązkach posła. Na podstawie czego mianowicie ludzie mają zagłosować na pana X czy panią Y, jeśli nie znają ich programu, i z czego mają ich za cztery lata rozliczyć, jeśli nie z jego realizacji? Przecież tak działa system!
Ciekawe, obserwator polskiej sceny politycznej szybko dostrzega, że mniej więcej 50% elektoratu ma już niejakie pojęcie o procedurach demokratycznych, i są to konserwatyści, a nie tzw. „europejczycy”. To Prawo i Sprawiedliwość pierwsze zrozumiało swoją służebną rolę w stosunku do społeczeństwa – servire, to serve, servir – a kiedy dochodziło do niewielkich, ale zawsze afer korupcyjnych – Zbigniew Girzyński czy Adam Hoffman, ale także obyczajowej jak poseł Stanisław Pięta - zawieszało ich mandaty, lub skreślało z listy członków partii. PiS wsłuchuje się w oczekiwania elektoratu – choć jeszcze nie wie, że nie można uszczęśliwić i wszystkich, i naraz. Rządzenie polega nie na równoczesnej realizacji interesów wszystkich grup społecznych, wiekowych, religijnych, bo to jest niemożliwe. Lecz na harmonizowaniu oczekiwań, ustalaniu priorytetów, konsensusach, tego co nazywa się a good timing. I wtedy bywa skuteczne, i trwa dłużej, kiedy suma zadowolenia wszystkich grup i środowisk jest zrównoważona. Jeśli władza galopuje na skróty jak dziś KO, traktuje przeciwników z buta, pokazuje publicznie lekceważenie, musi dojść do zderzenia. W każdym razie – to kolejny paradoks - elektorat PiS już wie, że jest „sercem i duszą demokracji”, natomiast KO wciąż jest przez swoje władze traktowany podmiotowo, oszukiwany i manipulowany. Może to resztki świadomości postkomunistycznej – przecież całe to środowisko nie bez powodu znalazło się po tamtej stronie – pewnie także dlatego, że partie konserwatywne wciąż wspierają się na fundamentach wartości chrześcijańskich, a liberalna lewica tzw. wartościach europejskich, które nie są niczym innym jak paroma hasłami, podkradzionymi lewicowym organizacjom pozarządowym.
Honorowa Instrukcja Poselska zwraca uwagę na konieczność właściwych relacji Unii Europejskiej wobec państw narodowych, sytuowanie Polski na pozycji podmiotowej, porządku demokratycznym, prawach i obowiązkach posłów i europosłów. Moje zainteresowanie regułami funkcjonowania demokracji rozpoczęły się 34 lata temu, kiedy znalazłam się w Londynie. Na pierwszy rzut oka widać było, że Wielka Brytania działa na zupełnie innych zasadach niż państwa komunistycznego, które znałam. Przyczyną okazały się reguły demokracji, które przekładają się na wszystkie segmenty funkcjonowania kraju: rząd, parlament, wymiar sprawiedliwości, media czy organizacje pozarządowe. Z konieczności będą posługiwać się szkicem, czy raczej modelem. Otóż ład demokratyczny zawiera kilka elementów porządkujących, choć jego istotą pozostaje wciąż to samo, dobro obywateli. To oni mają być celem zabiegów władzy . A sama demokracja działa jak dobrze naoliwiony mechanizm, kiedy spełnione są co najmniej cztery warunki. Po pierwsze, życie publiczne opiera się na wspólnym dla władz i społeczeństwa bazie wartości. Po drugie – są instytucje, które ich bronią, po trzecie ludzie, zwłaszcza parlamentarzyści i civil servants, którzy wspólnie działają na rzecz dobra państwa, a po czwarte gdy w mediach i społeczeństwie nie ma przyzwolenia na omijanie i lekceważenie prawa. Tak, w polityce, w przeciwieństwie do tego, co głosi GW, TVN 24 czy dziś TVP, jest miejsce na wartości. Chyba, że kraj zostaje przejęty przez lewicę, która – śladami Lwa Trockiego – ma do zaproponowania tylko jedną drogę, „permanentną rewolucję”, czyli niszczenie i destrukcję w imię utopii, która mimo wielu wysiłków, rewolucji francuskiej, sowieckiej, meksykańskiej, chińskiej czy khmerskiej, nigdy nie kończyła się powszechną szczęśliwością, za to zawsze przynosiła przemoc i rzeki krwi.
Ten system wartości, o którym mowa, to rodzaj „czapy” ponad programami partyjnymi, konserwatywnymi czy lewicowo-liberalnymi. Należą do nich: prawda i fakty, jako jedyny punkt odniesienia w debacie publicznej, interes państwa, szacunek dla obywateli, uczciwość i odpowiedzialność polityków. Te wartości, to część europejskiego dorobku cywilizacyjno -kulturowego. Przecież już 250 wieków temu Platon twierdził, że „władzę powinni sprawować ludzie odważni, mężni i uczciwi”, a Arystoteles szedł dalej w docenianiu czynnika ludzkiego, pisząc: ”To czy dane państwo jest dobrze czy żle rządzone, często zależy nie od formy rządów, lecz od jakości przymiotów ludzi władzy”. No a „polityka moralna” premiera Gladstone’a? A więc w polityce jest miejsce na etykę. Tyle, że lewica liberalne próbuje pominąć ethic values i koncentruje się na programie partyjnym, zwykle kilku sloganach jak ochrona mniejszości, walka z Kościołem, rugowanie konserwatyzmu ze wszystkich sfer życia społecznego.
