Kampania wyborcza do Parlamentu Europejskiego się rozkręca, będziemy mieli więc festiwale popisów krasomówczych i jaśnie oświeconej demagogii. W tym niezastąpiony jest Jego Pompatyczność prezydent Francji Emmanuel Macron, który zaproponował podwojenie budżetu Unii.
Czegoż ten człowiek nie dokona. No właściwie to niczego nie dokona, ale trzeba przyznać że ma imperialną allure - jak mówią Francuzi, i karierę osobistą zrobił olśniewającą. Tak, czy owak jak się wszystko podporządkowuje temu, by zostać pierwszym prezydentem państwa Europa, czy czegoś takiego, to trzeba wyznaczać wielkie cele. A do tego potrzeba dużo pieniędzy więc Emmanuel Macron proponuje niemal podwojenie budżetu Unii - ściągnięcie od poddanych dodatkowego biliona euro, przy czym minimum, które władcę Francji by zadowoliło to 650 miliardów euro.
Pomysły eurokratów
Macron rozpoczął już dyskusję na temat perspektywy budżetowej Unii na lata 2028 -2034. Te zapowiedzi mają oczywiście służyć kampanii do Parlamentu Europejskiego. Wedle najnowszych, opublikowanych przez „Le Mond” sondaży IPSOS jego ugrupowanie - Reneissance, może liczyć na ledwie 17 proc. głosów, podczas gdy Zjednoczenie Narodowe Marine Le Pen na niemal dwa razy więcej - 32 proc. Macron ma nadzieję, że podniosłe mowy, zapowiedzi wielkich epokowych czynów pobudzą dawnego ducha wielkości Francuzów.
Ten duch miałby być oczywiście pobudzony za nasze pieniądze. Obecny budżet Unii wynosi ok. 1,2 biliona euro, co stanowi nieco mniej niż 1 proc. PKB Wspólnoty. Nie bardzo wiadomo skąd miałby pochodzić dodatkowy bilion, poza tym, że z kolejnych danin na rzecz Brukseli. Ta oczywiście z radością przyjmie jeszcze więcej kochanych pieniążków, bo to oznacza jeszcze więcej władzy. Austriacki unijny komisarz ds. finansów Johanes Hahn 29 kwietnia na corocznej konferencji budżetowej mówił, iż obecny budżet nie odpowiada wyzwaniom przyszłości.
Zwiększeniu danin i budżetu sprzeciwiają się głównie kraje Północy, które do Unii dopłacają. Warto pamiętać iż w kolejnej perspektywie budżetowej wśród nich znajdzie się Polska. Staniemy się płatnikiem netto. Eurokraci od lat próbują wymyślić jak zapewnić Unii własne przychody - niezależne od państw członkowskich, ale na szczęście im się to nie udaje.
W Unii trwają też wielkie spory dotyczące tego, co powinno być wydatkowym priorytetem. Dla jednych najważniejsze jest bezpieczeństwo, dla innych, niezagrożonych agresją Rosji jak Hiszpania, jest to zielone szaleństwo i tzw. polityka zrównoważonego rozwoju, która oznacza że Unia się nie rozwija.
Zadłużone Południe marzy o kolejnych podatkach za emisję gazów cieplarnianych. A przed nimi jeszcze widmo spłacania 750 miliardów pożyczek w ramach KPO. Dla wielu krajów to perspektywa wręcz przerażająca. Minister spraw zagranicznych Portugalii Paulo Rangel uważa, że jego kraj bez szybkiego rozwoju nie będzie w stanie ze swojego budżetu długów obsłużyć. A perspektywy na rozwój są marne. Wzrost PKB w 2024 roku prognozowany jest na ledwie 0,9 proc. W przyszłym roku ma to być niby 1,7 proc. Kto miałby to wypracować, skoro europejski przemysł się zwija - nie wiadomo.
Póki co kilku krajom - m. in. Francji, Belgii, Włochom od czerwca grożą kary za utrzymywanie nadmiernego - przekraczającego 3 proc. PKB deficytu. To oczywiście nic nie znaczy, bo wiadomo, że w Unii obowiązują podwójne, a nawet potrójne standardy i inne zasady są dla byle prowincji gdzie panują nieprawidłowe rządy - jak Polska w czasach PiS, a inne dla jaśnie oświeconych krajów wysokiej jakości. Cała sprawa jednak świadczy o nędznym stanie finansów tych państw.
Przedwyborczy trik
Opowieść Macrona o potrzebie gigantycznego zwiększenia budżetu Unii to zagrywka pod wybory do Parlamentu Europejskiego, ale nie zmienia to faktu, że nieubłaganie zbliża się czas kiedy Unia stanie w obliczu wielkich wyzwań finansowych. Odbędzie się to w warunkach zagrożenia bezpieczeństwa, stale pogłębiającej się stagnacji gospodarczej i permanentnych już kryzysów społecznych wywołanych nie tylko nielegalną imigracją, ale zbliżającym się kresem państwa opiekuńczego. Macron zdaje sobie z tego sprawę i mówił o tym w czasie swego wykładu na Sorbonie. Francuski polityk przestrzega, że Unia jaką znamy może umrzeć. Dokładnie takiego określenia użył: Europa jest śmiertelna i może umrzeć.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Emmanuel Macron: Europa jest śmiertelna i może umrzeć. Prezydent Francji kreśli ponury obraz Unii, ale śni o jej wielkości
Z tej perspektywy dobrze widać, jakim błędem było wchodzenie w KPO, zgoda na wspólne z innymi krajami zadłużanie się - żyrujemy bankrutów i branie pożyczek, których blisko 40 proc. trzeba będzie zmarnować na zielone szaleństwo. Ostatni przykład na to jak głupio, jak bez sensu wydamy nasze pieniądze, to finansowanie kosztem wszystkich podatników samochodów dla bogatych - 30 tys. złotych do każdego elektrycznego cacka.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Sukces rządu: Wszyscy dopłacą bogatym do elektryków. Unia łaskawie się zgodziła byśmy z KPO wydali na to 1,5 mld zł.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/690513-prezydent-francji-chce-podwojenia-budzetu-unii