Ten spot jest jeszcze głupszy niż materiał zniechęcający do udziału w referendum 15 października, jeszcze bardziej odklejony od rzeczywistości niż działalność Studenckiego Komitetu Antyfaszystowskiego, jest bardziej niepoważny odbieranie nagrody od Rafała Trzaskowskiego za jakąkolwiek młodzieżową działalność, a wszystkie te trzy zjawiska są udziałem Jakuba Kocjana, który z dumą zaprezentował materiał wideo mający mobilizować elektorat w eurowyborach.
Na nagraniu kobieta i córka zostają schwytane we własnym domu przez oddział specjalny, który później okazuje się rosyjskim wojskiem, zbierającym ludzi w jakiejś pustynnej kotlinie, by wszystkich rozstrzelać. Tuż przed otwarciem ognia kobieta wyjmuje długopis, za nią robi to tłum i wniosek jest z tego taki, że trzeba głosować w wyborach do Europarlamentu. Materiał jest połączeniem netflixowej dystopii i rozhisteryzowanej wyobraźni zniewieściałego pokolenia „płatków śniegu”.
ZOBACZ SPOT:
Niestosowność tego spotu polega też na przedstawieniu prawdziwego zagrożenia rosyjskiego w groteskowy sposób.
Szanowni autorzy - pomyliliście wasze kreskówki LGBT z dramatem wojny we wschodniej Europie. Tam nikt nikogo nie przewozi na miejsca masowych zbrodni, morduje się bestialsko, spontanicznie, od razu, bez fatygowania się zasłanianiem oczu, nie ma takiej koordynacji i organizacji jak w Waszych gwiezdnowojennych wyobrażeniach i patetycznych przemówieniach jak u Goldfingera z Jamesa Bonda.
Gdy „Uśmiechnięta Polska” wydaje się być już skretyniała i zdziecinniała do reszty, ktoś otwiera furtkę i mówi, że da się pobiec dalej. Uśmiechnięte barierki przed sejmem, uśmiechnięta paździerzowa TVP, uśmiechnięta Konstytucja z uśmiechniętym marszałkiem sejmu to za mało dla postpolitycznego pokolenia Gomołów i Aleksander Wiśniewskich - trzeba jeszcze dowalić komiksem o turboRosjanach przestraszonych na widok długopisów do kart wyborczych - tak, to na pewno pomoże.
Same wyzwiska nie wystarczyłyby do skomentowania tego materiału i rzecz nie tylko w tym, by podkreślić infantylność przekazu i zaplecza intelektualnego polskich liberałów. Rzecz w tym, że część z nich naprawdę nie rozumie świata i aby ocenić zagrożenia potrzebuje efektów specjalnych, zamaskowanych twarzy i brzydkiego pana mówiącego po rosyjsku. Z warszawskich kawiarni i z lotniska w Modlinie, z którego latają na wakacje do Egiptu czy Maroka, z salek na Uniwersytecie Warszawskim czy Erasmusa w gorącym Madrycie wydaje im się, że cokolwiek wiedzą o świecie, że cokolwiek rozumieją, przecież dostali piątkę z „queer studies” i zaliczenie z poezji Michała Rusinka, oglądali serial na podstawie prozy Twardocha i tańczyli z Meksykaninem w latynoskiej knajpie w stolicy - ot cały horyzont części społeczeństwa, tego które ktoś skrzywdził wpisując im do politycznego CV, że są młodzi, wykształceni i z wielkich miast.
Jeśli jednak zbyt duża część Polaków wierzy, że Rosjan da się powstrzymać długopisem, że Unia Europejska to jest dobra ciocia, która nas z wujkiem Berlinem osłonią przed złymi panami ze wschodu, jeśli pokaźniejszy odsetek mieszkańców tenkraju nad Wisłą naprawdę wierzy, że najbardziej antyrosyjska partia ostatniego stulecia jest rosyjską agenturą to doprawdy pogódźmy się z tym, że Polska zasłużyła na wojnę. Robienie cyrku z najpoważniejszych spraw bezpieczeństwa narodowego nigdy nie zadziałało korzystnie dla obronności kraju - tym razem nie będzie inaczej.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/693272-kompromitacja-profrekwencyjnego-spotu-osmieszyli-zagrozenie