Dalej, kolejnym elementem demokracji są instytucje, które tych wartości bronią. To oczywiście rząd, parlament, wymiar sprawiedliwości, media i organizacje pozarządowe. Adresatem Honorowej Instrukcji Poselskiej są dziś europosłowie, potem, mam nadzieję, będą posłowie, a więc parlament. Otóż w Izbie Gmin, już na starcie, po wyborze Mr Speakera, ten zawiesza swój mandat partyjny. A potem bardzo dba o to, aby być obiektywnym, bo jest przecież gospodarzem Izby. Pamiętam, kiedy konserwatysta John Bercow tak rozpędził się w swoim obiektywizmie, że koledzy partyjni zarzucali mu faworyzowanie… labourzystów! Inny marszałek Michael Martin, który był Speakerem podczas wielkiej afery korupcyjnej w 2009 roku, zrezygnował ze swojej funkcji, bo „nie dopilnował standardów moralnych MPs”, czyli członków Izby Gmin. Dalej, w krajach anglosaskich – wiemy, że w parlamentach Europy kontynentalnej jest inaczej – opozycja odgrywa potężną rolę, patrz: Stany Zjednoczone czy Wielka Brytania. Po prostu nie jest traktowana jako zło konieczne, ale część parlamentarnego establishmentu. Ma swoje miejsce podczas tzw. środy premiera, cotygodniowego posiedzenia Izby Gmin, ze statutowym prawem przepytywania premiera, co z robił z konkretną sprawą po tygodniu od zgłoszenia. A sama pamiętam głos Speakera, który porządkował dyskusję: ”Cisza, lider opozycji musi być słyszany!” I tu przypomnijcie sobie Państwo, co robi marszałek Hołownia z posłami opozycji, dopominającymi się sprawiedliwości! Bo demokracja, to nie tylko reguły, ale także porządek i szacunek dla tradycji oraz respektowanie procedur, zdarza się, że historycznych, które zostały przegłosowane większością Izby.
Sprawa trzecia: rzetelni i uczciwi parlamentarzyści, świadomi interesu państwa. Brytyjski Parlament ma tzw. code of conduct, „kod prowadzenia się polityka”. Jeśli tylko media wywęszą skandal, korupcyjny czy obyczajowy, indywidualny czy zbiorowy, włączają się procedury. I albo szef partii, albo sam delikwent zawiesza lub składa mandat poselski. Nie czekając na wyrok komisji etyki parlamentu, lub co gorsza sądu, co trwa zwykle kilka lat. Bo nie ma innego miernika oceny posła czy senatora niż jego wiarygodność oraz skuteczność działania dla okręgu wyborczego. Jeśli poseł zgrzeszył, nie tylko media, ale i szef partii oraz koledzy naciskają, aby winny toczącego się śledztwa złożył mandat. „Bo partia musi być wiarygodna”, „bo należy przywrócić zaufanie do naszego ugrupowania”. Prawo i Sprawiedliwość już to robi, KO chroni swoich złodziei dobra państwowego, zgodnie z doktryną Neumanna, „jak niepodległości”. No i punkt czwarty: w społeczeństwie obywatelskim nie ma przyzwolenia na omijanie prawa i lekceważenie dobrych obyczajów. W Polsce jest to elektorat konserwatywny, który – wyedukowany przez ostatnie 8 lat – już zdaje sobie sprawę ze swojej podmiotowości, nie boi się ani wstydzi żądać. Choć – to trzeba podkreślić – nauczono go ich praw, ale nie obowiązków. Np. aby raz na 4 lata stawić się przy urnie i głosować jak trzeba. Przecież w październikowej elekcji frekwencja w województwie podlaskim, lubelskim i podkarpackim, jakby nie było „mateczniku Prawa i Sprawiedliwości”, była bardzo niska. A więc prawa obywatelskie, tak, ale i obowiązki.
Tak, w wielkim skrócie, demokracja przekłada się na codzienność życia parlamentu, ale także innych segmentów życia państwa, do których zajrzała na osiem lat, i skąd po 13 grudnia została przegnana gdzie pieprze rośnie. Dlatego każda inicjatywa zadedykowana obronie demokracji jest dobra. Także Honorowa Instrukcja Poselska. Abyśmy zdążyli zapoznać z nią ludzi, wyborców, zanim przetaczający się przez Polskę walec Unii Europejskiej wbije ją w ziemię. I aby podczas sanacji wolnego państwa było do czego wracać, i po co sięgać.
CZYTAJ WIĘCEJ:
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/694118-eurowybory-i-honorowa-instrukcja-poselska-dobra-inicjatywa