Nieroztropność Władysława Kosiniaka-Kamysza w zakresie obronności nie powinna nas dziwić. Polityk, który uzależnia swój wizerunek od przekazu „łagodnościowego” jest ostatnim jaki nadaje się do kierowania polską armią. Dziś w rozmowie z „Radiem Zet” polski minister obrony powiedział:
Jak jechałem na Ukrainy, był taki wyjazd, pierwszy po wybuchu wojny, parlamentarny, gdy na drugi dzień po wybuchu wojny jechaliśmy z pierwszą pomocą, wtedy sobie taki plecak przygotowałem, z którym pojechałem. I on do dziś jest spakowany. To nie chodzi o to, żeby dzisiaj kogoś straszyć. Taki plecak, czy posiadanie takiego „plecaka bezpieczeństwa” jest dobre również na wypadek jakiejkolwiek klęski żywiołowej, jakiegoś nagłego zdarzenia. Tak jak musimy jako rodzice przygotować zawsze do porodu w walizkę, ubranie dla malucha, to musi być gotowe nie na dzień porodu, ale dużo wcześniej. Trzeba być gotowym na każdą sytuację.
Wbrew pozorom szef resortu obrony mówiąc o „plecaku ewakuacyjnym” nie zapowiedział, że ucieknie z Polski gdy Rosja zaatakuje. Plecak „ewakuacyjny” zwany także „ucieczkowym” to wygodne plecak, do którego pakuje się wszystkie rzeczy, które musielibyśmy zabrać, gdyby trzeba było natychmiast opuścic swoje miejsce na jakiś dłuższy czas. Chodzi tu np. o dokumenty, lekarstwa, kosztowności, elektronika, podstawowe przydatne narzędzia takie jak nóż czy latarka, być może pamiątki rodzinne ale też jakiś napój i podstawowy prowiant. Krótko mówiąc chodzi o to, by zaraz po np. alarmie przeciwlotniczym w ciągu minuty opuścić swoją lokalizację i udać się np. do miejsca pracy czy do schronu bez konieczności gwałtownego i panicznego pakowania się w stresie i trudnych warunkach. Nadchodzi wojna, a ty jesteś gotowy np. by udać się do innego miasta i stamtąd prowadzić swoje działania. Mój plecak ucieczkowy na Ukrainie zawierał dokumenty, gotówkę, komputer osobisty, dyktafon, kamerę, notatnik i jedną zmianę bielizny. 8 maja 2022 roku w Słowiańsku na wieść o nadchodzącym szturmie Rosjan ogłoszono ewakuację i dzięki temu byłem gotowy nie tylko do zmiany miejsca ale i do pracy - wziąłem plecak ewakuacyjny ze sobą zostawiając inne ubrania, książkę, śpiwór i menażkę - z taką stratą można się liczyć. Byłem też gotowy do dokumentowania ewakuacji (którą ostatecznie odwołano).
W przypadku ministra plecak ewakuacyjny może się przydać w sytuacji gdy będzie trzeba po rozpoczęciu rosyjskiej inwazji udać się do rządowych schronów, by stamtąd zarządzać swoim resortem. Władysław Kosiniak-Kamysz nie zapowiedział więc ucieczki z Polski, jednak jego opowieść o „plecaku ewakuacyjnym” była nieroztropna.
Rolą ministra obrony jest bowiem przygotować kraj do walki w taki sposób, by przeciwnik nie zaatakował. Po drugie deklaracja ministra raczej nie jest prawdziwa - plecak ucieczkowy w warunkach pokojowych jest trudny do utrzymania. Czy Władysław Kosiniak-Kamysz swoje dokumenty może pozostawić w plecaku i nie musi ich wozić ze sobą? Lekarstwa trzyma w plecaku czy on albo ktoś z bliskich jednak ich zażywa? Trzyma może w takim plecaku gotówkę albo rodzinne złoto? Po trzecie najwyżsi urzędnicy państwowi mają swoje procedury bezpieczeństwa i nie potrzebują pakować się jak zwykły cywil czy żołnierz obrony terytorialnej. Po czwarte minister mówi, że właściwie nie rozpakował tego plecaka z Ukrainy - inne rzeczy są jednak potrzebne podczas ewakuacji w obcym kraju, a inne we własnym. Po piąte minister nie może publicznie deklarować, że on przygotowuje do obrony nie kraj ale samego siebie i że wojna może go zaskoczyć, że nie będzie miał wcześniej informacji o zagrożeniu. Po szóste obecnie resort obrony zajmuje się głównie „rozliczaniem PiS” a nie faktyczną obroną.
Wiele wskazuje na to, że deklaracja ministra jest typową infantylną wypowiedzią „uśmiechniętej Polski”, łagodniutkim komentarzem w trudnych czasach. Jednak to nie jest czas ani miejsce w Europie, by marszałek sejmu, premier i minister obrony ścigali się na klikalne opowiastki.
ZOBACZ TAKŻE:
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/691198-niemadra-wypowiedz-kosiniak-kamysz-i-plecak-ucieczkowy