Na sobotniej uroczystości na Monte Cassino rząd Donalda Tuska popełnił znaczną nieprzyzwoitość. Wysłanie najniższej możliwej rangi rządowej, wiceminister spraw zagranicznych Anny Radwan-Röhrenschef, o której wiemy tyle, że nie dostała się jesienią zeszłego roku do Sejmu, było niezręcznością wobec obecności np. księżnej Edynburga Zofii, prezydenta Włoch Sergio Mattarelli, czy minister obrony Nowej Zelandii Judith Collins, która dodatkowo podkreślała, że w ramach uroczystości odwiedza polski cmentarz w tym miejscu. Rząd RP miał do zaoferowania co najwyżej odczytanie listu ministra obrony narodowej, ale… i to się nie udało. Samo MON przyznaje, że „nie wie dlaczego”.
Był też list od ministra. Nie znamy powodów, dlaczego nie został odczytany.
Potraktowanie z lekceważeniem pamięci o bitwie pod Monte Cassino musi mieć jakąś przyczynę. Znając ten rząd i jego niezdarność, od „pogłosu” ministra Kierwińskiego przez zdegradowanie państwowej telewizji do nudnej stacyjki, do pomijania polskich kandydatów na stanowisko np. szefa Komitetu Wojskowego Unii Europejskiej, otóż, znając ten rząd, tę bylejakość można zrozumieć i jej przypisać tak mizerną reprezentację na okrągłej, 80. rocznicy wielkiej bitwy.
Innym powodem może być naturalna niefrasobliwość obecnej władzy wobec polityki historycznej i pamięci o bohaterach walczących o polską niepodległość. Wiadomo, nowoczesność, nie róbmy polityki (postawmy kładkę), zdejmijmy krzyże, usuńmy klasykę polskiej literatury z kanonu szkolnego - to i pamięci o II wojnie światowej i wysiłku Polaków na Zachodzie nie poświęca się wiele uwagi.
Złośliwi, by powiedzieli, że Tusk nie chciał urazić Niemców przypominaniem, może i waleczności swoich przyjaciół, ale po bardzo niechlubnej stronie.
Natomiast ostatnie kroki obecnej władzy, kroki o charakterze tożsamościowym mogą oznaczać coś więcej niż niefrasobliwość czy zwykłą złą wolę. Być może obecne elity czują się gotowe do przemodelowania świadomości narodowej na większą skalę. Wcześniej ciągle coś przeszkadzało - a to Jan Paweł II, a to rządy PiS, a to Tragedia Smoleńska czy kult Żołnierzy Wyklętych, które mobilizowały patriotyczną część społeczeństwa. Cóż jednak jest teraz? Kto stoi na przeszkodzie, by najtężsi politycy „tenkraju” rozpięli sobie gorset polskości i bez udawania przeszli już do europeizacji w przyspieszonym trybie? My stoimy? Może stoimy zbyt chwiejnie i za mało zdecydowanie?
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/692361-plama-rzadu-tuska-mon-przyznaje-nie-wiemy-dlaczego